O sytuacji w pierwszym dniu funkcjonowania centrum opowiedział nam jeden z pracujących tam reporterów, który wolał zachować anonimowość. – Centrum stanowią złączone trzy kontenery. Są tu dwie kondygnacje. Na parterze umundurowany człowiek przyjmuje akredytacje: sprawdza tożsamość i każe podpisać się na liście. Poza tym jest tu telewizor, na którym leci TVP Info, toaleta oraz minikuchnia z kuchenką gazową, lodówką i czajnikiem. Są także dwa stoły, przy których można jeść albo pracować: siedzieć z laptopem i na przykład przesyłać pliki – mówi dziennikarz.
Na pierwszym piętrze znajduje się zaś niewielka sala konferencyjna. – Jest także ścianka, która może służyć do nagrywania live’ów czy setek. To niebieskie tło z mapą Europy, na której zaznaczono polsko-białoruską granicę – dodaje reporter. W piątek o godz. 11.30 w centrum odbyła się pierwsza konferencja prasowa. Wzięli w niej udział sekretarz stanu w KPRM, rzecznik prasowy rządu Piotr Müller, podsekretarz stanu ds. bezpieczeństwa, polityki amerykańskiej, azjatyckiej oraz wschodniej w MSZ Marcin Przydacz oraz komendant Podlaskiego Oddziału Straży Granicznej gen. bryg. SG Andrzej Jakubaszek.
– Kuriozalne jest, że poza konferencjami prasowymi mają tu być prowadzone szkolenia z ekspertami od stosunków wschodnich, którzy – jak zaznaczono – mają nam dziennikarzom „poszerzać horyzonty”. Tych szkoleń jednak jeszcze nie było – podkreśla reporter.
Jak dodaje, w piątek do centrum wpuszczono ok. 20 redakcji. Reporter zaznacza jednak, że miejsca w centrum jest niewiele. – Niemożliwe, żeby z tego mogły korzystać wszystkie redakcje – dodaje.
W piątek dziennikarze TVP, PAP, Polsatu i Radia Eska byli w strefie przygranicznej wraz z funkcjonariuszami Straży Granicznej. Jak mówił nam kilka dni temu Bartosz Bublewicz z Onetu, grupy dziennikarzy mogą tam poruszać się wyłącznie w asyście służb.