Pytlakowski o chorobie Gowina opisanej przez „Sieci”: Tu standardem powinna być cisza

"Jeżeli dziennikarzowi brakuje uczciwości zmienia się w politruka" – mówi Piotr Pytlakowski, dziennikarz "Polityki"

Tygodnik „Sieci” w najnowszym wydaniu opublikował tekst o pobycie Jarosława Gowina w szpitalu psychiatrycznym i rzekomej próbie samobójczej. Zdaniem Piotra Pytlakowskiego z tygodnika „Polityka”, w takich sytuacjach trzeba wykazać się zakodowaną przyzwoitością, która nie pozwala wykorzystywać choroby do gry politycznej. “Przyzwoitości żadne spisane standardy nie nauczą” – mówi w krótkiej rozmowie z Press.pl.

Tygodnik „Sieci” opublikował tekst o pobycie Jarosława Gowina w szpitalu psychiatrycznym, rzekomej próbie samobójczej. Jak opisywać choroby polityków? Czy mamy do tego prawo?

Jest tylko jedna sytuacja, kiedy zachodzi możliwość wnikania dziennikarzy w stan zdrowia polityka. Ma ona miejsce wtedy, gdy polityk jest u władzy, podejmuje decyzje – jest prezydentem, premierem, ważnym ministrem. Wtedy jego stan zdrowia może mieć związek z podejmowanymi decyzjami. W Stanach Zjednoczonych dziennikarze wnikliwie obserwują stan zdrowia prezydentów, szczególnie jeśli są leciwi jak aktualny prezydent Joe Biden. Jednak robią to nie dlatego, że są wścibscy, tylko chcą wiedzieć czy państwo jest bezpieczne. Natomiast jeżeli polityk jest spoza obozu rządzącego, tak jak Jarosław Gowin teraz – on nie ma wpływu na nic teraz, a do tego uległ załamaniu, depresji, to jest to bardzo delikatna sytuacja. Nie wyobrażam sobie, że można próbować diagnozować takiego polityka, wchodzić z kopytami w jego stan zdrowia, w sytuacji, kiedy od tego człowieka nic nie zależy. Każda jego choroba jest jego prywatną sprawą.

Wielu znowu grzmi, że polskim mediom brak standardów etycznych. Jak Pan uważa?

Nie odważyłbym się uogólniać. Nie ma jednego konsorcjum medialnego, o którym można mówić, że ma bądź nie ma standardów. Tu jest mowa o tygodniku rządowym, który ma własne standardy, ale ja się z nimi kompletnie nie zgadzam. Nawet nie próbuję ich moralizować, aby zachowywali się tak czy inaczej, bo i tak nie zrozumieją. Trzeba mieć zakodowaną przyzwoitość, która nie pozwala wykorzystywać choroby do gry politycznej. W takich sytuacjach standardem jest cisza.

Kto powinien zająć się wypracowaniem takich standardów?

Pracujemy w branży, której nic nie łączy. Działają różne organizacje dziennikarskie, które nie pozostają ze sobą w żadnej relacji. Pierwszą instancją, która wypracowuje w danej redakcji standardy są redaktorzy naczelni i zastępcy, którzy w sytuacjach wątpliwych podejmują decyzję o publikacji bądź jej odmowie. W dużych mediach, powoływane są wewnętrzne komisje, które czuwają nad standardami, na przykład walczą z mobbingiem. Ale przyzwoitości żadne spisane standardy nie nauczą. Jeżeli dziennikarzowi brakuje uczciwości zmienia się w politruka, który działa na zlecenie po to, żeby dopiec, ośmieszyć, skompromitować, ośmieszyć przeciwnika politycznego.