W lutym 2020 roku grupa aktywistów demonstrowała pod budynkiem TVP przy pl. Powstańców Warszawy. W pewnej chwili chodnikiem jechał mężczyzna na motocyklu, który kołem uderzył w idącego na czele protestu Karola Grabskiego. Interweniowała policja, motocyklistą okazał się reporter TVP Łukasz Miąsik. Jak opisuje OKO.press, zdarzenie widziało kilkunastu świadków, zostało też zarejestrowane przez miejski monitoring.
Grabski pojechał na komendę złożyć zeznania, ale dowiedział się, że sam dostał zarzuty o tamowanie lub utrudnianie ruchu na drodze publicznej, w strefie zamieszkania lub strefie ruchu (art. 90 Kw). Był przesłuchiwany w charakterze oskarżonego. Złożył jednak zawiadomienia o potrąceniu pieszego, wjechaniu w grupę osób i zakłócaniu legalnego zgromadzenia. W styczniu ub.r. Miąsikowi postawiono zarzut naruszenia przepisów (jazdy wzdłuż po chodniku).
OKO.press podkreśla, że przez rok policja nie sprawdziła nagrań z monitoringu i nie zdecydowała, czy sprawa zostanie przekazana prokuraturze.
We wrześniu ub.r. Sąd Rejonowy Warszawa-Śródmieście uznał Grabskiego winnym i skazał go na karę 100 zł oraz koszty sądowe. Aktywista odwołał się. W lutym w tym samym sądzie przesłuchano Miąsika, policjanta, który uchronił Grabskiego przed upadkiem, oraz samego Grabskiego.
11 lutego sąd po zapoznaniu się z nagraniami monitoringu uniewinnił Grabskiego, a kosztami postępowania obciążył skarb państwa. Sędzia Natalia Maszkiewicz, cytowana przez OKO.press, powiedziała, że zeznania pracownika TVP „w dużej mierze odbiegały od tego, co było na nagraniu”. Nie potwierdziła się wersja Miąsika o tym, że został otoczony i zaatakowany przez protestujących oraz że próbował zawrócić na chodniku. Wyrok jest nieprawomocny.