Jak podkreślają autorzy raportu amerykańskiej organizacji Committee to Protect Journalists (CPJ), Joe Biden, któremu w styczniu minął pierwszy rok prezydentury, jest chodzącym paradoksem. Z jednej strony powtarza, że „media są niezbędne dla funkcjonowania demokracji”, a z drugiej chowa się przed dziennikarzami lepiej niż pięciu jego poprzedników w Białym Domu. Mniej konferencji prasowych od Bidena zorganizował jedynie Ronald Reagan, którego tłumaczy jednak daleko idąca ostrożność po próbie zamachu na jego życie w 1981 roku.
W ciągu roku prezydentury Joe Biden zorganizował zaledwie 10 konferencji prasowych i udzielił tylko 22 wywiadów. Niecierpiący dziennikarzy i mediów mainstreamowych Donald Trump był w tej kwestii o niebo lepszy. Według analizy organizacji White House Transition Project w pierwszym roku prezydentury Trump zorganizował dwukrotnie więcej konferencji prasowych (22) i udzielił mediom 92 wywiadów.
Jak tłumaczy Michael Socolow, profesor dziennikarstwa na University of Maine, sztab prasowy Joego Bidena opanował do perfekcji sposoby ograniczania do minimum spontanicznych rozmów z dziennikarzami.
– Spotkania z reporterami są zawsze szczegółowo zaplanowane – tłumaczy Socolow. – Nie ma tu miejsca na improwizację, bo ta może doprowadzić do kolejnej wpadki prezydenta. W efekcie Biden rzadko wypowiada się publicznie na istotne tematy, takie jak np. konflikt między Tajwanem i Chinami, igrzyska olimpijskie w Pekinie czy rosnąca inflacja.
***
To tylko fragment tekstu. Pochodzi on z najnowszego numeru „Press”. Przeczytaj go w całości w magazynie.