Spot z udziałem polskiej wioślarki Katarzyny Zillmann i jej partnerki nie został wyemitowany przez TVP. To już kolejny, jeden z wielu takich incydentów w wykonaniu Telewizji Polskiej. Działacze organizacji pozarządowych oraz dziennikarze poruszający tematykę dyskryminacji nie mają wątpliwości, że media państwowe coraz agresywniej wymazują osoby LGBT+ z przestrzeni publicznej. – Żyjemy w kraju, w którym homofobia jest zinstytucjonalizowana – mówią w rozmowie z Wirtualnemedia.pl.
To nie pierwszy raz, kiedy na antenie telewizji publicznej mamy do czynienia z cenzurą wobec osób LGBTQIA. Obecnie nie milkną komentarze wokół kampanii marki biżuteryjnej „Yes”. W jednym ze spotów serii pod hasłem „Jestem kobietą” wystąpiła polska wioślarka, wicemistrzyni olimpijska i mistrzyni świata oraz Europy, Katarzyna Zillmann wraz ze swoją partnerką – Julią Walczak. Telewizja Polska odmówiła emisji reklamy tłumacząc, że ich pocałunek uwieczniony w spocie reklamowym „może naruszać wrażliwość widzów”.
Telewizja Polska nie zgodziła się na emisję wyżej wymienionych materiałów, kwestionując – według nieoficjalnych ustaleń – trzy fragmenty całej kampanii marki „Yes” z uzasadnieniem „naruszenia wrażliwości odbiorców”. Wśród zakwestionowanych ujęć znalazło się m.in. to z udziałem Aleksandry Żebrowskiej, karmiącej piersią dziecko oraz z Aleksandrą Wiederek-Barańską z odsłoniętym dekoltem, która jest po zabiegu mastektomii i od ponad pięciu lat zachęca do badań i profilaktyki, zapobiegającej nowotworom piersi. Te dwie wymienione sceny mają być pokazywane na antenie TVP tylko po godzinie 20.00.
Spot z udziałem wicemistrzyni olimpijskiej i jej partnerki został całkowicie odrzucony. Oficjalnie publiczna stacja telewizyjna nie udzielała wówczas komentarzy na ten temat.
Cenzura i dyskryminacja osób LGBT+ w mediach publicznych. Spot z Katarzyną Zillmann to jeden z wielu przypadków
Cenzura i wymazywanie osób LGBTQIA z przestrzeni mediów publicznych w Polsce to już w tej chwili proceder, który trwa od lat. Całkowicie zasadne są wnioski, łączące go z tzw. „dobrą zmianą” po wyborach wygranych przez PiS. Opisywana wyżej sytuacja z udziałem Katarzyny Zillmann to nie pierwszy i na pewno – niestety – nie ostatni taki przypadek.
Sięgając pamięcią wstecz, warto wrócić chociażby do ubiegłego roku, a dokładniej – do kampanii marki „Durex”. TVP w czerwcu 2020 r. odmówiło emisji jednego ze spotów z serii zatytułowanej „Głośni w łóżku”, z udziałem homoseksualnej pary. Marka przygotowała wówczas materiał, w którym spostrzeżeniami i przemyśleniami na temat swoich relacji dzieliły się cztery autentyczne pary. Wśród nich byli Jakub i Dawid, znani m.in. ze swojej działalności w sieci.
Przypomnijmy też sytuację, w której telewizja publiczna ocenzurowała tęczowy makijaż Roksany Węgiel. W jednym z odcinków „You can Dance” wokalistka, która była wówczas również uczestniczką programu, odtworzyła teledysk do piosenki Sii „The Greatest”. Utwór dedykowany jest wszystkim ofiarom zamachu na klub dla osób LGBTQIA w Orlando.
I na tym na koniec. Nie zapominajmy o nieoficjalnych doniesieniach ws.zwolnienia wydawcy „Pytania na śniadanie”. W lipcu br. w trakcie emisji programu wystąpiła słowacka artystka Karin Ann. Wokalistka wykonała jeden ze swoich utwór, występując owinięta tęczową flagą i wyraziła wsparcie wobec osób LGBT+ w Polsce.
Wymazywanie osób LGBT z mediów publicznych. „To bardzo smutne, że telewizja publiczna służy do nagonki”
O niezwykle szkodliwej i wrogiej narracji mediów publicznych wobec osób LGBTQIA mówi w rozmowie z portalem Wirtualnemedia.pl Yga Kostrzewa, rzeczniczka prasowa i działaczka organizacji „Lambda Warszawa”.
– Szokiem dla mnie jest to, że telewizja publiczna odmawia pokazywania rzeczy, które są naturalne. W spocie marki „Yes” pokazano całujące się kobiety, następnie kobietę, która karmi piersią dziecko – sytuacja absolutnie naturalna, i kobietę, która jest po mastektomii. To są codzienne sytuacje życiowe. I telewizja odmawia pokazywania ich lub zgadza się na emitowanie ich po godzinie 20.00, podczas gdy na konferencji prasowej pokazywane są sceny zoofilskie – zauważa członkini Rady Programowej Kongresu Kobiet, nawiązując do konferencji z udziałem szefa MSWiA, Mariusza Kamińskiego i szefa MON, Mariusza Błaszczaka. Ministrowie wówczas publicznie pokazali materiały, które rzekomo miały zostać znalezione w pamięci telefonów osób zatrzymanych na granicy polsko-białoruskiej. W rzeczywistości jednak – co szybko zweryfikował portal Oko.press – były to stare nagrania, od kilku lat krążące po sieci.
– Sceny zoofilskie, które są karane z urzędu. To jest dla mnie szok. I dzieci narażone były wówczas na oglądanie tych scen. Nie ma to zupełnie znaczenia, że miały one być pokazane w innym kontekście. Dzieci tego nie rozumieją – dodaje.
– To, co robi TVP, jest bardzo ewidentne. Jest to naganne, karygodne. W ogóle nie spełnia norm telewizji publicznej, która powinna być dla wszystkich. Wszyscy za nią płacimy podatki, abonament itp. – podkreśla działaczka. Rzeczniczka prasowa organizacji „Lambda Warszawa” zaznacza, że to, jaki wizerunek osób LGBT+ kreują media publiczne, ma niezaprzeczalny wpływ na ich sytuację w społeczeństwie.
– To, że spot nie został wyemitowany, to jest jeden absurd. Cała narracja telewizji publicznej oczywiście ma wpływ na to, jakie ludzie podejmują decyzje, jak zachowują się wobec bliskich, wobec znajomych, wobec rodziny i wobec członków rodziny, którzy są osobami LGBT+. To jest oczywiste, ta telewizja przyczynia się do tego. To bardzo smutne, że telewizja publiczna służy, po pierwsze, do kreowania złego wizerunku osób LGBT+, a po drugie do szczucia, nagonki, dyskryminacji i innych złych rzeczy, które nie powinny mieć miejsce – podsumowuje Yga Kostrzewa.
„To się przekłada na indywidualne tragedie prawdziwych ludzi”
Na jeszcze bardziej destrukcyjny przykład nagonki na społeczność osób LGBTQIA w wykonaniu TVP zwraca uwagę reporterka „Dużego Formatu” Gazety Wyborczej i laureatka Festiwalu Wrażliwego Iga Dzieciuchowicz, która w swoich publikacjach wielokrotnie porusza problemy związane z wykluczeniem i dyskryminacją ze względu na płeć oraz orientację seksualną.
– Warto przypomnieć sobie film „Inwazja” z 2019 roku, puszczony przez TVP tuż przed wyborami prezydenckimi. Dziennikarka Telewizji Polskiej udawała tam wolontariuszkę Kampanii Przeciw Homofobii i próbowała udowodnić, że za Marszami Równości stoją różne malwersacje finansowe itd. – zauważa dziennikarka w rozmowie z Wirtualnemedia.pl
– Ostatecznie Kampania Przeciw Homofobii pozwała stację za naruszenie dóbr, Telewizja Polska miała nakaz usunięcia filmu w ciągu 60 dni. Jednak wszystkie przejawy tej dyskryminacji składają się w jedno: żyjemy w kraju, w którym homofobia jest zinstytucjonalizowana – kontynuuje.
– Wieloma działaniami bardzo świadomie kierują politycy, media publiczne i różne podmioty, za które odpowiada państwo polskie. Takim przykładem może być głośna sprawa pracownika Ikei, który na firmowym forum udostępnił cytat z Biblii mówiący o tym, że homoseksualiści powinni umrzeć. Został za to zwolniony. I co się stało? Prokuratura ścigała potem kierowniczkę sklepu, którą oskarżyła o występek polegający na tym, że ogranicza jego prawa pracownicze ze względu na wyznanie. O dyskryminację tego człowieka z powodu wyznania – przypomina reporterka.
– Atmosfera nagonki legitymizowana w ten sposób przekłada się na wzrost liczby napaści i przestępstw wobec osób LGBT. Oczywiście posłowie oraz europosłowie związani z PiS utrzymują, że w Polsce nie ma przestępstw przeciwko osobom LGBT+ i odsyłają do statystyk w innych krajach. Tymczasem wiele zachowań, które w Polsce nie są karane, w innych krajach UE już są. Nasze prawo nawet nie przewiduje przestępstwa z nienawiści na tle orientacji seksualnej. Tymczasem organizacje pozarządowe już od sześciu lat obserwują duży wzrost napaści na osoby LGBTQIA – podkreśla.
– Z danych zebranych przez organizacje zaś wynika, że 36 procent osób nieheteronormatywnych boi się i nie zgłasza takich incydentów policji – wskazuje nasza rozmówczyni. Dodaje, że narracja stosowana przez media publiczne, stygmatyzujące wypowiedzi rządzących, ogłaszanie „stref wolnych od LGBT” i próba wymazywania mniejszości z przestrzeni społecznej mogą przyczynić się do tragedii.
– Wskaźnik myśli samobójczych i samobójstw wśród osób nieheteronormatywnych jest bardzo wysoki. To przekłada się na indywidualne tragedie prawdziwych ludzi, którzy mają swoje twarze i nazwiska. Znamy ich historie: historię Milo, które rzuciło się z mostu, historię Kacpra, historię Dominika z Bieżunia. Młodych ludzi zastraszonych i zaszczutych, w przypadku których nikt nie zareagował na homofobiczny hejt – kwituje Iga Dzieciuchowicz.
Między innymi o to, jak działania podejmowane w tym zakresie przez TVP wpływają (zdaniem nadawcy publicznego) na świadomość społeczną – oraz o to, dlaczego w ogóle są podejmowane i w końcu, dlaczego odmówiono emisji spotu z Katarzyną Zillmann – zapytaliśmy samą stację.
„Telewizja Polska otrzymała zestaw spotów reklamowych marki YES z prośbą o wstępną kolaudację. Zgodnie z powszechnie stosowaną praktyką na rynku, TVP przekazało swoją opinię. Sugestie te wynikały z troski o odczucia widzów, którzy wielokrotnie wyrażali swoje opinie na temat treści filmów reklamowych w kierowanych do Spółki skargach. Kampania nie została przez markę YES zlecona, przez co nie miała miejsca odmowa emisji spotów przez Telewizję Polską” – otrzymaliśmy w odpowiedzi.