Szef TAI o inwigilacji Brejzy: problemem jakość opozycji, a nie działania służb

Jarosław Olechowski

Wielu dziennikarzy oceniło, że inwigilacja senatora Platformy Obywatelskiej za pomocą programu Pegasus to bardzo poważny problem obozu rządzącego. – Problemem jest jakość opozycyjnych kadr, a nie działania służb – skomentował Jarosław Olechowski, dyrektor Telewizyjnej Agencji Informacyjnej. – Wszystko wskazuje, że pan też będzie siedział. Jeśli potwierdzi to niezależna prokuratura, że wykorzystywaliście materiały z bezprawnej inwigilacji. Przypilnujemy tego – napisał do niego poseł PO Michał Szczerba.

W czwartek po południu Associated Press podała, że telefony Krzysztofa Brejzy były inwigilowane w czasie kampanii wyborczej w 2019 roku. Według danych organizacji Citizen Lab z Uniwersytetu w Toronto, na telefon polityka włamywano się Pegasusem łącznie 33 razy. Cyberataki trwały od 26 kwietnia 2019 r. do 23 października 2019 r.

„Trudno się dziwić, że stosując takie metody PiS wygrał wybory” – skomentował na Twitterze polityk.

Krzysztof Brejza to trzecia osoba publiczna z Polski, która według Citizen Lab była poddawana inwigilacji przy pomocy oprogramowania Pegasus. Izraelskie narzędzie, w zamyśle służące głównie do walki z terroryzmem, daje pełen dostęp do danych ze śledzonego urządzenia, umożliwia zdalne włącznie w nim mikrofonu i kamery.

Pod koniec maja 2019 roku odbyły się wybory do Parlamentu Europejskiego, a w październiku 2019 roku – do polskiego parlamentu. Brejza bez powodzenia kandydował do PE, a potem był szefem sztabu wyborczego Koalicji Obywatelskiej w kampanii do Sejmu i Senatu.

– Skupienie ataków w trakcie kampanii wyborczej (szefowałem sztabowi KO od 26.06.2019), ataki ustały po wyborach – zauważył Brejza na Twitterze. – Atakowany byłem też w kwietniu i maju – wtedy kandydowałem w wyborach do PE – dodał.

Sugestie, że służby nielegalnie wykorzystują metody kontroli operacyjnej do gry politycznej są fałszywe – powiedział w czwartek PAP rzecznik ministra koordynatora służb specjalnych Stanisław Żaryn. „Wszystkie tezy mówiące, że służby wykorzystują tego typu metody w pracy operacyjnej do gry politycznej są fałszywe” – podkreślił w rozmowie z PAP rzecznik ministra koordynatora służb specjalnych Stanisław Żaryn.

Inwigilacja Brejzy polskim Watergate?

Wielu dziennikarzy na Twitterze oceniło, że informacje o śledzeniu telefonu Krzysztofa Brejzy mogą wywołać dużą aferę polityczną. – To już jest murowany kryminał. Panowie Kamiński i Wąsik stanęli w równym szeregu z reżimami takimi jak saudyjski, które używały Pegasusa do inwigilowania swoich przeciwników politycznych i ich unicestwiania. Pałkarze z TVP również – skomentował Grzegorz Rzeczkowski z „Polityki”.

– Niektórzy piszą o „podsłuchiwaniu” pegasusem. Należy się wyjaśnienie. Pegasus potrafi przechwycić zdjęcia, wideo, e-maile, SMS-y, listę kontaktów, śledzić lokalizację, włączać mikrofon i kamerę smartfona, rejestrować rozmowy z każdego komunikatora, robić screeny. Tak w skrócie – wyliczył Kamil Dziubka z Onetu. – Wygląda na to, że rząd @pisorgpl (podobnie jak ten w PRL) dorobił się swojego III Departamentu. Kiedy parlamentarna komisja śledcza? – spytał Jarosław Jabrzyk z TVN24.

Pojawiły się porównania do afery Watergate z USA w latach 70., w której sztab prezydenta Richarda Nixona nielegalnymi metodami próbował atakować przeciwników, żeby ułatwić mu reelekcję. W konsekwencji Nixon ustąpił ze stanowiska.

– Inwigilowanie szefa kampanii głównej partii opozycyjnej przed wyborami to polityczny skandal. W demokratycznym państwie nie ma miejsca na takie metody. W kolejnych miesiącach zapewne wyjdzie więcej przypadków używania #Pegasus.a wobec oponentów PiS. Kaczyński idzie drogą Nixona – napisał Piotr Drabik z Radia ZET.

– W kontekście hackowania Brejzy opozycja ma ścieżkę do sformowania większości w sprawie komisji śledczej – w interesie zarówno Kukiza jak i Konfederacji jest wyjaśnienie tej sprawy, byliby zupełnymi idiotami, sądząc, że ich to nie dotyczy – skomentował Michał Danielewski z OKO.press.

Szef TAI: problemem jest jakość opozycyjnych kadr

Zupełnie inną opinię wyraził Jarosław Olechowski, dyrektor Telewizyjnej Agencji Informacyjnej zarządzającej TVP Info oraz programami informacyjnymi i publicystycznymi w innych kanałach TVP.

– Przypominam, że w sztabie kandydatki @Platforma_org na prezydenta @M_K_Blonska doradzał Sławomir Nowak podejrzany o wielomilionową korupcję. Czy jeżeli służby badały jego kontakty to też będzie to „polskie Watergate”? Problemem jest jakość opozycyjnych kadr, a nie działania służb – ocenił.

Podobnie skomentował sprawę Samuel Pereira, szef portalu TVP.Info. – Jeśli przestępcy kreują się na ofiary operacyjnych działań państwa polskiego, to jak mają się czuć wszyscy ci ludzie, których oni skrzywdzili? Pomyślcie o tym – napisał.

Dziennikarze zwrócili uwagę Olechowskiemu, że połączył ze sobą dwie niezwiązane sprawy. – Brejza nie nazywa się Nowak, tak jak Nowak nie nazywa się Brejza. Kontrolę operacyjną zarządzić może tylko sąd i może być to podsłuch, a nie ordynarny włam do telefonu za pomocą Pegasusa – napisał Piotr Żytnicki z „Gazety Wyborczej”. –

Przypominam, że marszałek Kidawa-Błońska kandydowała w 2020 r. Podsłuchy są z 2019 r. i dotyczą polityka, który o nic nie był podejrzany – stwierdził Patryk Słowik z Wirtualnej Polski. – – Co to jest za kuriozum! o co był podejrzewany Krzysztof Brejza, kiedy go podsłuchiwaliście? toczyło się wobec niego jakieś postępowanie? zna pan jakieś zarzuty wobec ówczesnego szefa sztabu PO poza tym, co wymyślaliście w TVP? – spytała Agata Szczęśniak z OKO.press.

Do wpisu Jarosława Olechowskiego odniósł się też poseł PO Michał Szczerba. – Wszystko wskazuje, że pan też będzie siedział. Jeśli potwierdzi to niezależna prokuratura, że wykorzystywaliście materiały z bezprawnej inwigilacji. Przypilnujemy tego – zapowiedział.

Pegasus śledził Giertycha i Wrzosek

Kilka dni temu agencja Associated Press poinformowała, że z pomocą systemu Pegasus inwigilowano adwokata Romana Giertycha i prokurator Ewę Wrzosek. Telefon Giertycha miał być inwigilowany 18 razy w czasie wyborów parlamentarnych w 2019 roku. Badająca inwigilacje Pegasusa kanadyjska firma Citizen Lab zaznaczyła, że nie da się ustalić, kto dokonywał inwigilacji prawników. Dodała jednak, że z oprogramowania nie korzystają prywatne podmioty, a rządowe agencje.

Premier Mateusz Morawiecki w środę skomentował sprawę: – Zanim jakiekolwiek zarzuty zostaną skierowane, pozwólmy, by najpierw można było wyjaśnić, czy doniesienia są jakkolwiek zbieżne z rzeczywistością.

„Fakt, czy fake news, fakt medialny można stworzyć bardzo łatwo. Jedne media podadzą drugim i drugie już podają za tymi pierwszymi, że doszło do takiej, czy takiej nieprawidłowości. Walka z fake newsami i nieprawidłowościami w procesach komunikacyjnych, w przedstawianiu różnych spraw, faktów to jest jedno z ważniejszych działań społecznych, publicznych, z którymi dzisiaj wszyscy się musimy borykać” – dodał Morawiecki.

Pod koniec listopada władze Izraela ograniczyły listę państw, do których sprzedają narzędzia służące do inwigilacji i cyberataków, w tym systemu szpiegowskiego Pegasus. Na liście potencjalnych kupców brakuje Polski i Węgier – oba kraje uznano za reżimy autorytarne.

Według „Gazety Wyborczej” decyzja Izraela o odmowie obsługi i serwisowania systemów śledczych oznacza, że z chwilą wygaśnięcia kupionych przez Polskę licencji systemy nie nadają się do użytku. „Wyborcza”, powołując się na swe nieoficjalne informacje, pisze, że „polskie służby próbowały obejść problem, usiłując kupić pokrewne oprogramowanie w USA”. To jednak okazało się niemożliwe.

„Plan +obejścia+ Izraela jest nie do zrealizowania, bo amerykańskie spółki działają, opierając się na izraelskich rozwiązaniach i licencji, więc też muszą pytać o zgodę” – twierdzi „GW”.

SMS-y Brejzy ujawniła TVP, zawiadomienie do prokuratury

Pod koniec października Krzysztof Brejza zawiadomił prokuraturę, że CBA, a następnie Telewizja Polska, bezprawnie pozyskały esemesy z jego telefonu. TVP latem 2019 roku wielokrotnie publikowała te wiadomości – jak twierdzi Brejza – przedstawiając je w zmanipulowany sposób.

Brejza twierdził, że informacje z jego telefonu prawdopodobnie pozyskali agenci CBA oraz prokuratorzy przy użyciu systemu Pegasus latem 2019 roku, gdy był szefem sztabu wyborczego KO w wyborach parlamentarnych.

„Następnie treści te ujawniono nieustalonemu kręgowi osób, czego skutkiem było ich opublikowanie w artykule portalu TVP Info we wrześniu 2019 roku, a następnie w wielu innych publikacjach, czym przekroczono uprawnienia i działano na szkodę prywatnego interesu pokrzywdzonego Krzysztofa Brejzy, tj. o przestępstwo typizowane w artykule 267 paragraf 1, 3 i 4 Kodeksu karnego w związku z artykułem 231 paragraf 1 Kodeksu karnego” – tak brzmiał fragment zawiadomienia, cytowany przez Onet.

Latem 2019 roku TVP Info, „Wiadomości” i portal TVP.Info opublikowały kilka esemesów, jakie miały pochodzić z telefonu Krzysztofa Brejzy, a które miały dowodzić, iż – będący wówczas posłem Brejza osobiście instruował w jaki sposób mają działać podlegli ratuszowi urzędnicy w celu oczerniania kontrkandydatów Ryszarda Brejzy.

SMS-y – rzekomo instruujące współpracowników co, gdzie i jak pisać w internecie – miały pochodzić z materiałów ze śledztwa. Portale Wyborcza.pl i Onet opisały, że Krzysztof Brejza we wrześniu powiadomił prokuraturę, iż zostały one pozyskane bezprawnie, a następnie wyciekły do TVP.

”Treść opublikowanej korespondencji faktycznie znajduje się w telefonie Krzysztofa Brejzy, tymczasem Krzysztof Brejza nigdy nikomu nie udostępnił zawartości swojego telefonu. Telefon ten nie był też zabezpieczony do żadnego postępowania” – przytacza treść zawiadomienia Wyborcza.pl.

– Cytowane przez TVP (esemesy) pochodzą z lat 2014-15. Ich pozyskanie nie mogło być zatem ani wynikiem legalnego podsłuchu, który mógł zostać zarządzony ponad dwa lata później, ani nie mogły pochodzić z danych przechowywanych przez operatora sieci komórkowej – pisze „Wyborcza”.

Inną kwestią jest to, że – jak twierdzi polityk – TVP nie pokazała prawdziwych treści trzech publikowanych wiadomości, lecz zmanipulowaną. Według senatora KO w materiałach publicznego nadawcy jako SMS-y jego autorstwa cytowano te, które otrzymał w zupełnie innych sprawach.

Brejza chce od TVP przeprosin i 200 tys. zł zadośćuczynienia

Brejza dowodził w piśmie do prokuratury, że „jest niemal pewne, że opublikowany (w TVP) materiał został pozyskany przez służby specjalne poprzez włamanie na telefon (za pomocą systemu Pegasus) i włączony w materiały operacyjne śledztwa”.

– Dwukrotnie publikowano materiał w głównym wydaniu ‚Wiadomości’ w pierwszym programie Telewizji Polskiej (TVP 1) i 16 razy w TVP Info (…) Tylko jeden z artykułów zawierający wspomniane SMS-y powielany był aż 1824 razy w mediach”. Polityk żąda więc od publicznego nadawcy (w cywilnym procesie) przeprosin i 200 tys. zł zadośćuczynienia.

Informacje o inowrocławskiej „farmie trolli” publikował też na swoim profilu twitterowym Samuel Pereira, szef portalu TVP.Info. Sam portal też opisywał tę historię.

– Poseł Brejza osobiście kierował akcją „w ramach poligonu”. Jedna z instrukcji (pisownia oryginalna): „moźna poktepać serie komentarzy krótkie glosuje na brejze ja tez rownie glosuje na brejze, itp. ltd. Nie wdawać się w dyskusje ale klepać co jakiś czas” – stwierdził Pereira w sierpniu 2019 roku.

W tym tygodniu Sąd Okręgowy w Bydgoszczy zdecydował, że tekst na portalu TVP.Info, wykorzystujący esemesy senatora Krzysztofa Brejzy, ma być opatrzony adnotacją, iż może naruszać jego dobra osobiste polityka. – W tej sprawie stoję po stronie ofiar. Nie dam się zastraszyć – skomentował Samuel Pereira portalowi Wirtualnemedia.pl.