Ministerstwo Sprawiedliwości: Rada Wolności Słowa w ramach KRRiT, będzie nakładać grzywny egzekwowane w całej UE

B. minister Zbigniew Ziobro

To jest najlepszy czas, aby przyspieszyć prace nad projektem przepisów o wolności słowa w internecie i jak najszybciej skierować go do Sejmu – powiedział w piątek minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro. Wiceminister Sebastian Kaleta poinformował, że w efekcie konsultacji społecznych do projektu wpisano, że Rada Wolności Słowa będzie funkcjonowała w strukturach Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji i nakładała grzywny, a nie kary administracyjne.

– Jest rzeczą absolutnie niebywałą i nieakceptowalną, żeby w polskim państwie ktoś, prywatny właściciel medium, w tym wypadku społecznościowego, mógł tak głęboko ingerować i naruszać sferę wolności debaty politycznej i wpływać na przyszły wynik wyborów – mówił minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro o tym, że w środę fanpage Konfederacji został usunięty przez administrację Facebooka.

Jak dodał „nie ulega wątpliwości, że wypracowana przez długie lata relacja między danym środowiskiem politycznym, a jego odbiorcami, poprzez tego typu ingerencje napotyka bardzo poważne przeszkody i w konsekwencji rokuje na możliwości sprawnej komunikacji z wyborcami”.

Ziobro podkreślił, że „o demokracji możemy mówić wtedy i tylko wtedy, gdy mamy do czynienia z gwarancją wolności słowa i debaty”. – To są te wartości w samym centrum demokracji i te wartości takimi decyzjami wielkich korporacji internetowych i mediów społecznościowych jawnie zagrożone i naruszane – powiedział.

Zbigniew Ziobro chce, żeby projekt ustawy o ochronie wolności słowa w internecie trafił do Sejmu

Dlatego – zdaniem ministra – wskazuje to na potrzebę przepisów, które „zabezpieczałyby polskich obywateli i działające w Polsce środowiska polityczne przez tego rodzaju zewnętrzną, nieuprawniona i bezprawną w rozumieniu polskiej konstytucji, ingerencją prywatnych podmiotów”.

„To wydarzenie pokazuje zasadność naszej inicjatywy stworzenia specjalnej regulacji prawnej, która ograniczałaby co najmniej tego rodzaju praktyki. (…) Jeśli tak się nie stanie, będziemy obserwować kolejne, podobne wydarzenia ze strony tego lub innych mediów społecznościowych, które mogą ingerować na przykład w przededniu wyborów” – powiedział minister sprawiedliwości.

Przypomniał, że rok temu powstał w resorcie taki projekt ustawy i „to jest najlepszy czas, aby prace przyspieszyć i jak najszybciej skierować ten projekt do Sejmu”.

Projekt zakłada utworzenie Rady Wolności Słowa

Opracowany w resorcie sprawiedliwości projekt ustawy dotyczącej ochrony wolności słowa w internecie został przedstawiony przed rokiem i skierowany do kancelarii premiera z wnioskiem o wpisanie do wykazu prac legislacyjnych.

Jak przed rokiem informowano główne założenia propozycji, to m.in.: powołanie Rady Wolności Słowa złożonej z pięciu członków wybieranych przez Sejm oraz możliwość wniesienia reklamacji od decyzji serwisów społecznościowych o blokowaniu treści. Według projektu za naruszenia prawa Rada będzie mogła nakładać kary wynoszące od 50 tys. zł do 50 mln zł.

W ostatnich miesiącach trwały konsultacje tego projektu. W listopadzie przedstawiciele ośmiu organizacji, działających na rzecz branży internetowej w Polsce, w liście otwartym do ministra sprawiedliwości postulowali zaniechanie prac nad planowanymi regulacjami. Apel podpisali reprezentanci Business Centre Club, Cyfrowej Polski, IAA Polska, IAB Polska, Izby Wydawców Prasy, Konfederacji Lewiatan, Krajowej Izba Gospodarczej oraz Polskiej Izby Informatyki i Telekomunikacji.

Podobne stanowisko wyraziła Rada Przedsiębiorczości. Zwróciła uwagę, że zaproponowana ustawa pokrywa się z przedmiotem projektu rozporządzenia Unii Europejskiej pt. Akt o usługach cyfrowych (AUC), nad którym trwają prace z udziałem polskiego rządu.

Wiceminister sprawiedliwości Sebastian Kaleta poinformował w piątek, że w ramach trwających od końcówki września konsultacji otrzymano kilkaset uwag od kilkudziesięciu podmiotów, m.in. innych ministerstw, organów centralnych, Rzecznika Praw Obywatelskich i Sądu Najwyższego.

– Projekt ustawy uwzględniający część propozycji, które zostały przekazane w konsultacjach, jest gotowy i zostanie dzisiaj skierowany do dalszych prac Rady Ministrów. Jesteśmy w takim etapie procedury, że – tak jak wspomniał pan minister – ten projekt, jeśli będzie taka wola Rady Ministrów, może zostać przyjęty bardzo szybko, my to oczywiście będziemy rekomendować – zapowiedział.

Rada Wolności Słowa ma działać w ramach KRRiT, będzie nakładała grzywny

Wiceminister Kaleta poinformował, że na podstawie konsultacji społecznych zdecydowano wpisać do projektu, że Rada Wolności Słowa będzie umiejscowiona w strukturach Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji. Zwrócił uwagę, że KRRiT ma konstytucyjne kompetencje w obszarze ochrony wolności słowa.

– Oczywiście w trochę innym zakresie, niemniej w rozwiązania te za gwarantują pełną współpracę w ramach właśnie wolności na różnych płaszczyznach – zaznaczył Kaleta.

Wcześniej zapowiadano, że za obsługę Rady Wolności Słowa będzie odpowiadał Urząd Komunikacji Elektronicznej. Jego prezes Jacek Oko w swojej opinii do projektu zwrócił uwagę, że w Urzędzie nie pracują obecnie osoby specjalizujące się w analizie i kontroli treści, a zatrudnienie jednego pracownika w UKE kosztuje średnio 11,6 tys. zł brutto.

Ponadto w projekcie rozszerzono listę podmiotów, które będą pozwalały Radzie Wolności Słowa dokonywać rozstrzygnięć. – Pojawiały się zarzuty, że taka rada kilkuosobowa może nie mieć wszystkich informacji z każdej dziedziny, by prawidłowo oceniać dokonywane zgłoszenia – wyjaśnił.

– Wprowadzamy, w związku z pewnymi postulatami również wewnątrz rządu, możliwość przede wszystkim wskazywania ekspertów. Rada Wolności Słowa będzie korzystała z ekspertów, którzy będą rekomendowani przez takie organizacje jak Naczelna Izba Lekarska, organizacje, samorządy zawodowe, również specjalistyczne urzędy centralne – wyliczył. – Tak żeby podmioty te mogłyby świadczyć swoją wiedzą rozpoznawanych sprawach – podkreślił.

Projekt zakłada też wprowadzenie statusu podmiotów sygnalizacyjnych. – Chodzi o to, żeby urzędy mogły certyfikować organizacje samorządy instytucje, które mają szczegółową wiedzę i znaczenie w zakresie poszczególnych dziedzin życia, tak żeby to te podmioty mogły zgłaszać Radzie Wolności Słowa ewentualne naruszenia, dezinformacje w zakresie tego co jest publikowane w serwisach społecznościowych – opisał Sebastian Kaleta. – Wówczas serwisy społecznościowe będą rozpoznawać te wnioski Rada Wolności Słowa będzie sprawdzała czy ewentualnie w dokonano prawidłowych rozstrzygnięć – dodał.

W nowej wersji projektu zapisano, że w przypadku potwierdzonych naruszeń Rada Wolności Słowa będzie nakładała nie kary administracyjne, tylko grzywny. – Oznacza to, że w świetle również prawa unijnego takie kary będą egzekwowane we wszystkich państwach Unii Europejskiej – opisał Kaleta.

Wiceminister mówił, że przygotowany projekt ustawy nie stoi w sprzeczności z rozwiązaniami, które w przyszłości być może staną się prawem unijnym. Podkreślał znaczenie prawa użytkowników w Polsce do przywrócenia treści, jeśli została usunięta pod fałszywym oskarżeniem o naruszenie przez tą treść porządku prawnego.

Dlaczego Facebook usunął fanpage Konfederacji

Facebookowy fanpage Konfederacji, który lubiło ponad 670 tys. użytkowników, został usunięty przez administrację platformy w środę wczesnym popołudniem. Kilka godzin wcześniej przedstawiciele Facebooka zapowiedzieli to kancelarii premiera, która przekazała tę informację politykom Konfederacji.

Biuro prasowe polskiego oddziału koncernu Meta, do którego należy Facebook, w oświadczeniu uzasadnia, że fanpage Konfederacji skasowano, ponieważ wiele razy naruszano tam zasady obowiązujące na platformie.

– Chcemy aby Facebook był miejscem gdzie ludzie mogą wyrażać swoje opinie, ale także czuć się bezpiecznie. Dlatego wprowadziliśmy Standardy społeczności, które określają jakiego rodzaju treści są dozwolone na naszych platformach i usuwamy wszystkie treści, które je naruszają – zaznaczyła firma.

– W zgodzie z tymi zasadami usunęliśmy stronę Konfederacji, która wielokrotnie naruszała Standardy społeczności, w szczególności dotyczące zasad walki z COVID-19 i środków ostrożności z tym związanych oraz mowy nienawiści – dodała.

Wyliczono, że na fanpage’u partii zamieszczano „fałszywe twierdzenia o tym, że maski nie ograniczają rozprzestrzeniania się choroby, że śmiertelność COVID-19 jest taka sama lub niższa niż grypy, a także że szczepionki na COVID-19 nie zapewniają żadnej odporności i są nieefektywne”, a także „treści bezpośrednio atakujące inne osoby na podstawie tzw. cech chronionych, takich jak narodowość czy orientacja seksualna”.

Morawiecki: nie ma zgody polskiego rządu na tę decyzję Facebooka

W środę wieczorem premier Mateusz Morawiecki we wpisie na swoim fanpage’u skrytykował usunięcie profilu Konfederacji. – Wolność słowa ma sens tylko, jeśli każdy może swobodnie prezentować swoje poglądy, jednocześnie nie niszcząc wolności drugiego człowieka – stwierdził.

– Decyzja Facebooka o zamknięciu profilu Konfederacji uderza w podstawowe wartości demokratyczne. Nie ma i nie będzie na to zgody polskiego rządu – podkreślił Morawiecki.

Jego zdaniem „cyfrowa cenzura jest dziś potężnym zagrożeniem dla demokracji”. – Właściciele platform społecznościowych muszą zrozumieć, że wolność debaty oznacza, że pojawiają się w niej poglądy, z którymi się nie zgadzamy – ocenił szef rządu.

– Z posłami Konfederacji spierałem się wiele razy i nie szczędziłem im słów krytyki. A oni mi. Ale krytyka nie oznacza zamykania siłą ust. Dlatego staję dziś po ich stronie. Nie zgadzam się, by odbierano Konfederacji prawo głosu – dodał.

Minister ds. cyfryzacji apeluje do Mety o przywrócenie fanpage’a Konfederacji

Z kolei Janusz Cieszyński, minister w kancelarii premiera odpowiadający za cyfryzację, zamieścił na Twitterze skan oficjalnego pisma skierowanego do koncernu Mety. Podkreślił, że polskie władze prowadzą wiele działań mających na celu walkę z dezinformacją o epidemii.

– Tym niemniej w imieniu rządu Rzeczpospolitej Polskiej chciałbym wyrazić w najostrzejszych słowach protest wobec waszej decyzji i wezwać do przywrócenia tego profilu na Facebooka – podkreślił.

Zdaniem Cieszyńskiego usunięcie fanpage’a Konfederacji stanowi niebezpieczny precedens, w którym „legalnie działająca partia polityczna, ciesząca się znaczącym poparciem i mająca reprezentację w parlamencie, traci ważną platformę dotarcia do wyborców”. Dodał, że to także groźny sygnał dla Francji, Węgier i Szwecji, gdzie w br. zaplanowano wybory.

– Sądzę, że w waszym interesie jest, żeby wyborcy z tych krajów nie czuli się zaniepokojeni sytuacją w Polsce, gdzie elektorat liczący ponad milion osób został odcięty od swojej reprezentacji w parlamencie – napisał.

Minister zauważył, że administracja Facebooka może usuwać konkretne wpisy. – Natomiast blokując całkowicie profil partii, wysyłacie sygnał polityczny mający niewiele wspólnego z równością argumentów w dyskusji na temat covid oraz przywołujący na myśl najgorsze – zwłaszcza dla Polaków – skojarzenia z cenzurą prewencyjną – skomentował.

– Standardy społeczności Facebooka nie mogą być pretekstem do niszczenia demokracji, w której różne poglądy ścierają się na równym gruncie – podkreślił Cieszyński.

Kancelaria premiera „głęboko nie zgadza się” z usunięciem fanpage’a Konfederacji

Do sprawy odniosła się także kancelaria premiera w komunikacie zamieszczonym w środę po południu na swojej stronie internetowej.

– Facebook poinformował dziś o usunięciu profilu Konfederacji, argumentując swoją decyzję „wielokrotnym naruszaniem standardów społeczności”. Kancelaria Prezesa Rady Ministrów głęboko nie zgadza się z decyzją, której skutkiem jest ograniczenie możliwości funkcjonowania w Internecie legalnie działającej w Polsce partii politycznej – czytamy w oświadczeniu.

– Różnice, pomiędzy stanowiskami rządu, a przedstawicielami partii politycznych wyrażane są w debacie publicznej i oceniane przez wyborców w procesie demokratycznym. Usuwanie stron ugrupowań parlamentarnych z mediów społecznościowych przez administracje międzynarodowych portali, godzi w podstawowe wolności obywatelskie i nie może być akceptowane – podkreślono.

Wskazano, że usunięcie całego profilu z powodu zamieszczania na nim niezgodnych z naukową wiedzą informacji na temat pandemii stanowi „przykład cenzury prewencyjnej i w kontekście braku symetrycznych działań wobec innych treści tego typu, rodzi podejrzenie, że faktyczne powody decyzji administracji portalu mogły być inne, niż wskazane w oświadczeniu”.

– Konfederacja jest legalnie działającą w Polsce partią polityczną i powinna mieć możliwość korzystania na równych prawach z platform społecznościowych. Pozycja firm technologicznych w systemie demokratycznym nie powinna dawać im możliwości arbitralnego i pozostającego poza jakąkolwiek kontrolą kontrolowania treści. Znalazło to odzwierciedlenie w stanowisku Polski podczas prac nad Digital Services Act, którego celem powinno być zapewnienie możliwości nadzoru nad polityką moderacji stosowaną przez wielkie platformy cyfrowe” – zaznaczono.

Napisano ponadto, że Facebook jest monopolistą i ze względu na swoją dominującą pozycję powinien podlegać szczególnej kontroli w zakresie ewentualnego nadużywania swojej pozycji wobec innych podmiotów.

„Powoływanie się na argumenty swobody prowadzenia działalności gospodarczej jest w tym przypadku zupełnie chybione, ponieważ to właśnie nadzór nad monopolami, a nie dowolność w ich funkcjonowaniu, stanowi fundament działania rynku. Blokowanie dostępu do Facebooka dla organizacji społecznych stanowi realne zagrożenie dla wolności słowa w debacie publicznej” – czytamy w komunikacie kancelarii premiera.