„Adwokat, dziennikarz czy ksiądz przy Pegasusie i braku kontroli nad służbami jest bez szans”

Inwigilacja pełnomocnika liderów głównej partii opozycji za pomocą Pegasusa jest, zdaniem eksperta, „sytuacją nierówności wiedzy i broni między siłami politycznymi”. – To zagrożenie dla procesów demokratycznych – podkreśla Wojciech Klicki. I dodaje, że konieczne jest powołanie instytucji, mogącej kontrolować służby specjalne.

Agencja Associated Press poinformowała, że z pomocą systemu Pegasus inwigilowano adwokata Romana Giertycha i prokurator Ewę Wrzosek. Telefon Giertycha miał być inwigilowany 18 razy w czasie wyborów parlamentarnych w 2019 roku. Badająca inwigilacje Pegasusa kanadyjska firma Citizen Lab zaznaczyła, że nie da się ustalić, kto dokonywał inwigilacji prawników. Dodała jednak, że z oprogramowania nie korzystają prywatne podmioty, a rządowe agencje.

Giertych poinformował, że podsłuchiwano (lub próbowano) jego rozmowy m.in. z Donaldem Tuskiem, Grzegorzem Schetyną, Radosławem Sikorskim, Borysem Budką czy Władysławem Kosiniakiem-Kamyszem.

W poniedziałek prawnik opublikował na YouTubie film, w którym opisał szczegóły ataku. „Dzień po dniu, godzina po godzinie, rząd PiS-u chciał wiedzieć, co robię. Miał taką potrzebę, aby wiedzieć, z kim rozmawiam, miał potrzebę używania mikrofonu, kamer i nagrywania tego, co się wokół mnie dzieje” – opowiadał Giertych. Jego zdaniem, rządzący najbardziej obawiają się ujawnienia szczegółów taśm Jarosława Kaczyńskiego i Geralda Birgfellnera, którego Giertych reprezentował (sprawa wież w Warszawie), czy afery podkarpackiej.

Giertych: Po 10 stycznia zostanie złożone zawiadomienie do włoskiej prokuratury

„Tak drastyczne naruszenie tajemnicy adwokackiej zostało w Polsce ujawnione po raz w pierwszy” – zaznaczył prawnik. I dodał, że dwa przypadki inwigilacji rozmów miały miejsce, kiedy przebywał na terenie Włoch. W związku z tym zapowiedział zawiadomienie włoskiej prokuratury o możliwości popełnienia przestępstwa przez Mariusza Kamińskiego, Jarosława Kaczyńskiego, Zbigniewa Ziobrę i Bogdana Święczkowskiego.

Giertych dodaje, że zawiadomienie jego prawnicy złożą po świętach. Na razie jednak nie mówi o szczegółach. – W środę mam spotkanie z adwokatami, będę wiedział więcej. Realnie wszystko zostanie złożone po 10 stycznia – informuje w rozmowie z Wirtualnemedia.pl.

Rzecznik prasowy ministra koordynatora służb specjalnych Stanisław Żaryn w przesłanym stanowisku zaznaczył: „sugestie, że polskie służby wykorzystują metody pracy operacyjnej do walki politycznej, są nieuprawnione”. – Oczywiście, podsłuchiwanie w 2019 roku dwanaście razy przed wyborami nie mogło mieć żadnego związku z polityką. Każdy to wie. Sprawa dwóch wież miała czysto kryminalny charakter, żadnego wpływu na politykę – ironizuje Giertych. Jak jednak dodaje, temat ten miał „pewien wpływ polityczny”. – Myślę, że rząd mógłby być tym wpływem zainteresowany – podkreśla prawnik.

Tysiące podsłuchów

Fundacja Panoptykon zwraca uwagę, by na problem „nie patrzeć przez pryzmat osób, których on dotknął – rzecz nie w tym, czy ufamy i lubimy mecenasa Giertycha, czy wręcz przeciwnie”. Zdaniem fundacji, istotą sprawy jest fakt, „że narzędzie do totalnej inwigilacji, które miało służyć do ścigania najgroźniejszych terrorystów, jest wykorzystywane przeciwko osobom krytycznym względem rządu, a jako obywatele nie mamy szansy, by sprawa ta została gruntownie i rzetelnie wyjaśniona”.

Panoptykon informuje, że w 2019 roku policja założyła 8065 podsłuchów, ale tylko w 16 proc. spraw uzyskano dzięki nim dowody do procesu karnego. Co więcej, dodaje, „sądy rutynowo wydają na nie zgody” – dzieje się tak w 99 proc. przypadków.

Wojciech Klicki, prawnik i aktywista z Panoptykonu, zajmujący się tematem służb, mówi, że problem nie pojawił się za czasów obecnej władzy. – Porównania z przeszłością są zasadne: nigdy, ani za Platformy, ani za PiS, nie dorobiliśmy się porządnej kontroli nad służbami, w efekcie zawsze dochodziło do nadużyć. Pegasus to jakościowa różnica względem dotychczasowych możliwości – on jest permanentną inwigilacją, wkroczeniem w każdą sferę życia – zaznacza w rozmowie z Wirtualnemedia.pl.

Czy dziennikarze powinni się bać? – Ostatnie informacje na temat inwigilacji dziennikarzy wygłaszał minister Kamiński w ramach tzw. audytu w 2015 roku, kiedy PiS przejął władzę. Ale za tym audytem, z którego miało wynikać, że inwigilowano kilkudziesięciu dziennikarzy, nie poszło nic dalej. Nie wiem nic na temat postępowań karnych czy cywilnych, które byłyby wszczęte w wyniku tego audytu – mówi Klicki.

I dodaje, że sytuację z mecenasem Giertychem można porównać właśnie do sytuacji z dziennikarzem. – Jako czynny adwokat Giertych ma obowiązki związane z ochroną tajemnicy obrończej, tak jak dziennikarze mają obowiązek ochrony tajemnicy źródeł. Smutny wniosek z sytuacji z Giertychem jest taki, że – nieważne, czy ktoś jest adwokatem, dziennikarzem czy księdzem – przy takich narzędziach jak Pegasus i jednoczesnym braku kontroli nad służbami jest bez szans. Służby, jeżeli będą chciały, dotrą do tajemnicy. A tajemnice nie są dla adwokata czy dziennikarza, ale dla ich klientów czy źródeł. Z tej perspektywy problem z Pegasusem wykracza poza inwigilację konkretnego adwokata czy prokuratorki, jest problemem o szerszej wadze społecznej – mówi prawnik.

Potrzeba instytucji kontrolującej służby

Niedawno władze Izraela (Pegasus jest produktem tamtejszej firmy NSO Group) ograniczyły listę państw, do których sprzedają Pegasusa. Zabrakło na niej m.in. Arabii Saudyjskiej, Maroka, Meksyku, Węgier i Polski.

– To znamienne, że jesteśmy skreślani z listy państw, do których taką technologię można eksportować bez zagrożenia dla prywatności i praw człowieka ich mieszkańców. Nasza władza stawiana jest w jednym szeregu z władzami niedemokratycznymi – komentuje Klicki.

Co musiałoby się zmienić, żeby sądy rutynowo nie zezwalały na zakładanie podsłuchów? – Głównym powodem godzenia się sądów jest to, że oceniając wniosek o podsłuch, muszą oprzeć się wyłącznie na tym, co powiedzą im służby. A te mogą ukryć, że chodzi o podsłuchiwanie Giertycha czy nawet samego sędziego. Sędzia może rozpatrywać wniosek o podsłuchiwanie samego siebie i nie zorientować się. We wniosku nie ma bowiem nazwiska, jest tylko „osoba posługująca się telefonem o numerze IMEI…”, którego nikt nie pamięta – zaznacza ekspert.

– Co by musiało się zmienić? Kontrola sądu nad podsłuchami to tylko element całościowej zmiany, której potrzebujemy: stworzenia niezależnej instytucji, która będzie zajmować się kontrolowaniem służb. Która, w sytuacji poważnych zarzutów związanych z inwigilacją adwokata, który reprezentował Tuska czy Sikorskiego, przyjdzie do służby, odpowiadającej za to i będzie mogła nakazać jej wyjaśnienie sytuacji i poinformowanie opinii publicznej o rezultatach tej kontroli. W sprawie Giertycha czy Brejzy nie chodzi wyłącznie o ingerencję w prawo do prywatności tych osób. Podsłuchiwanie szefa sztabu głównej partii opozycyjnej albo pełnomocnika liderów tej partii to sytuacji nierówności wiedzy i broni między siłami politycznymi. To zagrożenie dla procesów demokratycznych. Stąd taka instytucja jest niezbędna.

Projekt bez szans w tej kadencji Sejmu

Czy w tej kwestii możemy wzorować się na innych krajach? – Jak najbardziej. Postulat powołania takiej instytucji został szczegółowo opisany przez zespół ekspertów, który działał przy rzeczniku praw obywatelskich. Byłem jego członkiem, znaleźli się w nim zarówno ludzie związani z ochroną praw człowieka, jak i ludzie służb. Wypracowaliśmy propozycję modelu, który pozwalałby połączyć skuteczność służb z minimalizacją nadużyć. Model związany ze stworzeniem takiej instytucji jest powszechną taktyką w państwach członkowskich Unii Europejskiej, Wielkiej Brytanii czy Norwegii. Jesteśmy jednym z nielicznych państw, w których takiej instytucji nie ma – podkreśla Klicki.

Na czym stanął proces stworzenia tej instytucji? – Zespół przygotował raport „Osiodłać pegaza”. Niedawno jako Panoptykon pytaliśmy wszystkie partie polityczne, co sądzą o rezultatach. Wszystkie z jednym – ale znacznym, kluczowym wręcz – wyjątkiem uznały stworzenie instytucji za słuszny postulat. Nasza petycja podpisana przez kilka tysięcy osób czeka na rozpatrzenie w Sejmie i Senacie. PiS jednak tego nie popiera i w tej kadencji nie ma szans na realizację postulatu – uważa Klicki.

Jak działa Pegasus

Oprogramowanie Pegasus może pobierać wiadomości, zdjęcia i kontakty ze smartfonów, na których zostanie zainstalowane, a także podsłuchiwać rozmowy telefoniczne. Do tego celu wykorzystuje m.in. SMS-y, komunikator WhatsApp oraz aplikację iMessages w systemie iOS.

System Pegasus miał także inwigilować najbogatszego człowieka na świecie, Jeffa Bezosa.

W lipcu tego roku 17 redakcji wspólnie opublikowało właśnie wyniki dziennikarskiego śledztwa analizującego listę 50 tys. numerów telefonów, które klienci NSO Group mogli wybrać do nadzorowania poprzez oprogramowanie Pegasus. Sprawdzono, że były na niej telefony co najmniej 600 polityków, 85 działaczy na rzecz praw człowieka oraz 180 dziennikarzy, m.in. korespondentów zagranicznych dzienników „The Wall Street Journal” i „El Pais”, telewizji CNN i France 24 oraz agencji AFP, Reuters i Associated Press.

Klientami izraelskiej NSO Group, którzy zlecali śledzenie konkretnych numerów, były rządy co najmniej 10 państw, w tym Azerbejdżanu, Kazachstanu, Meksyku, Arabii Saudyjskiej, Węgier, Indii i Zjednoczonych Emiratów Arabskich.