W październiku ub.r. informowaliśmy, że rząd zajmie się dyrektywą Unii Europejskiej w sprawie praw autorskich w internecie. Nałoży ona szereg obowiązków na m.in. właścicieli platform społecznościowych, takich jak Facebook, Instagram, Twitter czy YouTube. Tego rodzaju firmy będą musiały ocenić czy zamieszczony przez internautę wpis nie narusza praw autorskich. Niektórzy twierdzą, że problematyczne mogą być między innymi memy, które powstają w oparciu o czyjeś nagranie lub zdjęcie. Twórcy dyrektywy twierdzą, że to nieprawda i dalej będzie można bez przeszkód publikować takie treści. Dr Sikorski nie wyklucza, że niektóre platformy społecznościowe będą blokować materiały niewiadomego pochodzenia, przez co będziemy mieli do czynienia z czymś w rodzaju „cenzury prewencyjnej”.
Dyrektywa narusza Kartę Praw Podstawowych Unii Europejskiej?
Wnioski ekspertów na temat implementacji dyrektywy prawno-autorskiej zebrano w wydanym właśnie sprawozdaniu z konferencji „Copyright and related rights in the EU’s Digital Single Market”, która została zorganizowana przez Wydział Prawa i Administracji Uniwersytetu Adama Mickiewicza w Poznaniu i Instytut Nauk Prawnych Polskiej Akademii Nauk. Podczas spotkania eksperci z różnych części świata rozmawiali o kwestii implementacji dyrektywy w państwach członkowskich UE oraz wskazywali na słabe strony unijnych przepisów, których wprowadzenie może być kłopotliwe.
Dyrektywa w sprawie praw autorskich na jednolitym rynku cyfrowym weszła w życie 7 czerwca 2019 r. a na implementację jej zapisów w prawie krajowym państwom członkowskim UE przysługiwały 2 lata. Miała ona na celu m.in. harmonizację prawa autorskiego w państwach UE, ochronę wydawców prasy i ich pracy w sieci, a jej zapisy miały ułatwić współpracę pomiędzy twórcami chronionych w prawie autorskim utworów a platformami online, na których ich dorobek jest udostępniany. Unijny akt reguluje też niezbędne wyjątki na potrzeby edukacji czy eksploracji tekstu i danych (TDM). Gdy czas przewidziany na transpozycję dyrektywy upłynął w czerwcu 2021 r. okazało się, że jedynie trzy państwa członkowskie UE zdołały wywiązać się z tego zadania. Polski rząd regulację tej kwestii zaplanował do połowy tego roku. – Nie będzie to łatwe zadanie. Przedstawiciele środowiska naukowego, których gościliśmy w Polsce zgodzili się, że Dyrektywa zawiera wiele niejasności. Brak przejrzystości jej postanowień stanowi więc przeszkodę w procesie ujednolicenia prawa autorskiego w państwach członkowskich UE – zauważa dr hab. Rafał Sikorski, prof. Uniwersytetu Adama Mickiewicza w Poznaniu.
We wnioskach naukowców, które znalazły się w sprawozdaniu z konferencji, czytamy, że aktualny stan implementacji Dyrektywy w państwach członkowskich przyczynia się do utrzymania stanu niejasności prawnej w obszarze prawa autorskiego. Niektóre postanowienia unijnej dyrektywy oceniane są pozytywnie, np. te mówiące o harmonizacji w zakresie nowych unijnych wyjątków i ograniczeń majątkowych prawa autorskich. Dotyczy to np. wyjątku na potrzeby działalności dydaktycznej w UE oraz nowego ograniczenia na potrzeby eksploracji dużych zbiorów danych (Text and Data Mining). Szereg uwag zebranych w Sprawozdaniu dotyczy także prawa pokrewnego dla wydawców prasowych oraz niezwykle złożonego i kontrowersyjnego artykułu 17 Dyrektywy. To właśnie rozwiązania zawarte w art. 17 mogą ich zdaniem stać w sprzeczności z prawami zawartymi w Karcie praw podstawowych UE. To z kolei wymaga od państw członkowskich bardzo ostrożnego transponowania przepisów unijnej Dyrektywy do prawa krajowego.
– Uchwalenie Dyrektywy PE i Rady UE w sprawie prawa autorskiego i praw pokrewnych na jednolitym rynku cyfrowym jest niezwykle doniosłe nie tylko dla samego prawa autorskiego, ale również dla funkcjonowania rynku cyfrowego w UE, będzie ono również znaczącym drogowskazem dla innych państw. Ogromne znaczenie regulacji i budzący emocje charakter jej postanowień w połączeniu z zaskakująco niskim stopniem implementacji aktu prawnego w państwach członkowskich, uczyniły z Dyrektywy obiekt intensywnych prac badaczy prawa autorskiego. Dziś po wielu dyskusjach i analizach wiemy, że implementacja unijnych przepisów do prawa krajowego, także w Polsce, musi być bardzo dobrze przemyślana. Z uwagi na niejasność wielu postanowień unijnej dyrektywy, rząd powinien bardzo uważnie przygotować krajową implementację, tak by nowe prawo w żaden sposób nie było szkodliwe dla z żadnej stron, na które przepisy będą oddziaływały, a rzeczywiście było dostosowane do aktualnych cyfrowych potrzeb – komentuje dr hab. Rafał Sikorski.
Artykuł 17 dyrektywy reguluje udostępnianie chronionych utworów m.in. przez media społecznościowe. Karta Praw Podstawowych Unii Europejskiej gwarantuje „wolność myśli, sumienia i religii, wolność przepływu informacji i wyrażania opinii”.
„Reguły gry w internecie zmieniają się zasadniczo”
Adrian Gąbka, Wirtualnemedia.pl: Jakie zagrożenia, szanse może przynieść wprowadzenie tej dyrektywy do porządku prawnego?
dr. Rafał Sikorski, UAM w Poznaniu: Dyrektywy CDSM (Copyright in Digital Single Market) reguluje kilka kwestii. Po pierwsze, reguluje obowiązki dużych platform cyfrowych, za pośrednictwem których użytkownicy – czyli przeciętni internauci – udostępniają różnego rodzaju treści. Po drugie, wprowadza nowe przypadki dozwolonego korzystania z dóbr chronionych w prawie autorskim – a zatem pozwala, w pewnych przypadkach na korzystanie, dzięki czemu takie korzystanie nie może prowadzić do odpowiedzialności za naruszenia prawa autorskiego. Po trzecie, Dyrektywa CDSM wprowadza nowe prawo dla wydawców prasy odnoszące się do wykorzystania w sieci materiałów prasowych takich wydawców przez dostawców usług w sieci. I po czwarte wreszcie, wzmacnia również pozycję twórców w relacjach umownych np. z wydawcami czy producentami.
Co może się zmienić dla zwykłych internautów?
Internauci codziennie umieszczają na platformach cyfrowych ogromne ilości różnego rodzaju materiałów. W wielu takich materiałach wykorzystywane są również fragmenty cudzych utworów czy innych dóbr chronionych prawem autorskim. Codziennie komentujemy filmy, muzykę, a fani gier udostępniają swoje najlepsze rozgrywki. Dzisiaj zasadniczo sytuacja wygląda w ten sposób, że operatorzy takich platform nie mają prawnego obowiązku weryfikowania legalności zamieszczanych przez internautów treści. Jeśli jednak zostaną poinformowani przez kogoś komu przysługują autorskie prawa do wykorzystanego utworu, że doszło do naruszenia, to – jeśli usuną takie treści – nie będą ponosić żadnej odpowiedzialności z tytułu działania internauty. Jeśli z kolei nie usuną takich treści, to wtedy dopiero będą mogli odpowiadać. Zmiana jaką wprowadza Dyrektywa CDSM jest istotna, w istocie bowiem w praktyce nakłada na operatorów wskazanych platform cyfrowych obowiązki monitorowania i filtrowania treści umieszczanych na tych platformach w poszukiwaniu ewentualnych treści naruszających prawa autorskie.
Reguły gry w internecie zmieniają się zatem zasadniczo. Operatorzy platform będą musieli ponosić znacznie większe koszty związane z filtrowaniem i monitorowaniem treści. Nakłada się na nich również obowiązek weryfikowania zgłoszeń nieuzasadnionego usuwania treści przez człowieka – tym samym operatorzy platform będą zmuszeni zatrudnić dodatkowych pracowników by sprostać wymogom oceny umieszczanych na platformach materiałów przez człowieka. To również znaczne dodatkowe koszty dla podmiotów, które budowały swój model biznesowy na zupełnie innych zasadach.
Problem w tym, że dzisiejsze systemy filtrowania nie są na tyle inteligentne by odróżnić korzystanie, które np. mieści się w ramach dozwolonego cytatu, parodii, pastiszu czy innego dozwolonego użycia chronionego materiału. Systemy filtrujące treści – wiele na to wskazuje – gdy zobaczą, że chroniony utwór jest wykorzystywany, po prostu będą prowadzić do usuwania treści czy blokowania dostępu do nich. Internauta będzie mógł oczywiści odwoływać się do operatora cyfrowej platformy, ale ten z kolei – istnieje takie ryzyko, będzie zapewne wolał usunąć coś, choćby dla świętego spokoju, niż ryzykować kosztowny proces z podmiotem, któremu prawa autorski przysługują. Łatwo tu o ograniczenie prawa do swobody wypowiedzi, działalności twórczej czy prawa do informacji. Te nowe obowiązki z kolei będą nakładać szereg ciężarów na operatorów platform. Można mieć tu bardzo poważne wątpliwości czy słusznie. Innymi słowy nowe regulacje będą zapewne zaskakiwać internatów, ich treści będą zapewne częściej usuwane, choćby jedynie na zapas, ale ostatecznie będzie to zrozumiałe, albowiem ryzyka procesów sądowych z uprawnionymi i perspektywa wypłaty im znacznych odszkodowań, mogą zachęcać do bycia nadmiernie ostrożnym.
Jakie zmiany obejmą twórców?
Pozycja twórców zostaje wzmocniona, jeśli chodzi o ich relacje umowne z wydawcami czy producentami. To niewątpliwie słuszne rozwiązanie, postanowienie dotyczące wynagrodzenia powinny rzeczywiście być jednoznacznie formułowane, twórca powinien mieć możliwości rzeczywistej weryfikacji danych pozwalających na ustalenie jego wynagrodzenia, a w sytuacji, gdy przychody z tytułu korzystania z jego utworu wzrosną istotnie, powinien mieć możliwość uczestniczenia w sukcesie, jaki dany utwór przynosi.
Ale pamiętajmy, prawo autorskie jak nigdy wymaga wyważania interesów, nawet jeśli ich pogodzenie nie zawsze jest proste. Niewątpliwie chodzi tu zatem o twórców, ale chodzi także o użytkowników – czyli ogół społeczeństwa, przeciętnych, zwykłych internautów, ale także o przedsiębiorców, także tych dzięki którym mamy dostęp do ogromnej ilości różnych materiałów udostępnianych na cyfrowych platformach. Nie możemy zatem zapominać, że regulacje dotykają także warunków, w jakich przedsiębiorcy ci prowadzą swoją działalność. Tylko wyważenie tych wszystkich interesów jest w stanie dać nam regulacje, które sprzyjać będą innowacyjności, kreatywności, przedsiębiorczości, dając szanse na właściwe wynagrodzenie dla twórców.
Co jest najbardziej niebezpieczne?
Patrząc na spór, jaki toczy się wokół implementacji Dyrektywy CDSM nie sposób nie dostrzec tego, że część podmiotów takich jak chociażby organizacje zbiorowego zarządzania, choć deklarują, że są po stronie twórców, walczą również o większy kawałek tortu dla siebie, tracąc jednocześnie w tej walce szerszy punkt widzenia. Nowe regulacje będą porażką, jeśli nie będą należycie uwzględniać interesów użytkowników, interesów przedsiębiorców działających na cyfrowym rynku i interesów twórców. W Polsce cały czas przekonanie, że prawo autorskie musi zawierać zbalansowane rozwiązania, uwzględniające interesy wszystkich zainteresowanych podmiotów, jest obce wielu graczom. Czas by uwzględnić wszystkie w tej ważnej debacie.