Bojanowski był w Ukrainie od pierwszych dni rosyjskiej napaści. Relacjonował sytuację nie tylko z okolic Kijowa, ale i dalej wysuniętych na wschód miejsc, gdzie prowadzone są działania wojenne. Pracował z operatorem Kamilem Struzikiem i producentem Marcinem Piankowskim. Pokazywał zarówno życie codzienne Ukraińców, jak i bezpośrednie ataki oraz skutki bombardowań.
„Kiedy nagrywaliśmy dziś w Kijowie jeden z posterunków Gwardii Narodowej, nad głowami przeleciały nam dwie rakiety typu Cruise, które trafiły w gmach ukraińskiej telewizji na Babim Jarze. Zginęło pięciu cywilów, pięć kolejnych osób zostało rannych. Na dziś kończymy już zdjęcia i jesteśmy w bezpiecznym miejscu” – skomentował sytuację, kiedy w trakcie nagrania na żywo dla TVN 24 nad jego głową przeleciały pociski.
W piątek Bojanowski napisał na Instagramie: „Po trzech tygodniach wracamy do Polski, do domów, na które nie spadają bomby i rakiety, gdzie nie słychać wybuchów i strzałów, gdzie nasze rodziny, za którymi bardzo tęsknimy, nie siedzą co noc w strachu w zimnych piwnicach. Gdzie też wszyscy boimy się, co przyniesie kolejny dzień, ale jednak nie aż tak jak Oni. Ponad 40 milionów nieprzeciętnie dzielnych i odważnych ludzi broniących się brutalną i nieludzką napaścią. Czuję bezsilność, żal i złość. Wielki szacunek i współczucie. Obiecuję, że Was nie zostawimy”.
W Ukrainie przebywa jeszcze kilkudziesięciu dziennikarzy z ekipami z wszystkich dużych polskich mediów. TVN 24 również ma na miejscu swoich reporterów, m.in. Pawła Szota.
Wojciech Bojanowski ukończył dziennikarstwo na Uniwersytecie Jagiellońskim. Od 2007 roku jest związany z TVN i TVN24 – zajmuje się sprawami zagranicznymi, głównie konfliktami wojennymi, jak i materiałami śledczymi („Śmierć na komisariacie” o śmierci Igora Stachowiaka). Jest autorem m.in. znakomitego, wielokrotnie nagradzanego filmu o uchodźcach na południu Europy „Niech toną”. Wielokrotny zdobywca nagród Grand Press, w 2017 roku uhonorowany tytułem Dziennikarza Roku.