Blokada publikacji wpisów obowiązywała przez około 11 godzin, a samo konto zniknęło na 3-4 godziny. – Gdy zobaczyłem, że dostałem blokadę, odwołałem się zgodnie z procedurami – opisuje Michał Marszał, który prowadzi social media tygodnika „Nie”. Podkreśla, że administracja serwisu początkowo zapowiadała, że wyjaśnienie sprawy może potrwać kilka dni. – Mam wrażenie, że udało się to załatwić szybciej dzięki pospolitemu ruszeniu użytkowników Twittera – ocenia.
Według Twittera wpis tygodnika z 21 listopada miał zawierać obraźliwe treści. Serwis w przesłanej wiadomości umieścił link do kwestionowanego tweeta. – Po kliknięciu w niego nic się jednak nie wyświetlało, więc nadal nie wiem, o który wpis chodzi. Czekam na wyjaśnienia – mówi Marszał. Nie wyklucza, że do blokady mogło dojść po masowych zgłoszeniach użytkowników serwisu. To mechanizm podobny do stosowanego na Facebooku. Tam posty też są blokowane, jeśli zostaną wiele razy zgłoszone przez użytkowników jako łamiące regulamin.
Profil tygodnika „Nie” na Twitterze funkcjonuje od października 2012 roku. Obserwuje go ponad 254 tys. osób. Są na nim zamieszczane głównie satyryczne komentarze i memy.