Znowelizowana w środę ustawa o ochronie granicy państwowej czeka na decyzję Senatu. Według przepisów minister będzie mógł wprowadzić czasowy zakaz poruszania się w strefie przygranicznej, a lokalni komendanci Straży Granicznej – zakazać wjazdu do niej dziennikarzom. Ma też powstać polowe centrum prasowe, skąd media będą konwojowane przez funkcjonariuszy. Dziennikarze oceniają, że nowe rozwiązania nie są jasne i wątpliwe prawnie.
O zasadach dopuszczania dziennikarzy do granicy będzie decydował „w uzasadnionych przypadkach” właściwy miejscowo komendant placówki Straży Granicznej – będzie mógł zezwolić na przebywanie dziennikarzy na tym obszarze „na czas określony i na określonych zasadach”.
– Jest to absolutnie na rękę polskiej władzy, bo polskie media zbudują narrację w kontrze do Łukaszenki – ocenia Bogusław Chrabota, redaktor naczelny „Rzeczpospolitej”. – Jednak władza ministra Kamińskiego w ustanawianiu zakazów będzie bardzo duża – komentuje Patryk Michalski z WP.pl.
Minister spraw wewnętrznych i administracji Mariusz Kamiński powiedział w czwartek, że kryteria dopuszczania mediów do granicy zostaną upublicznione po uchwaleniu ustawy przez parlament.
Bogusław Chrabota ocenia, że „jakaś forma akredytacji jest potrzebna, jeśli ten teren nadal będzie objęty restrykcjami dostępowymi”. – Nieraz jako dziennikarz byłem w obszarach konfliktowych. Zazwyczaj dziennikarze byli jakoś asekurowani. Nie powinno być jednak segregacji w sensie kwalifikowania bądź nie tytułów – dodaje.
Patryk Michalski zauważa, że w przypadku stanów nadzwyczajnych obowiązują mechanizmy kontrolne, a po wprowadzeniu ustawy ich nie będzie. – Gdy nie ma stanu wyjątkowego, władza nie może ograniczać dziennikarzom prawa do wykonywania obowiązków. Rozwiązania zawarte w ustawie nie są więc żadnym gestem lub łaską wobec dziennikarzy. Nadal są kijem, a nie marchewką, a według ekspertów są bardzo wątpliwe konstytucyjnie – ocenia.
Minister Mariusz Kamiński zapowiedział, że „zapewne zasięg danego medium będzie kluczowy dla możliwości skorzystania z tych nowych instrumentów prawnych”. Z kolei wicemarszałek sejmu Ryszard Terlecki mówił o dostępie dla „ogólnopolskich stacji telewizyjnych, a nie lokalnych”.
Problem polega na tym, że to niejasne kryterium. W Prawie prasowym nie ma definicji zasięgu medium. Nie wiadomo więc na gruncie tej ustawy, jakie medium jest ogólnopolskie, a jakie lokalne. Posługiwanie się kategorią zasięgu – rozumianego tradycyjnie, jako obszar ukazywania się medium – nie ma sensu także z uwagi na powszechność internetu, gdzie ukazują się wszystkie materiały stacji telewizyjnych, radiowych czy tytułów prasowych. Nie do końca też wiadomo, jak potraktowane zostaną tytuły i stacje regionalne, które pracują na rzecz swych ogólnopolskich central.
– Oburza mnie ta zapowiedź ministra Kamińskiego. W czym gorsi są dziennikarze mediów lokalnych, którym przecież trudniej jest pracować? To oni najlepiej wiedzą, co dzieje się na danym obszarze. Na takie rozwiązanie nie może być zgody mediów ogólnopolskich – mówi Patryk Michalski. – Byłbym za tym, żeby traktowano media na równi – wtóruje mu Bogusław Chrabota.
Według informacji „Wprost” ma powstać polowe centrum prasowe, skąd dziennikarze będą konwojowani przez funkcjonariuszy do pasa granicznego i będą pod ich stałą ochroną. „Na pewno nie będzie tak, by od razu duża grupa mogła wjechać. Będziemy chcieli państwa podzielić na mniejsze grupy” – powiedziała wczoraj rzeczniczka Straży Granicznej Anna Michalska. Jak dodała, jest bardzo wiele zgłoszeń od dziennikarzy, także z zagranicy.
PiS w poniedziałek zgłosił projekt wprowadzający ograniczenia tożsame z tymi, jakie obowiązują w ramach stanu wyjątkowego, który wygasa 2 grudnia i zgodnie z konstytucją nie może być przedłużony. Po środowym przegłosowaniu go w Sejmie zajmie się nim teraz Senat.