Politycy i dziennikarze na wojnie z karalnymi groźbami

Dziennikarze przyznają, że ostatnio częściej dostają e-maile z groźbami karalnymi

Po 1 listopada wielu dziennikarzy i polityków informowało, że dostają e-maile z groźbami śmierci. Szymon Jadczak z Wirtualnej Polski zaapelował, by ich nie upubliczniać. Inni dziennikarze wolą o tym informować, a wszyscy zachęcają, by pogróżki zgłaszać policji.

„Paweł Adamowicz miałby dziś 56 lat. Właśnie w dniu jego urodzin dostałem, tak jak wielu ludzi Platformy Obywatelskiej ten list. Zacytuję fragmenty, które nadają się do zacytowania” – zaczął swoje oświadczenie Donald Tusk, po czym przytoczył list, w którym grożono mu śmiercią.

Dziś Paweł Adamowicz obchodziłby Swoje 56 urodziny.
Pamięć o Pawle nie pozwala nam stać z boku, kiedy Polskę zalewa rosnąca fala nienawiści. pic.twitter.com/pjzihPb3BV

— Donald Tusk (@donaldtusk) November 2, 2021

Odnosząc się do tej sytuacji, Dominika Długosz z „Newsweek Polska” przyznała na Twitterze, że podobne e-maile dostało wielu dziennikarzy. – W tym przypadku, o którym mówimy, mamy do czynienia ze zorganizowaną akcją – mówi Długosz. Sylwia Czubkowska, redaktor prowadząca Spider’s Web+, kiedy 1 listopada opublikowała wiadomość, w której grożono jej śmiercią, nie wiedziała jeszcze, że inni, m.in. Rafał Mrowicki, Michał Wróblewski i Paweł Kapusta, związani z Wirtualną Polską, także dostali taki e-mail.

No tak wrzuciłam kilka dni temu link do tekstu o Wykopie i znowu się zaczęło. I tak wiem, że nie ma się czym przejmować ale ot takie życzenie przy 1 listopada.
CC: @10kubawator pic.twitter.com/bALaf5hAH4

— Sylwia Czubkowska (@sylvcz) November 1, 2021

Mówić głośno o groźbach?

O niepublikowanie tych wiadomości, ale zgłaszanie ich policji, zaapelował do polityków i dziennikarzy Szymon Jadczak z Wirtualnej Polski. „Bo o to chodzi grożącym. W ten sposób zyskują rozgłos i budzą strach. Nie dawajmy im tej satysfakcji” – napisał na Twitterze. W rozmowie z „Pressem” dziennikarz stwierdza, że zarówno on sam, jak i wielu jego znajomych z branży również dostają takie wiadomości. – Nie są to realne groźby. Dziennikarze śledczy dostają takich gróźb po kilka w tygodniu. Gdybyśmy chcieli o tym mówić całemu światu, to o niczym innym byśmy nie pisali. Może to dobrze działa na podbudowanie czyjegoś ego, ale nie powinno się publikować takich maili – komentuje.

Z tego właśnie powodu jedna z dziennikarek, która ostatnio zaczęła dostawać pogróżki, woli zachować anonimowość. – Nie chcę o tym mówić i kogoś tym nakręcać, dawać mu satysfakcji. Takim osobom tylko na tym zależy, żeby to nagłaśniać i żeby ludzie się bali – mówi.

Dominika Długosz uważa, że nie ma powodu, żeby o tym nie mówić głośno. – Jeśli ośmiela to osoby, które chciałyby także komuś grozić, to te osoby muszą mieć świadomość, że zostawiają w internecie ślady, które są do namierzenia i że policja działa skutecznie w tych sprawach – stwierdza dziennikarka „Newsweek Polska”.

Do podejmowania zdecydowanych kroków namawia Bartosz Węglarczyk, redaktor naczelny Onetu. – Trzeba zgłaszać to na policję, bez dwóch zdań. I być może gdybyśmy mieli solidną organizację dziennikarską w Polsce, to ona mogłaby zbierać dane, jak wyglądają śledztwa w tej sprawie, czy policja jest w stanie cokolwiek ustalić – mówi. I dodaje: – Takie wiadomości przychodzą do Onetu regularnie co kilka dni. Mamy procedurę firmową, kierujemy to do odpowiednich miejsc w firmie i na zewnątrz. Politycy to publikują, bo ich zdaniem ich wrogowie świadczą o nich. Polityk, który wywołuje emocje w ludziach na tyle, żeby mu grozili, to polityk, który coś robi – dodaje Węglarczyk.

Bartosz Wieliński, wicenaczelny „Gazety Wyborczej”, nie tylko namawia, żeby zgłaszać otrzymane groźby na policję, ale i przekonuje, że należy je nagłaśniać. – Odgórny nakaz milczenia tylko potęguje poczucie zastraszenia i bezradności – uważa Wieliński i zwraca uwagę także na kwestię bezpieczeństwa. – Upublicznianie tego typu sytuacji jest szalenie ważne, bo poinformowane o tym otoczenie dziennikarza może zareagować, kiedy dzieje się coś podejrzanego wokół niego.

Atak kaskadowy

Szymon Jadczak w artykule „Metoda na groźbę albo alarm. Jak przestępcy próbują nami manipulować”, opublikowanym w środę w Wirtualnej Polsce, przekonuje, że za mailami, które dostali ostatnio politycy i dziennikarze, stoją hakerzy. „Ludzie zajmujący się cyberprzestępczością nazywają zjawisko, z którym właśnie mamy do czynienia, kaskadą lub atakiem kaskadowym. W jednym czasie z tego samego adresu lub kilku powiązanych adresów mailowych wysyłanych jest znaczna ilość takich samych lub podobnie sprofilowanych maili” – pisze dziennikarz. Twierdzi, że działanie takie ma zająć śledczych zajmujących się cyberprzestrzenią, by hakerzy mieli czas zatrzeć ślady innych przestępstw.

To nie Jarosław Kaczyński odpowiada za groźby, które dostał Donald Tusk. Sorry, ale znowu muszę wsadzić kij w mrowisko. https://t.co/ibPrWoewXh

— Szymon Jadczak (@SzJadczak) November 3, 2021

– Kierowanie gróźb karalnych jest przestępstwem – informuje Konrad Siemaszko, prawnik z Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka. – Zawiadomienie można złożyć na policji lub w prokuraturze, pisemnie lub przychodząc osobiście. Zgłoszenie pisemnie może być wysłane listem. Nie ma określonej formy, w jakiej musi zostać sporządzone, ale dobrze, by zamieścić jak najwięcej szczegółów. Ponieważ to przestępstwo ścigane na wniosek, z takiego zgłoszenia musi też wynikać żądanie ścigania sprawcy.

Prawnik Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka zaznacza, że dziennikarze są dodatkowo chronieni. – Groźby kierowane wobec dziennikarza w celu zmuszenia go do opublikowania materiału prasowego lub jego zaniechania są ścigane z urzędu i zagrożone wyższym wymiarem kary: do trzech lat pozbawienia wolności, podczas gdy w przypadku innych gróźb – do lat dwóch. Konrad Siemaszko przypomina, że o pomoc prawną można zwrócić się również do Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka.