Krzysztof Ziemiec: Wallenrod w złotej klatce

Krzysztof Ziemiec

Krzysztof Ziemiec od kilkunastu lat pracuje w telewizji publicznej, mimo zmian ekip rządzących. I podobno się tam dusi, ale jest „»za stary«, żeby zmienić swoje życie”.

Dla kogo nie chciałby pracować? Dla „gnid, ale nie musiałbym, bo bym nie pracował”. Do pracy sam za to nie przyjąłby „nygusów i prymitywów”. Tak w 2005 roku Krzysztof Ziemiec odpowiadał na pytania w kwestionariuszu Wirtualnych Mediów. Największa życiowa porażka? „Mam nadzieję, że mnie nie dotyczy”.

Krzysztof Ziemiec zaczynał w Trójce

Krzysztof Michał Ziemiec urodził się w 1967 roku w Warszawie, gdzie skończył studia na Wydziale Inżynierii Środowiska Politechniki Warszawskiej. Ale ciągnęło go w stronę mediów. W 1994 roku trafił na staż do wymarzonej radiowej Trójki i został na osiem lat. Zaczynał, jak sam mówił, jako pomocnik pomocnika, a w końcu dotarł na antenę i prowadził „Zapraszamy do Trójki”.

W maju ub.r. na antenie Telewizji wPolsce aferę z piosenką Kazika nazwał „cenzurą prewencyjną”. Przyznawał, że na Trójce się wychował, ale przestał jej słuchać. „To radio się nie zmieniało, mamy zupełnie inne czasy, inne wymagania, innego słuchacza, a to radio grało muzykę głównie sprzed kilku dekad. Dla mnie, człowieka już w średnim wieku, takie radio nie jest radiem ciekawym” – mówił.

Po Trójce przez dwa lata pracował w TVN 24, gdzie prowadził programy informacyjne i „Magazyn 24 godziny”. Ale dopiero potem trafił do miejsca, w którym jest już niemal 17 lat (z krótką przerwą). W 2004 roku przeszedł do telewizji publicznej, dołączając do zespołu „Wiadomości”. Był tam już Kamil Durczok (obecnie w „Gazecie Wyborczej”), a wraz z Ziemcem debiutowali Dorota Wysocka-Schnepf (obecnie w „Gazecie Wyborczej”), Dorota Gawryluk (dziś dyrektorka pionu informacji i publicystyki Telewizji Polsat) i Michał Adamczyk (prowadzi „Wiadomości” również obecnie).

– Z Ziemcem – podczas jego pracy w „Wiadomościach” – miałem raczej ograniczony kontakt. Z przyczyn oczywistych: kiedy ja prowadziłem, on zwykle miał wolne albo zajmowały go inne obowiązki. Zresztą w tamtym czasie bardziej interesowały mnie kwestie przyszłości – tak zawodowej jak i osobistej, zdrowotnej (byłem świeżo po rocznej walce z nowotworem). Ze sporadycznych spotkań w tamtym czasie pamiętam sympatycznego, życzliwego faceta, z którym można było normalnie porozmawiać. Chyba nawet znaleźliśmy się razem na billboardach promujących „Wiadomości 19.30” – wspomina dziś Kamil Durczok.

Ciepłych słów nie szczędzi także Dorota Gawryluk. – Kulturalny, miły, sympatyczny. Warsztatowo bardzo porządny, przygotowujący się do programu – mówi.

Wiosną 2005 roku kierowanie programem przejął Robert Kozak, wcześniej szef polskiego oddziału BBC. – Powiedziałem kiedyś w wywiadzie dla „Polityki”, że on jest moim rozczarowaniem. Kiedy stworzyłem w redakcji poczucie, że każdy dziennikarz mógł czuć się wolny i niezależny od wszelkich nacisków, Krzyś świetnie się tam odnajdował. Bardzo dobrze się z nim współpracowało, mógł robić dobry program i rozwijać skrzydła. Teraz ktoś go zmusza do rzeczy, z którymi on czuje się niewygodnie, ale nie ma odwagi z nimi zerwać. Tragiczna postać – ocenia dziś Kozak.

Przyzwoity bohater

W 2006 roku PiS wymienia kadry w telewizji. Z „Wiadomościami” żegna się Durczok, Ziemiec trafia do „Panoramy”. Ale odchodzi, żeby prowadzić programy w TV Puls. Akurat kiedy medialny gigant Rupert Murdoch próbuje ze stacji zrobić polską odmianę Fox News.

Tam prowadzi „Puls program”, ale dzieje się coś, co sprawia, że musi zrobić sobie od tego przerwę na półtora roku.

Czerwiec 2008 roku. Niedzielny wieczór, mieszkanie na warszawskim Ursynowie, w domu Ziemiec, jego żona i trójka dzieci. Żona podgrzewa parafinę w kuchni, ale zapomina o tym i kładzie się spać. Garnek zaczyna płonąć, ogień przenosi się na podłogę. Ziemiec chwyta naczynie i chce je wynieść na klatkę schodową. Ale ślizga się i gorąca zawartość leje się na niego. Poparzeniom uległo 50 proc. ciała prezentera. Pomagają sąsiedzi, ale, jak pisał „Fakt”, Ziemiec mimo poparzeń sam wrócił do mieszkania, by pootwierać okna. Żona w tym czasie ratowała dzieci. Ziemiec trafił do szpitala, rehabilitacja trwała półtora roku. Jak opowiadał, nie był w stanie samodzielnie funkcjonować. Motywacją do wytężonej pracy byli jego najbliżsi.

Z żoną Danutą zna się od początku lat 90. Jak opowiadał „Faktowi”, poderwał ją na nieudacznika, wmawiając, że zawodowo rozwozi mleko. Mają dwie córki i syna.

Otwarcie mówi o swojej wierze. Znów kwestionariusz Wirtualnych Mediów: religia to dla niego „drogowskaz”, seks zaś to „sprawa osobista”. W 2011 roku zachęcał do noszenia breloku „nie wstydzę się Jezusa”. „Jestem dumny z tego, że staram się każdego dnia podążać śladami mojego mistrza. Niektórzy by chcieli, żeby krzyż schować głęboko do plecaka, żeby nikogo nie raził, kiedy my powinniśmy być z tego dumni, powinniśmy właśnie nosić to blisko, pokazywać innym, że podążamy śladami Chrystusa, bo nie jest to łatwe” – mówił.

Lubi mówić o zasadach. We wspomnianym kwestionariuszu jako motto życiowe podał „nie czyń drugiemu, co tobie niemiłe, czyli bądź przyzwoitym człowiekiem”. A w rozmowie z radomskimi licealistami zaznaczał: „Świat mediów to środowisko ciągłych pokus, dlatego należy być na nie odpornym, obiektywnym i fair – wobec innych i wobec siebie”.

Odrodzenie w TVP

Pod koniec 2008 roku Murdoch wycofuje się z TV Puls, a Ziemiec wraca do TVP. I to znowu do „Wiadomości”. Pierwsze wydanie prowadzi w wigilijny wieczór. I pod koniec programu mówi: „Łamiąc się symbolicznie z państwem opłatkiem pragnę też podziękować za wsparcie, jakie w ostatnim, trudnym dla mnie roku otrzymałem. Moja obecność tu, w tym dniu, w tym miejscu jest dla mnie wyróżnieniem i odrodzeniem”.

Wyróżnienie trwa długo. W 2015 roku PiS wygrywa wybory i przejmuje media publiczne. Ale znowu miotła omija Ziemca i jako jedynemu udaje mu się zachować stanowisko prezentera „Wiadomości”. Z programem rozstają się m.in. Beata Tadla i Diana Rudnik oraz szef redakcji Piotr Kraśko. Wracają Holecka i Adamczyk.

W 2018 roku w Lublinie podczas spotkania na KUL z sali padł zarzut, że Ziemiec identyfikuje się z władzą, poprzez obecność na jej antenie. Odpowiedział wtedy „jest taka zasada piłkarska: gramy tak, jak przeciwnik na to pozwala. Druga sentencja: czasami trzeba przegrać kilka bitew, żeby wygrać wojnę”. Jaką wojnę chce wygrać Ziemiec?

– Raczej się w tym wszystkim zagubił – twierdzi Kozak. – Kiedy tam się siedzi i nie można dostrzec całego obrazu z lotu ptaka, człowiek walczy o jedno zdanie, jedno sformułowanie, jednego newsa. I wydaje mu się, że coś obronił, nie pozwolił, nie ugiął się, zawarł kompromis z wydawcą, który go do czegoś zmuszał. Człowiek myśli sobie wtedy, że coś wywalczył. To subiektywna perspektywa i Ziemiec w niej siedzi. Czuje, że wygrał małe bitewki, ale na wojnie cały czas jest przegrany – podkreśla.

– Rozmawiałem z Krzysztofem wiele razy i miałem wrażenie, że on to widzi, rozumie, ale ma zbudowane głębokie wewnętrzne przeświadczenie, że gdyby nie on, byłoby jeszcze gorzej – mówi anonimowo jeden z współpracowników Ziemca z czasów TVP. – Zawsze starał się siebie definiować jako ostatniego obrońcę resztek normalności. I być może to mu się udaje, nie wiemy, co on zablokował, komu się postawił, jakich jeszcze paszkwili ta telewizja nie puściła. Widzimy tylko finalny produkt, który jest szambem, ale każdą ciecz da się jeszcze bardziej zanieczyścić… Krzysiek zawsze pozycjonował się w roli Konrada Wallenroda, który próbuje bronić ostatnich flanek przyzwoitości – twierdzi.

Być może tak miało być w październiku 2016 roku. Rok po wygranych przez PiS wyborach w „Plusie Minusie”, magazynie „Rzeczpospolitej”, ukazuje się tekst Ziemca „»Dobra zmiana« hoduje tępych koniunkturalistów”. Dziennikarz zarzucił obozowi władzy puste obietnice, pychę, polityczny rewanżyzm i nepotyzm. „Nastąpił szturm ludzi związanych z władzą na lukratywne i wpływowe stanowiska (zjawisko tzw. Misiewiczów) – co gorsza, wielu polityków rządzącej partii nie widzi nic w tym złego” – pisał Ziemiec. Zauważał, że PiS ma „ambitne projekty”, ale nie uda się ich przeprowadzić, jeśli rządzący będą hodować „zastępy może »swoich«, ale tępych koniunkturalistów”.

Jeden z dyrektorów TVP mówił wtedy „Gazecie Wyborczej”, że Ziemiec nie walczy z „dobrą zmianą”, ale o nią – „by błędy i wypaczenia nie zdmuchnęły jej z politycznej sceny”, a inny przypominał, że dziennikarz pisał o błędach, które już wcześniej krytykował Kaczyński. Zdaniem „Wyborczej” tekst był wspólną akcją „Wiadomości” i braci Karnowskich, a chodziło o wewnętrzne walki o wpływy między Karnowskimi a środowiskiem „Gazety Polskiej”.

Tekst zyskał rozgłos, media pytały, czy Ziemiec pożegna się po nim z telewizją publiczną. Tak się jednak nie stało. Twarzą „Wiadomości” przestał jednak być ponad dwa lata później.

Nowy Orłoś

14 stycznia 2019 roku, tuż po zabójstwie prezydenta Gdańska Pawła Adamowicza, „Wiadomości” skupiły się na tym, że pomimo ataku nożownika Jerzy Owsiak nie przerwał finału Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy. „Bliscy i rodzina apelują, aby tej tragicznej śmierci nie wykorzystywać ani politycznie, ani ideologicznie. Ale niestety, nie wszyscy się do tego apelu dostosowali, mimo że i prezydent i premier cały czas wspólnie apelują o zrozumienie i spokój” – tak kolejny materiał zapowiadał Ziemiec. Przypomniano ostre wypowiedzi jedynie polityków opozycji (Donald Tusk, Radosław Sikorski, Grzegorz Schetyna, Bronisław Komorowski, Lech Wałęsa, Jerzy Stępień), morderstwo polityka PiS Marka Rosiaka oraz próbę podpalenia bura poselskiego Beaty Kempy.

Materiały skrytykowali nawet zwykle przychylni rządowi publicyści. Piotr Semka pisał, że „wobec tragedii w Gdańsku trzeba było sobie darować wycieczki wobec Owsiaka”, Rafał Ziemkiewicz stwierdził, że z powodu materiału nie może tego dnia pochwalić „Wiadomości”, Piotr Zaremba przewidywał, że „ci ludzie będą służyć propagandzie nawet w dzień końca świata”, a Łukasz Warzecha krótko ocenił: „jedno słowo: »wstyd«. A raczej »bezwstyd«”. „Jeśli Krzysztof Ziemiec ma jakiekolwiek resztki przyzwoitości, to po dzisiejszym wydaniu »Wiadomości« TVP rzuciłby papierami” – tweetował Borys Budka.

Ziemiec papierami nie rzucił, ale zniknął z „Wiadomości”, gdzie zastąpiła go Edyta Lewandowska. Przeszedł do mniej prestiżowego „Teleexpressu”, co miało być pomysłem samego prezesa TVP. „Myślę, że dla Krzysztofa Ziemca jest to bardzo dobra propozycja. Przyjął ją z radością. Będzie takim nowym Orłosiem. Ma ten luz, sympatię. W »Teleexpressie« brakowało takiej twarzy jak Krzysztof Ziemiec. Chciał odpocząć od »Wiadomości« w związku ze straszliwym hejtem, jaki się na niego wylał” – mówił wtedy Jacek Kurski.

Poza „Teleexpressem” jest też jednym z prowadzących programy publicystyczne w TVP Info: „Minęła 20” i „Studio zachód” (do sierpnia 2019 roku również „Woronicza 17”). A w ub.r. dołączył do Komisji Etyki TVP, wraz ze swoją koleżanką z „Wiadomości” Danutą Holecką czy reporterem programu Krzysztofem Nowiną-Konopką.

Mało kłopotliwe pytania

Ale Ziemiec nie ogranicza swej działalności do mediów publicznych. Od 2012 roku jest publicystą tygodnika „Sieci”, a od września 2013 roku prowadzi audycję „Gość Krzysztofa Ziemca w RMF FM”. Przychodzą do niego politycy, których próżno szukać w innych mediach niepublicznych czy nieprorządowych. Są ci z pierwszych szeregów obozu władzy i liderzy opozycji. Tylko w tym roku gośćmi Ziemca byli m.in. Andrzej Duda, Mateusz Morawiecki, Stanisław Karczewski, Zbigniew Ziobro, Joachim Brudziński, Jarosław Sellin, Jacek Sasin, Michał Dworczyk i Daniel Obajtek, a także Bronisław Komorowski, Władysław Kosiniak-Kamysz, Borys Budka, Marek Belka, Szymon Hołownia czy abp Wojciech Polak.

Niedawno odwiedził go sam Jarosław Kaczyński. „Dzień dobry, panie premierze, dzień dobry, panie prezesie” – tak zaczął z nim rozmowę Ziemiec. „Dziękuję, że przyjął pan zaproszenie, bo dawno pana w tym studio nie było, jeśli dobrze liczę, był to marzec 2020 roku” – dodał. „Ale ja w ogóle ostatnio nie tak często bywam w mediach, tak że proszę się nie czuć jakoś pokrzywdzonym” – odparł prezes PiS.

Więc może chodzi o to, żeby przyciągnąć do niezależnego medium polityków, którzy do innego dziennikarza by nie przyszli? Pytam o to prof. Jacka Dąbałę, medioznawcę i audytora jakości mediów z Uniwersytetu Jagiellońskiego. – Ta opinia wydaje mi się w znacznej mierze uzasadniona. Dla polityków miło jest rządzić i odpowiadać na pytania mało kłopotliwe – mówi.

– Trzeba pytać szefów RMF, po co go tam mają. Ale coś w tym jest, rzeczywiście jest w stanie zaprosić polityków obozu władzy, ponieważ nie czują się u niego zagrożeni – potwierdza Przemysław Szubartowicz, dziennikarz radiowy i telewizyjny, do 2016 roku w TVP i Programie Pierwszym Polskiego Radia. Sam ostro ocenił wywiad w RMF. „Kiedy Ziemiec kończył rozmowę z Kaczyńskim na antenie i przenosił ją do Internetu, powiedział, że słuchacze nie tyle mają dość, ile pewnie chcą posłuchać muzyki. To prawda, ale posłuchałem dalej tego wywiadu na klęczkach. Ufundowany na kłamstwie nihilistyczny cynizm w rozkwicie” – napisał na Twitterze.

– W tym wywiadzie z Kaczyńskim chodzi o to, że nie padło tam mnóstwo pytań. Ziemiec dał się Kaczyńskiemu prześlizgnąć i dlatego Kaczyński do niego poszedł – zaznacza Szubartowicz.

 „Dziś nie podałbym mu ręki”

Sam Ziemiec nie chce o sobie rozmawiać. – Czegokolwiek bym nie powiedział, zawsze i tak wszystko będzie użyte przeciwko mnie. Wolałbym więc nie bronić się we własnej sprawie ani sam siebie tym bardziej nie oskarżać. Lepiej, żeby inni to robili. Czasy są takie – a media społecznościowe to wzmocniły – że wszystko musi być mocno czarne albo mocno białe, nie ma odcieni szarości czy innych kolorów. Ludzie chcą jasnych, mocnych deklaracji – mówi.

– Kiedy kończę jakikolwiek program publicystyczny, niech czytelnicy czy widzowie oceniają, czy robię to uczciwie. Staram się robić to jak najbardziej uczciwie według kanonów dobrego dziennikarstwa – dodaje Ziemiec.

I nie każdy chce o nim rozmawiać. Redaktor naczelny „Rzeczpospolitej” Bogusław Chrabota, który kilka lat temu chwalił felieton o koniunkturalistach, nie wątpiąc w szczere intencje autora, dziś mówi krótko: Skupmy się na poważniejszych sprawach. – Nie ma co kopać leżącego, to upadek – ucina jeden z kolegów, kiedyś pracujących w TVP.

– Są ludzie, którzy mają duży problem z tym, żeby podjąć radykalne decyzje. Nie mam wątpliwości, że on się w telewizji publicznej dusi – uważa Robert Kozak. – To nie jest jego bajka, on ma poczucie, że to nie jest dziennikarstwo oparte na wartościach i standardach. Ale nie ma na tyle odwagi i siły, żeby z tym skończyć. Ma dużą rodzinę i stałe utrzymanie w telewizji – to mu nie pozwala wyjść z tej sytuacji, jest jej zakładnikiem. Wyjście ze strefy komfortu zawsze jest trudne. Dla każdego – podkreśla.

W 2017 roku „Dziennik Gazeta Prawna” ujawnił, że Ziemiec zarabia miesięcznie 33,5 tys. zł (plus VAT). Co i tak nie było rekordem: jego koledzy Danuta Holecka i Michał Adamczyk dostawać mieli wówczas miesięcznie ok. 40 tys. zł (plus VAT). Kwot nie potwierdził prezes TVP, zasłaniając się tajemnicą korporacyjną. Przeciętne wynagrodzenie wyniosło w tamtym roku 4271,51 zł.

Były szef „Wiadomości” uważa, że telewizja to dla Ziemca złota klatka. – Niewygodna, ale daje poczucie bezpieczeństwa. Jest mi go szkoda. Jako szef „Wiadomości” nie oczekiwałem od moich dziennikarzy bohaterstwa. Chodziłem do sądu na rozprawy, broniłem ich, zatrzymywałem naciski z góry na sobie, uważałem, że oni powinni mieć otwarte głowy, czuć się niezależni i robić swoje. A jak dziennikarz znajdzie się w innym układzie, nie zawsze ma odwagę zachowywać się w sposób jednoznaczny. Mamy dobre relacje, cały czas się spotykamy. Zaoferowałem mu nawet pomoc, żeby się odnalazł. Ale decyzja musi być po jego stronie. A on nie ma odwagi, żeby to zrobić – dodaje Kozak.

Kamil Durczok: Po jego dramatycznych wypadkach związanych z pamiętnym pożarem, zadzwoniłem do niego i rozmawialiśmy o ewentualnym prowadzeniu „Faktów” weekendowych. W rezultacie do współpracy nie doszło, wybrał inną propozycję. Wszystko, na co wtedy zapracował i zdobył, przekreśla właśnie teraz, pracując w pisowskiej szczekaczce zwanej TVP. Nie ma w nim śladu empatii i sympatii jaka cechowała go kilkanaście lat temu. Z prowadzącego, cieszącego się sympatią widzów, przeobraził się w partyjnego aparatczyka. Żal było patrzeć, choćby dziś rano [piątek 22 października – red.] w TVP Info, jak pozwala na tyradę chamstwa i bezczelności posła Telusa z PiS i uniemożliwia normalną wypowiedź przedstawicielowi opozycji. Dziś nie podałbym mu ręki.

Zdaniem Szubartowicza, Ziemiec to „tragiczna postać”. – Jeśli zgadzamy się z oceną, że TVP to pałka ideologiczna silnie związana z obrzydliwą propagandą partyjną, to legitymizowanie tego przez bycie twarzą sztandarowego programu, legitymizowanie pasków i kłamstw musimy ocenić jednoznacznie negatywnie – podkreśla. I nic nie zmienia odejście Ziemca z „Wiadomości”. – To ciągle pracowanie w bajorze dla Kurskiego. Nie widzę innej metody niż wyjście. A Ziemiec to mimo wszystko legitymizuje. On widzi, co się dzieje w TVP. Napisał kiedyś artykuł, że „dobra zmiana” produkuje koniunkturalistów. Sam sobie napisał, co powinien zrobić – dodaje Szubartowicz.

Jacek Dąbała Ziemca ocenia krótko i ostro. – Ten pan pracuje dla mediów prorządowych, stronniczych, a wiec propagandowych. Nie wiem czym się kierował, zostając tam. W konsekwencji zamiast krytykować i zadawać niewygodne pytania politykom władzy, nie wychodzi poza nijaki lub pochwalny schemat. Przypuszczam, że jak wszyscy inni tam zatrudnieni, będzie miał po zmianie władzy problem ze znalezieniem pracy – mówi Dąbała.

– W kwestii poglądów zawsze miał serce po prawej stronie, ale w jego głębi chciałby być uczciwym dziennikarzem. Znalazł się jednak w układzie, z którego nie potrafi się wyrwać. Boi się, że może nie znaleźć innego miejsca, zostać bez pracy i pieniędzy. Myślę, że to po prostu o to chodzi – uważa Kozak.

– Wszyscy go nienawidzą, bo świat jest podzielony na swoich i obcych. – Nie namówi mnie pan na ani jedno złe słowo, ja o ludziach mówię tylko dobrze albo w ogóle – zaznacza Dorota Gawryluk. I dodaje, że „Teleexpressu” z Ziemcem nie ogląda, bo sama przygotowuje się wtedy z własnym programem. – Słucham wywiadów. I nie znajdzie pan pewnie osoby w Platformie, która by powiedziała, że Ziemiec ją zaatakował. Krzysiek ma stały styl i to jest cenne. Nie rzuci się nikomu do gardła, bo ma inny styl uprawiania dziennikarstwa, jest ciekawy odpowiedzi – dodaje Gawryluk.

– Nie sądzę, żeby to była wartość – oponuje medioznawca prof. Wiesław Godzic. – On chciałby być inny, ale nie jest w stanie. Wiemy, że potrafi być bohaterski, pójść w ogień, ale nie tego oczekujemy od dziennikarza. Oczekujemy rzetelności, odwagi zamiast bohaterszczyzny. Ziemiec jest w połowie drogi. Cenię go za decyzję o opuszczeniu „Wiadomości”. Zrobił tyle, na ile go było stać – uważa Godzic. I dodaje, że choć pracy Ziemca nie uznaje za „zgodną z normami liberalnymi”, to jego samego nie nazwałby „człowiekiem, który uprawia brutalną, bezwzględną propagandę”. – On chciałby dogodzić wszystkim, ale to niemożliwe: trzeba stanąć po jednej albo drugiej stronie. Ziemiec to zaś przykład dziennikarza, który stoi na barykadzie okrakiem – stwierdza.

Godzic nie jest także pod wrażeniem warsztatowego kunsztu Ziemca. – Jest taki sobie. Nie zrobi grubszej afery, nie wygłupi się, ale nie pociągnie mnie za sobą, żebym przyjął jego punkt widzenia. On jest w środku drogi. A czasy wymagają bycia żołnierzem, mówienia głośno, jak ma być, jak się powinno funkcjonować. Chciałbym, żeby dziennikarz zbliżył się do funkcji autorytetu. Powiedział: przeczytaj to, zastanów się nad tym, możemy wtedy pogadać – dodaje medioznawca.

Umiejętności Ziemca broni natomiast Robert Kozak. – Nie mam dobrego zdania o tym, co się dzieje w polskim dziennikarstwie. Jest łapanie za słówka, pamiętanie tylko tego, co pojawiło się w nagłówkach pierwszych stron gazet. To niski poziom w porównaniu do BBC, w którym pracowałem 20 lat. Tam wymaga się dłuższej pamięci, rozumienia procesów na metapoziomie. Ziemiec na tym rynku jest w miarę warsztatowo dobry, pamięta pewne rzeczy, stara się odwoływać do różnych zjawisk – podkreśla.

Za młody na emeryturę

W 2017 roku Ziemiec udzielił wywiadu „Sieciom”. Dorota Łosiewicz pytała go, czy zastanawiał się nad odejściem z dziennikarstwa. „Nieraz zadawałem sobie pytanie, czy nie należałoby pójść inną drogą i powiedzieć: »Dziękuję«. Mam już jednak swoje lata i trudno byłoby zaczynać wszystko od nowa. Jestem za młody, żeby zupełnie zrezygnować z pracy i pójść na emeryturę, której zresztą, jak wielu dziennikarzy, mieć nie będę. I »za stary«, żeby zmienić swoje życie. Ciągnę więc swój wózek pod górę. Jak umiem”.

Cztery lata wcześniej w „Pytaniu na śniadanie” o pożarze mówił natomiast: „Wiele osób zapomina o tym, że mogą wiele rzeczy w życiu zmienić, tylko muszą zmienić sposób myślenia. Jeśli w głowie postawimy sobie zadanie: jedno, drugie, trzecie, i tak może coraz wyżej, to naprawdę to się uda. Nie uda się to za pierwszym razem, to uda się za drugim, trzecim. Tylko trzeba chcieć”.

A w 2005 roku w kwestionariuszu dla Wirtualnych Mediów słowa „boję się…” Ziemiec dokończył „wieku emerytalnego”. „Jestem…” zakończył: „człowiekiem (ze wszystkimi tego konsekwencjami)”.