W ostatnią sobotę mieszkańcy czterech województw otrzymali Alert RCB dotyczący… zmiany standardu nadawania naziemnej telewizji. – Ten system to nie jest program lojalnościowy sieci handlowej, gdzie dostajemy informacje o promocjach. Mamy go traktować poważnie. A jeżeli będziemy go nadużywać, ktoś może kiedyś przez to zginąć – ostrzega ekspert ds. bezpieczeństwa Marcin Samsel.
W sobotę Rządowe Centrum Bezpieczeństwa wysłało do mieszkańców województw pomorskiego, zachodniopomorskiego, kujawsko-pomorskiego oraz wielkopolskiego alert, informujący ich o zmianie standardu nadawania naziemnej telewizji. Miesiąc wcześniej ostrzeżenie o identycznej treści otrzymały numery logujące się w województwach dolnośląskim i lubuskim.
„25 kwietnia w (wskazane województwo) nastąpi zmiana standardu nadawania TV naziemnej. Sprawdź czy Twój telewizor działa w nowym systemie. Info: gov pl cyfrowaTV” – brzmiały SMS-y z ostatniej soboty.
Tymczasem alert RCB, jak czytamy na rządowych stronach, „jest wykorzystywany tylko w sytuacjach nadzwyczajnych, wtedy, gdy występuje naprawdę duże prawdopodobieństwo bezpośredniego zagrożenia życia lub zdrowia na znaczącym obszarze. Alert RCB powstaje na podstawie informacji o potencjalnych zagrożeniach otrzymywanych z ministerstw, służb np. policji, straży pożarnej, straży granicznej, urzędów i instytucji centralnych np. Instytutu Meteorologii i Gospodarki Wodnej oraz urzędów wojewódzkich”.
W serwisie Gov.pl są też odpowiedzi na najczęściej zadawane pytania. W tym i takie: „Jak często będę otrzymywać Alerty RCB?”. Odpowiedź brzmi: „Wiadomości tekstowe (SMS) są wysyłane tylko w nadzwyczajnych sytuacjach, gdy zagrożone jest bezpośrednio życie i zdrowie. W zależności od zaistniałych okoliczności”.
Spytaliśmy RCB o powody wysłania alertu dotyczącego zmiany standardu nadawania telewizji naziemnej oraz o związek między tymi SMS-ami a ideą systemu, który miał być wykorzystywany tylko w sytuacjach dużego prawdopodobieństwa „bezpośredniego zagrożenia życia lub zdrowia na znaczącym obszarze”. Do czasu publikacji tekstu nie otrzymaliśmy odpowiedzi.
„System ostrzegania ludności cywilnej to nie jest trąbka sygnałowa”
„My chyba naprawdę inaczej pojmujemy »bezpieczeństwo« niż @RCB_RP. O masowej, trwającej od roku, kampanii oszustów okradających Polaków »na PGE« i innych nie ostrzegają. A o zmianie standardu nadawania TV naziemnej tak…” – komentował w marcu, kiedy wiadomości o zmianie standardu nadawania wysłano po raz pierwszy, serwis Niebezpiecznik.pl.
– Myślę, że najlepszym komentarzem będzie cytat z rządowej witryny, opisującej założenia tego narzędzia: „Wiadomości tekstowe (SMS) są wysyłane tylko w nadzwyczajnych sytuacjach, gdy zagrożone jest bezpośrednio życie i zdrowie”. Nie wiem niestety, jak wybory czy zmiana standardu nadawania telewizji zagrażają bezpośrednio naszemu życiu lub zdrowiu – mówi Adam Haertle, specjalista ds. bezpieczeństwa informatycznego, twórca i redaktor naczelny serwisu Zaufanatrzeciastrona.pl.
– W alertach na temat standardu nadawania chodziło o tylko to, żeby ludzie oglądali Telewizję Polską i mieli z nią kontakt jako medium rządowym. System ostrzegania ludności cywilnej to nie jest trąbka sygnałowa, ale bardzo ważny element naszego życia – podkreśla w rozmowie z Wirtualnemedia.pl Marcin Samsel, ekspert ds. bezpieczeństwa z Wyższej Szkoły Administracji i Biznesu im. Eugeniusza Kwiatkowskiego w Gdyni.
Samsel dodaje, że podobna sytuacja miała niedawno miejsce z systemem syren ostrzegawczych. W kwietniu w wielu miastach uruchomiono syreny alarmowe – raz w związku z rocznicą katastrofy smoleńskiej, później w ramach upamiętnienia rocznicy wybuchu powstania w getcie warszawskim (wtedy do użytkowników posiadających ukraińskie karty SIM wysłano alert RCB w języku ukraińskim informującą o uruchomieniu syren). – Mamy wojnę u sąsiada, a także u siebie. Bo dziś działania wojenne, inaczej niż podczas drugiej wojny światowej, nie muszą wiązać się z latającymi nad głowami rakietami. Wojna u nas trwa – podkreśla ekspert.
– Komunikaty RCB wysyłane SMS-ami i cały system, w którym możemy kierunkowo wysyłać je do ludzi, których telefony są akurat zalogowane w danym miejscu, to współczesny element systemu bezpieczeństwa wewnątrz kraju i ochrony ludności. Jeśli będziemy wysłać każdą bzdurę, ludzie przestaną to czytać albo wierzyć, że to prawda – uważa Samsel. I przypomina, że dzieje się to nawet w Ukrainie, gdzie ludzie przestają reagować na polecenia udania się do schronów. – To naturalne. Nie wolno więc nadużywać takiego systemu. Gdybyśmy dziś uruchomili system ostrzegania głosowego, bo na przykład rosyjskie migi wleciałyby w polską przestrzeń powietrzną, ludzie zastanawialiby się, jaka dziś wypada rocznica. I za chwilę byłoby za późno, żeby się schować. To samo dzieje się z alertami RCB. Przyjdzie SMS, ktoś tylko zobaczy, że alert RCB, zignoruje, a może w pobliżu wybuchł zbiornik z amoniakiem czy doszło do wycieku w zakładach przetwórczych. To nie jest zabawka – zaznacza ekspert.
Rakiety w rocznicę
Jak powinien działać system? – Urzędnicy RCB powinni być urzędnikami państwowymi, którzy mają określone cele, są pod różną presją, ktoś ich zatrudnia, ale pewna odpowiedzialność powinna istnieć. Że jeśli ktoś daje polecenie „wyślij SMS”, oni odpowiadają „nie, bo to nie mieści się w kategoriach zagrożenia i jest niebezpieczne”. Bo to jest niebezpieczne – podkreśla Samsel. Czy to nie jest jednak model idealny, niemożliwy do zrealizowania? – W każdej tego typu instytucji działają pewne procedury. Na tym polega funkcjonowanie państwa. Może czas zmienić sposób podejmowania decyzji, by nie robiono tego jednoosobowo, by działało gremium – dodaje Samsel.
Ekspert przypomina, w Polsce nie przeprowadza się również ćwiczeń działania syren z udziałem ludności. – One mogą ostrzegać przed różnymi zagrożeniami, także chemicznymi. A my nawet nie umiemy się tym posługiwać. I jednocześnie odpalamy system, bo są okazje. Konwencje wyborcze, święta lokalne… Ten system to nie jest program lojalnościowy sieci handlowej, gdzie dostajemy informacje o promocjach. Mamy go traktować poważnie. A jeżeli będziemy go nadużywać, ktoś może kiedyś przez to zginąć – ostrzega Samsel.
– Syreny wyły zawsze w rocznicę powstania warszawskiego, ale wcześniej o tym informowano. Nie można ustalać odpalania syren z dnia na dzień. Zwłaszcza że dzisiaj w sytuacji prawdziwego zagrożenia Polski powinno się zmienić tę tradycję – dodaje Samsel. – Co by było, gdyby 10 kwietnia o 8.41 Rosjanie z Obwodu Kaliningradzkiego odpalili rakiety? Nikt by się nie zorientował, że lecą. A trzeba wiedzieć, że one latają tuż za granicami naszego kraju. Państwo jest od tego, żeby zadbać o to, że kiedy system zawyje, ludzie będą wiedzieć, co robić – podkreśla.
Alerty RCB od niemal czterech lat
System ostrzegania SMS-ami Alert RCB został uruchomiony w lipcu 2018 roku. Powstał jako instrument informowania obywateli o zagrożeniach w reakcji na nawałnice, które rok wcześniej przeszły przez Polskę. Wtedy w wyniku przygniecenia drzewami zginęły dwie harcerki z obozu w Suszku w Borach Tucholskich.
Początkowo system ostrzegał, zgodnie z założeniami, o nadchodzących wichurach czy dużych opadach deszczu, gradu lub śniegu. W okresie testowym, od lipca do grudnia 2018 roku, komunikaty dostawali wszyscy zalogowani w danym województwie. Po pełnym uruchomieniu systemu 12 grudnia system zmieniono na bardziej precyzyjny – SMS-y trafiały jedynie do osób znajdujących się w zagrożonych powiatach.
Z czasem do posiadaczy telefonów komórkowych zaczęły przychodzić wiadomości o złej jakości powietrza. W czasie pandemii pojawiły się SMS-y dotyczące zasad zasłaniania twarzy czy możliwości przebywania w parkach i lasach. Ale w lipcu 2020 roku system poinformował o drugiej turze wyborów prezydenckich. „II tura wyborów prezydenckich w niedzielę 12.07. Osoby 60+, kobiety w ciąży oraz osoby niepełnosprawne będą mogły głosować w komisjach wyborczych bez kolejki” – podano.
31 sierpnia 2020 roku przyszedł również SMS o treści „Uwaga! Główny Inspektor Sanitarny apeluje: w Wiśle, od Warszawy w stronę Gdańska, unikaj kąpieli i sportów wodnych. Nie używaj do mycia wody z rzeki”.