W wywiadzie dla „Rzeczpospolitej” syn skoczka Stanisław Piotr Marusarz przyznał, że o realizacji filmu dowiedział się przypadkiem z prasy. „Zadzwoniłem do autorki publikacji i usłyszałem, że zdjęcia o jego ucieczce z Montelupich są kręcone gdzieś pod Łodzią. Nikt, nigdy, nic z nami nie konsultował, a szkoda, bo można byłoby uniknąć wielu błędów” – powiedział.
Syn skoczka naliczył w filmie ponad 20 nieprawdziwych informacji. „Oczywiście realizator filmu może się tłumaczyć, że to film fabularny, dlatego niektóre wydarzenia można sobie dowolnie interpretować. Ale są rzeczy dla mnie istotne. Moja matka nie była w Garmisch – Partenkirchen w 1966 r. co pokazano w filmie, skocznia w filmie nie jest zresztą z Ga-Pa, od igrzysk olimpijskich w 1936 roku miała ona i ma, rozbieg sztuczny, a nie naturalny jak jest w tym filmie” – opisywał.
Z kolei „Gazeta Wyborcza” podała, że film nie spodobał się też ludziom na Podhalu. „Na Podhalu nawet rodzina wybitnego skoczka nie utożsamia się z tym obrazem. Szkoda, że w TVP nie przyłożyli się do pracy” – można przeczytać w „Wyborczej”.
Film produkcji Telewizji Polskiej „Marusarz – Tatrzański Orzeł”, odpowiadający o prekursorze polskich skoków narciarskich, miał premierę w TVP 1 w połowie stycznia. Rolę Stanisława Marusarza „Dziadka” zagrał Mateusz Janicki. Reżyserem filmu był Marek Bukowski.