Do 17 grudnia Polska miała czas na wdrożenie przepisów unijnej dyrektywy dotyczącej sygnalistów. Do tej daty parlament powinien był uchwalić ustawę o ochronie osób zgłaszających naruszenia prawa, jednak proces legislacyjny zatrzymał się na etapie opiniowania.
Ministerstwo Rodziny milczy
Według projektu ustawy o ochronie osób zgłaszających naruszenia prawa każda osoba, bez względu na formę zatrudnienia (kontrakt, umowa o pracę, wolontariat, staż), będzie mogła zgłosić nieprawidłowości w działaniu przedsiębiorcy bez ryzyka zwolnienia. Niemożliwe będą także inne formy nacisku na sygnalistę, jak żądanie odszkodowania, wszczęcie postępowania dyscyplinarnego czy złożenia pozwu o ochronę dóbr osobistych.
Zgodnie z dyrektywą, poza naruszeniem unijnych regulacji dotyczących m.in. zamówień publicznych, usług finansowych czy ochrony środowiska, ochroną mają zostać objęci sygnaliści zgłaszający również łamanie krajowych przepisów nieobjętych dyrektywą.
Sygnaliści będą mogli korzystać z kanału publicznego, np. przekazać informacje do mediów, lub zewnętrznego, który ma obsługiwać Rzecznik Praw Obywatelskich. Ustawa będzie skierowana do pracodawców zatrudniających ponad 249 pracowników, a po okresie przejściowym (dwa lata od wdrożenia, czyli w 2023 roku) od 50 pracowników.
Ministerstwo Rodziny i Polityki Społecznej nie odpowiedziało, kiedy odniesie się do stanowisk opiniodawców i prześle projekt do dalszych prac. Po opiniowaniu projekt ustawy ma zostać skierowany do rozpatrzenia przez odpowiednie komitety. W tym przypadku są to: Komitet Rady Ministrów do spraw Cyfryzacji, Komitet do Spraw Europejskich, Komitet Społeczny Rady Ministrów, Komitet Ekonomiczny Rady Ministrów. Kolejnym etapem jest skierowanie przez Stały Komitet Rady Ministrów projektu ustawy do Komisji Prawniczej, po tym projekt trafia z powrotem do Stałego Komitetu Rady Ministrów, który musi zatwierdzić ustawę. Następnie projekt kierowany jest do Rady Ministrów, a później do notyfikacji. Ostatnim etapem jest skierowanie projektu ustawy do Sejmu.
Aktualne prawo niesatysfakcjonujące
Konrad Siemaszko, prawnik Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka, tłumaczy, że mimo braku uchwalenia projektu ustawy dyrektywa o sygnalistach może w polskim prawie obowiązywać pośrednio. – Choć państwo jeszcze jej nie wdrożyło, obecnie prawo polskie powinno być interpretowane w zgodzie z tą dyrektywą – jest to tzw. skutek pośredni prawa unijnego. Co więcej, być może przynajmniej niektóre przepisy tej dyrektywy mogą być również stosowane bezpośrednio w tych przypadkach, w których pracodawcą jest państwo, np. w urzędach – mówi Siemaszko. Wyjaśnia, że są pewne sposoby, z których sygnalista może skorzystać, aby otrzymać ochronę, ale aktualny stan prawny jest daleko niesatysfakcjonujący.
– Sądy pracy, badając przyczyny zwolnienia, niekiedy brały pod uwagę prawo do whistleblowingu. Niestety, trzeba pamiętać, że zasadniczo sąd bada przyczyny podane w wypowiedzeniu i jeżeli któraś z tych przyczyn jest prawdziwa, jak na przykład nadmierne spóźnianie się do pracy, i może uzasadniać zwolnienie, to w praktyce sytuacja sygnalisty jest trudniejsza. Choć pracownik może domyślać się, że realnie przyczyną zwolnienia było zgłoszenie nieprawidłowości, to procesowo nieraz trudno to wykazać. Poza tym taka sądowa kontrola zwolnienia dotyczy zasadniczo tylko osób zatrudnionych na umowę o pracę – mówi Siemaszko.
Opinie do projektu ustawy złożyły m.in. Narodowy Bank Polski, PGNiG czy Infarma. Związek Pracodawców Innowacyjnych Firm Farmaceutycznych. Wspólne stanowisko dotyczące rządowego projektu ustawy przedstawiły także Fundacja im. Stefana Batorego, Helsińska Fundacja Praw Człowieka, Forum Związków Zawodowych i Instytut Spraw Publicznych.
– W naszej ocenie jednym z kluczowych problemów jest to, że zgłoszenie jakich nieprawidłowości będzie podlegać ochronie. W tym przypadku projektodawca poszedł na skróty i przepisał dość niechlujnie katalog nieprawidłowości przewidziany w dyrektywie, podczas gdy ten katalog wiąże się w znacznej części z zakresem kompetencji Unii Europejskiej. Dlatego dochodzi do małych absurdów, na przykład zgodnie z projektem ustawy ochronie będzie podlegało zgłaszanie bezprawnych naruszeń interesów gospodarczych UE, a interesów gospodarczych Polski już nie – zaznacza Siemaszko. – Polska nie jest jedynym państwem, które nie zdążyło zaimplementować tej dyrektywy, ale wiele państw podjęło pracę nad wdrożeniem już dużo wcześniej. U nas jest to robione na ostatnią chwilę.
„Sygnaliści kluczowi dla działania mediów”
Do najbardziej znanych sygnalistów należy Edward Snowden, były pracownik CIA, który ujawnił rewelacje na temat tego, że amerykański rząd inwigiluje swoich obywateli, oraz Frances Haugen, była menedżerka Facebooka, która w październiku ubiegłego roku ujawniła wewnętrzne dokumenty niewygodne dla internetowego giganta. Jej zdaniem spółka wraz z jej szefem Markiem Zuckerbergiem ma świadomość, że jej algorytmy promują treści zawierające nienawiść i dezinformację.
Zdaniem dziennikarzy rola sygnalistów w społeczeństwie jest bardzo ważna i dzięki nim udaje się ujawniać nieprawidłowości zarówno w instytucjach publicznych, jak i prywatnych firmach.
– Sygnaliści są kluczowi dla działania mediów, zwłaszcza w czasach, gdy urzędy, instytucje i spółki państwowe zostały zawłaszczone przez jeden obóz polityczny. W przeszłości były one obsadzane ludźmi z nadania różnych partii, którzy patrzyli sobie nawzajem na ręce. Dziś, gdy wszyscy są z jednego środowiska i łączą ich rozmaite zależności i wspólne biznesy, jedyną nadzieją są często sygnaliści – ludzie, którzy nie chcą pogodzić się z nieprawidłowościami, które obserwują – mówi Bianka Mikołajewska, wicenaczelna i szefowa zespołu śledczego OKO.press.
Mentalność władzy problemem
– Sygnaliści zgłaszają się do mnie każdym dostępnym kanałem. Jest tego zdecydowanie więcej, niż jestem w stanie przerobić – przyznaje Szymon Jadczak, dziennikarz śledczy Wirtualnej Polski. – Wdrażanie przepisów dotyczących sygnalistów to jedno, a zmiana mentalności władzy to drugie. Rządzący robią wszystko, aby sygnalistom zaszkodzić i uprzykrzyć życie. Mszczą się na ludziach, którzy, widząc patologie, starają się informować dziennikarzy. Bardziej niż wprowadzenia przepisów oczekiwałbym, żeby rząd ocknął się i przestał niszczyć tych ludzi.
Zdaniem Mikołajewskiej osoby, które udzielają informacji o nieprawidłowościach, muszą mieć zapewnione bezpieczeństwo. – Dzisiaj ci, którzy informują o nieprawidłowościach, często robią to już po podjęciu decyzji o odejściu z instytucji, w której pracowali. Mieliśmy kilka sytuacji, gdy ktoś wskazywał ciekawe wątki, którymi powinniśmy się zająć, ale nie mógł już pomóc w weryfikacji informacji, bo przekazał je nam po odejściu z pracy. Prawdopodobnie to, że ludzie kontaktują się z mediami dopiero w takim momencie, wynika z braku gwarancji prawnych, że sygnalistów nie można zwolnić z pracy – zaznacza Mikołajewska.
Amerykańska agencja chroniąca rynek przed nadużyciami, Commodity Futures Trading Commission, przyznała prawie 200 mln dol. byłemu pracownikowi Deutsche Banku, który zgłosił obawy dotyczące manipulacji benchmarkiem stopy procentowej LIBOR. To największa w historii nagroda w ramach amerykańskiego programu dla sygnalistów. W ten sposób rządzący chcą zachęcić osoby do dzielenia się informacjami o naruszeniach.