Prokuratura Okręgowa w Szczecinie ponownie zdecydowała o umorzeniu śledztwa, mającego wyjaśnić przyczyny inwigilowania 37 osób, w tym m.in. dziennikarzy, do którego dochodziło w 2014 roku. Poszkodowani dziennikarze: Mariusz Gierszewski i Dominika Długosz-Gierszewska zapowiadają, że zaskarżą tę decyzję. – Komuś zależy, by tego nie wyjaśniać – mówi portalowi Wirtualnemedia.pl Gierszewski.
Sprawa dotyczy odprysku tzw. afery podsłuchowej, która – jak z czasem się okazało – w 2014 roku objęła zarówno polityków, jak i dziennikarzy, rzeczników prasowych rozmaitych instytucji, czy adwokatów.
Zaczęło się od rozpracowywania grupy z Gorzowa Wielkopolskiego podejrzewanej o przestępstwa podatkowe. W toku śledztwa „wciągnięto” do akt numer telefonu Jacka Dobrzyńskiego, który był wówczas rzecznikiem szefa CBA – Pawła Wojtunika. Wychodząc zaś od numeru rzecznika, objęto inwigilacją telefony kolejnych osób, które się z nim kontaktowały lub które miał zapisane w kontaktach. W tym Mariusza Gierszewskiego i kontaktujących się z nim wówczas osób.
Wśród poszkodowanych dziennikarzy byli ponadto Tomasz Machała, Jacek Nizinkiewicz i Dominika Długosz-Gierszewska. Postępowanie w 2017 roku wszczęła prokuratura okręgowa w Szczecinie, a w lipcu 2020 roku je umorzyła. Wówczas Mariusz Gierszewski wraz z Dominiką Długosz-Gierszewską złożyli zażalenie na tę decyzję, a wsparciem służyła reporterom Helsińska Fundacja Praw Człowieka.
W uzasadnieniu umorzenia podano, iż że policjanci, którzy w 2014 roku weszli w posiadanie numerów telefonów m.in. dziennikarzy, nie przekroczyli uprawnień – były to jedynie uchybienia regulaminowe. Prokuratura uznała też, że policja działa zgodnie z prawem, a pokrzywdzonym – mimo pozyskania ich bilingów – nie została wyrządzona istotna szkoda.
Prokuratura umarza ponownie
Po odwołaniu Gierszewskich sprawa wróciła do prokuratury, lecz ta teraz prokuratura ponownie ją umorzyła. W uzasadnieniu można przeczytać, że rozmowy z objętymi śledztwem numerami (wszystkie w 2014 roku łączyły się z Gierszewskim) nie wniosły niczego do sprawy, zatem dane dotyczące tego wątku śledztwa „najprawdopodobniej zniszczono”. Choć – jak podkreśla prokuratura – pewności co do tego nie ma.
W rozmowie z portalem Wirtualnemedia.pl Mariusz Gierszewski, dziennikarz śledczy Radia Zet, podkreśla, że i na to umorzenie zostanie złożone zażalenie z pomocą prawników Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka. – Myślę, że nadal są siły, którym zależy by sprawa nie została wyjaśniona do końca. Dlatego nie można tak tego zostawić – komentuje reporter.
Głos w sprawie zabrał w czwartek także inny poszkodowany, dziennikarz „Rzeczpospolitej” Jacek Nizinkiewicz. – Byłem podsłuchiwany za rządów PO–PSL. Ale nie na polityczne zlecenie. Prokuratura za rządów PiS właśnie umorzyła śledztwo. Po raz kolejny. Sprawa podsłuchiwania dziennikarzy przez policję za rządów PO–PSL nie ma wątku politycznego. Śledztwo na niego nie wskazuje. Ale jest to jeden z tych przypadków, który pozwala PiS twierdzić, że za rządów PO też podsłuchiwano (co jest prawdą), wskazując, że procederu dokonywano na polecenie poprzedniej władzy (co w tym przypadku prawdą nie jest) – napisał w felietonie w „Rzeczpospolitej”.
Kim jest Mariusz Gierszewski?
Gierszewski to dziennikarz śledczy. Z Radiem Zet związany był najpierw w latach 2001-2013 i 2015-2020. Pracował jako reporter sejmowy, dziennikarz ekonomiczny i śledczy. W latach 2013 – 2015 był rzecznikiem Narodowego Centrum Sportu. Latem 2013 roku zdecydował się na odejście z dziennikarstwa. W rozmowie z portalem Wirtualnemedia.pl tłumaczył, że na jego decyzję miała wpływ fatalna kondycja polskich mediów.
W czerwcu 2014 roku Gierszewski wrócił do dziennikarstwa, dołączając do zespołu redakcyjnego portalu NaTemat.pl. Pracował też w „Dzienniku Gazecie Prawnej”, „Pulsie Biznesu” i „Newsweeku”. Od września 2020 roku był reporterem Wirtualnej Polski, a w sierpniu 2021 roku wrócił do Radia Zet jako dziennikarz śledczy.