„W Ukrainie” czy „na Ukrainie”?

Redakcje nie mają jednego modelu

W Ukrainie czy na Ukrainie

Onet zaczął w swoich tekstach używać form „w Ukrainie” i „do Ukrainy”, argumentując to zasadą, że w przypadku niepodległych państw używa się zazwyczaj tych przyimków. Inne redakcje pozostawiają w tej sprawie wolną rękę dziennikarzom, choć częściej stosowane jest „na Ukrainie” i „na Ukrainę”. Językoznawca dr hab. Marek Łaziński podkreśla, że obie formy są poprawne. – Decydujące jest, co myślą i czują żyjący wśród nas Ukraińcy – dodaje jednak.

Redakcja Onetu od niedawna używa wyrażeń przyimkowych „do Ukrainy” i „w Ukrainie” zamiast popularniejszych w użyciu „na Ukrainę” i „na Ukrainie”. – Historycznie, kiedy Ukraina była częścią ZSRR, przyjęło się w języku polskim używać przyimka „na Ukrainie”, „na Ukrainę” – jako krainy geograficznej w ramach jednego państwa – mówi Paweł Ławiński, zastępca redaktora naczelnego Onetu. – Kiedy jednak Ukraina uzyskała niepodległość i państwowość, formuła językowa powinna się również zmienić. Kiedy mówimy o państwach, używamy przyimka w czy do. Jak w przypadku Polski: w Polsce, do Polski. Postanowiliśmy więc używać takiej właśnie formy – w Ukrainie, do Ukrainy, nawet jeśli uznane słowniki języka polskiego dopuszczają obie formy – dodaje.

Spytaliśmy inne redakcje, czy obowiązuje w nich uniwersalny model zalecający używanie jednego z wyrażeń przyimkowych.

– Nie ma w tej materii zalecanego modelu używania jednego z wyrażeń przyimkowych: „na/w Ukrainie” – mówi Michał Aleksandrowicz, rzecznik Eurozetu. – Zwyczajowo częściej stosowana jest forma „na Ukrainie”, ale jeśli ktoś użyje na antenie wyrażenia „w Ukrainie” z pewnością nie popełni błędu językowego – dodaje.

Podobnie jest w Polskim Radiu. – Nie ma form preferowanych, liczą się normy kulturowe. Do niedawna wśród językoznawców przeważał pogląd, że poprawne są wyłącznie połączenia: „na Ukrainie”, „na Ukrainę”. Od pewnego czasu obserwujemy jednak tendencję do uznawania połączeń z przyimkami „w” oraz „do” jako równie poprawnych – mówi Monika Kuś, rzeczniczka Polskiego Radia.

– W redakcji nie obowiązuje model zalecający używanie jednego z tych wyrażeń. W praktyce częściej stosowane jest jednak określenie „na Ukrainie”, jako forma najbardziej popularna, a jednocześnie poprawna – mówi Michał Siegieda, rzecznik Wirtualnej Polski. Jak się jednak dowiedzieliśmy, w czwartek WP przyjęła formę „na Ukrainie” jako obowiązującą.

Model słownikowy

Kierownik Działu Korekty „Tygodnika Powszechnego” Maciej Szklarczyk zaznacza, że w tytule nie podjęto jeszcze decyzji o zmianie stosowanego modelu. – Podstawowym jest oficjalny model słownikowy: „na Ukrainie” / „na Ukrainę”, ale z prawem autorów do indywidualnej decyzji, jak pisać. Nie zmieniamy im tego – podkreśla. Redakcja stosuje oba modele (podobnie zresztą do wszystkich państw, wobec których słowniki stosują przyimek „na”).

– Powód? Nie chcemy wywierać twardej presji językowej, preferujemy natomiast presję miękką. Nie narzucamy, ale sugerujemy alternatywę. Trochę jak z feminatywami. Z feminatywami odrobinę twardziej – dodaje Szklarczyk. – Język jest żywy i ulega ewolucji, a jeśli ulega, to znaczy że istnieje taka potrzeba. Na jaką potrzebę odpowiadamy w tym przypadku? Potrzebę podkreślenia podmiotowości państw sąsiednich, w tym Ukrainy – zaznacza.

Również redakcja „Głosu Wielkopolskiego” nie wprowadziła zaleceń w tej kwestii. – Oba zwroty z punktu widzenia języka polskiego są poprawne, oba są dopuszczalne, przy czym „na Ukrainie” wynika bardziej z przyzwyczajenia, zwyczaju, tradycji, o których pisał prof. Bralczyk. Zaś „w Ukrainie” ma pewien kontekst polityczny, o którym pisał na stronach PWN prof. Mirosław Bańko, czyli kontekst mający podkreślić samoistność polityczną Ukrainy – wyjaśnia Wojciech Wybranowski, redaktor naczelny tytułu. – Nie ingerujemy, jeżeli dziennikarz używa „w Ukrainie” tak, jak nie ingerujemy, gdy dziennikarz lub jego rozmówca używa określenia „na Ukrainie”. Oba są dopuszczalne, przy czym osobiście bardziej jestem przywiązany do określenia „na Ukrainie”, tak jak „na Słowacji”, „na Litwie” czy „na Węgrzech”, a nie „w Węgrzech” czy „w Słowacji” – dodaje.

Językoznawca: obie formy poprawne, ale uszanujmy uczucia Ukraińców

– To, jak redakcje piszą, a jakie możliwości ma system językowy, nie musi się ze sobą zgadzać ani pierwsze nie musi wynikać z drugiego – tłumaczy dr hab. Marek Łaziński, językoznawca z Uniwersytetu Warszawskiego. – Decydujące w ostatnim czasie jest nastawienie większości polskiego społeczeństwa do Ukrainy, a także świadomość, że coraz więcej żyjących wśród nas Ukraińców najzwyczajniej w świecie traktuje składnie „na Ukrainie” jako wyraz niepełnej odrębności pojęciowej Ukrainy od Polski. Nie chodzi o podległość – zastrzega naukowiec.

Łaziński przypomina, że w historii języka polskiego przyimki „na” przyjmowane były z nazwami miejsc, krajów, regionów czy dzielnic wtedy, kiedy dany region był traktowany jako część większej całości. – Nie musiała być to część Polski – podkreśla. Dlatego też mówimy „na Węgrzech” czy „na Łotwie”, które były częściami większych całości – Austro-Węgier czy Cesarstwa Rosyjskiego. – Nie przypadkiem literatura podróżnicza do XVII wieku używa form „do Syberii” i „w Syberii”. Dopiero kiedy Syberia stała się – złowrogim wprawdzie – elementem naszej kulturowej całości, gdy zaczęto zsyłać tam Polaków, zaczęliśmy też mówić „na Syberię”. Jest tu element pojęciowej bliskości niepełnej niezależności – mówi językoznawca.

Łaziński zwraca uwagę, że w kontekście Ukrainy zachodzi ostatnio w języku zmiana, choć analogiczna nie ma miejsca w przypadku form „na Węgrzech” / „we Węgrzech”. – Mimo że to jest to samo. Ale nie ma parcia ze strony Węgrów. Podobnie w przypadku Słowacji, sami Słowacy mówią zresztą „na Slovensku”. Do końca XVIII wieku wyrażenia „w Ukrainie” przeważają nad „na Ukrainie”, potem się to zmienia. Po pierwsze, formy „na Ukrainie” używali Rosjanie, po drugie było poczucie, że Ukraina jest częścią większej całości. Również w języku ukraińskim długi czas funkcjonowała składnia „na Ukrainie”. Tam zmiana stała się wyrazem uniezależnienia językowego i my możemy to przejąć. Ale bez przesady w drugą stronę i uznawania „na Ukrainie” za niepoprawne – przypomina Łaziński.

– Decydujące jest to, co myślą i czują żyjący wśród nas Ukraińcy – zaznacza Łaziński. – Moim zdaniem nie ma, o co walczyć. Należy uznać, że obie formy są poprawne, zostawić ludziom wybór, a jednocześnie zachęcić do wczucia się w sytuację i uznać składnię „w Ukrainie”. Jednocześnie jestem absolutnie przeciwny, by uznać formę „na Ukrainie” za niepoprawną. Jest poprawna i akceptowalna – podkreśla.