W wyniku rozbudowanego dziennikarskiego śledztwa ujawniono dane dotyczące kont 30 tysięcy klientów szwajcarskiego banku Credit Suisse. Wśród nich znaleźli się dyktatorzy, osoby związane z praniem brudnych pieniędzy, korupcją, a nawet z handlem ludźmi. Nad sprawą od miesięcy pracowało 47 mediów z całego świata oraz 160 dziennikarzy.
Credit Suisse to założony w 1856 r., drugi co do wielkości bank szwajcarski z siedzibą w Zurychu. Instytucja finansowa jest ceniona przez klientów m.in. w związku z dyskrecją, jaką ma zapewniać swoim klientom.
Dyktatorzy i przestępcy
Teraz ujawniono informacje o 180 tys. kont prowadzonych przez Credit Suisse, należących do 30 tys. osób. Łączna kwota na ujawnionych rachunkach wynosi ponad 100 mld dol.
Największe poruszenie wywołał fakt, że wśród klientów renomowanego banku znaleźli się autokraci, handlarze narkotyków, a także osoby podejrzane o korupcję, zbrodnie wojenne i handel ludźmi.
Jednym z przykładów jest konto należące do Watykanu, z którego zainwestowano 350 mln euro w nieruchomość o podejrzanym pochodzeniu. Kolejny to rachunki należące do rodziny byłego prezydenta Kazachstanu Nursułtana Nazarbajewa. Z danych wynika, że dwie córki i zięć Nazarbajewa posiadali konta w Credit Suisse, z których większość została zamknięta w 2012 r. Środki na rachunkach pochodziły prawdopodobnie z korupcji, która w Kazachstanie jest zjawiskiem powszechnym. Na liście znalazł się także były wysoki menedżer firmy Siemens, na którego kontach zgromadzono ponad 51 mln euro niewiadomego pochodzenia.
Dziennikarskie śledztwo
Ujawnienie afery związanej z Credit Suisse jest efektem międzynarodowego dziennikarskiego śledztwa. Dane bankowe zostały przekazane niemieckiej gazecie „Süddeutsche Zeitung” przez anonimowe źródło, które ponad rok temu przesłało je w zaszyfrowanym formacie dziennikarzom śledczym.
Gazeta udostępniła je następnie organizacji Organised Crime and Corruption Reporting Project oraz ponad 160 dziennikarzom z 47 mediów, wśród których znalazły się „The Guardian”, „Le Monde”, „The New York Times” i „Miami Herald”.
Jednak szwajcarskie media informacyjne nie zostały włączone do śledztwa, aby chronić je przed niejasnym sformułowaniem przepisów o tajemnicy bankowej. Chodzi o art. 47 ustawy bankowej z 1934 r. który, jak się obawiano, mógłby doprowadzić do ścigania dziennikarzy w Szwajcarii za ujawnienie nieprawidłowości w działalności banku lub ich klientów.
– Choć to mało prawdopodobne, możliwość wykorzystania przez szwajcarskich prokuratorów ustawy o tajemnicy bankowej do ścigania dziennikarzy doprowadziła do podjęcia decyzji o ochronie szwajcarskich mediów przed takim scenariuszem poprzez wykluczenie ich z konsorcjum badającego wyciek danych – wyjaśnia Paul Lewis, szef działu śledczego „Guardiana”.
Arthur Rutishauser, redaktor naczelny szwajcarskiej firmy medialnej Tamedia, zaznaczył w oświadczeniu: – Fakt, że dane bankowe wyciekają dziś w zagranicznych mediach, podczas gdy w Szwajcarii obowiązuje zakaz prowadzenia śledztwa, jest absurdem, który musi zostać zniesiony.
W odpowiedzi na medialne doniesienia Credit Suisse wydał oświadczenie w którym podał, że ujawnione informacje są „historyczne”, bowiem dotyczą przeszłości. Według banku 90 proc. rachunków, o których mowa zostało już zamkniętych, część w 2012, a część w 2015 r. Bank stwierdził również, że ujawnione informacje są wybiórcze, a publikacje miały na celu uderzenie w wizerunek Credit Suisse i szkodzenie interesom tej firmy.