Ponowne zatrudnienie Jerzego Wójcika w „Wyborczej” niemożliwe bez zgody Agory

Teoretycznie Jerzego Wójcika ponownie zatrudnić mogliby jego dotychczasowi zastępcy – Joanna Mosiej-Sitek i Wojciech Bartkowiak – bo mają pełnomocnictwa od zarządu

Kierownictwo „Gazety Wyborczej” ogłosiło ponowne zatrudnienie Jerzego Wójcika w redakcji gazety. Jednak „GW”, która sama nie ma osobowości prawnej, bez zgody zarządu Agory nie może tego zrobić. Konflikt szkodzi obu stronom sporu, uważa ekspert ds. PR Dariusz Tworzydło.

Kierownictwo „Gazety Wyborczej” poinformowało wczoraj, że zwolniony we wtorek z pracy przez zarząd Agory Jerzy B. Wójcik zostanie – decyzją kierownictwa tytułu – zastępcą redaktora naczelnego „GW”. To krok wbrew stanowisku zarządu.

Jak poinformowała „Press” Nina Graboś, dyrektorka ds. komunikacji korporacyjnej Agory, „Gazeta Wyborcza” i jej redakcja są częścią Agory SA i tylko spółka jako podmiot prawny może zawierać umowy o pracę z osobami fizycznymi.

Według nieoficjalnych informacji Jerzego Wójcika ponownie zatrudnić mogliby jego dotychczasowi zastępcy – Joanna Mosiej-Sitek i Wojciech Bartkowiak – bo mają pełnomocnictwa od zarządu, które uprawniają do zawierania umów zlecenia albo B2B. Jednak Wójcik byłby wówczas jedynie współpracownikiem. Trzeba się też liczyć z tym, że każda zawarta w ten sposób umowa może zostać przez zarząd rozwiązana.

Stanowisko Agory

Zarząd Agory odniósł się do manifestu Adama Michnika i Jarosława Kurskiego, który redakcja opublikowała w czwartkowym wydaniu dziennika. Według nich konflikt między kierownictwem „Gazety Wyborczej” a zarządem to „spór personalny, a jego osią są sukcesja, władza, pieniądze i oczekiwanie zwiększonych przywilejów dla wybranych osób”. Zarząd w mailu ujawnił szczegóły wewnętrznych rozmów między Jarosławem Kurskim i Jerzym Wójcikiem a spółką, mimo wcześniejszych zapowiedzi, że nie będzie tego robił.

W mailu poinformowano, że w czasie pandemii Jarosław Kurski i Jerzy Wójcik zwrócili się do zarządu z propozycją nowych warunków pracy. „Ich oczekiwania obejmowały m.in. 12-miesięczne okresy wypowiedzenia, dodatkowe 12-miesięczne odprawy, dodatkowe urlopy zdrowotne, samochody i pełną opiekę medyczną dla rodzin. Na takich warunkach nie pracuje w Agorze nikt” – zaznaczono w mailu. Zarząd podkreślił, że decyzja o zwolnieniu Jerzego Wójcika jest ostateczna.

Odpowiedź Kurskiego i Wójcika

Kilka godzin później pracownicy otrzymali odpowiedź Jarosława Kurskiego i Jerzego Wójcika na komunikat zarządu. Napisali w nim, że „wojna zarządu Agory z redakcją »Wyborczej« wchodzi w fazę czarnego PR” i wytłumaczyli, że ich działania, mające na celu wynegocjowanie lepszych warunków zatrudnienia, były spowodowane pogłoskami o zwolnieniach.

„Wniosek o ochronę pracowniczą zarząd odrzucił kategorycznie i w całości. Potwierdziło to nasze obawy co do czystości zamiarów zarządu, w szczególności wobec Jerzego Wójcika. Nie myliliśmy się, już 8 czerwca zarząd podjął pierwszą próbę zwolnienia Jerzego. Przedwczoraj, 23 listopada, zwolniono go dyscyplinarnie” – napisali w mailu.

Kurski i Wójcik zaznaczyli, że od trzydziestu lat pracują w „Wyborczej” na zwykłych etatach i ze zwykłym okresem wypowiedzenia, a nie na kontraktach menedżerskich.

„Zarząd Agory chwyta się dezinformacji i insynuacji, aby nas obrzucić błotem, podważyć autorytet i podzielić nasz Zespół. Czy następnym celem Zarządu będzie Adam Michnik, który nie wziął nawet jednej akcji Agory?” – zakończyli mail Kurski i Wójcik.

Kiedy koniec konfliktu?

W rozmowie z „Pressem” Nina Graboś zaznaczyła, że intencją zarządu Agory jest jak najszybsze zakończenie konfliktu, który ma charakter personalny i dotyczy wąskiej grupy osób, a nie całego zespołu „Wyborczej”. – Zgodnie z zapowiedzią zarząd w najbliższym czasie będzie chciał przekazać obowiązki dyrektora wydawniczego osobie z wewnątrz, która cieszy się zarówno zaufaniem redakcji, jak i zarządu spółki – poinformowała Graboś.

Przewodnicząca związku zawodowego NSZZ Solidarność w Agorze i Inforadiu Adriana Rozwadowska poinformowała, że związek na razie nie zajmuje stanowiska w sprawie konfliktu między zarządem Agory a redakcją „Gazety Wyborczej”.

„Groźne zjawisko”

Według prof. Dariusza Tworzydły, eksperta ds. PR, każdy konflikt wewnętrzny, który wydostaje się poza mury organizacji, jest zjawiskiem groźnym. – Po pierwsze skupia on oczy obserwatorów na organizacji i wzmaga, wyzwala agresję i polaryzuje. I tak jest w przypadku „Gazety Wyborczej” i Agory – mówi Tworzydło. Ekspert zwraca uwagę, że konflikt jest niekorzystny z punktu widzenia zespołów pracowniczych, które mimowolnie angażuje się czy to bezpośrednio, czy pośrednio po jednej ze stron konfliktu. – Nigdy i niczemu nie służy upublicznianie sporów wewnętrznych, a tym samym dawanie pożywki hejterom, czy też tworzenie przestrzeni do zwykle trudnych ocen i krytycznych komentarzy. Konflikt ten uważam za wizerunkowo szkodliwy z punktu widzenia zarówno podmiotów w niego zaangażowanych, jak i personalnie członków organów zarządzających. Tracą wszystkie strony – podsumował Tworzydło.