„Tygodnik Podhalański” jest na granicy białoruskiej

"Nie mogę spokojnie siedzieć"

Okładka najnowszego numeru "Tygodnika Podhalańskiego"

„Przez las do piekła” – taki tytuł nosi reportaż Jerzego Jureckiego z polsko-białoruskiej granicy. Jurecki, wydawca i dziennikarz „Tygodnika Podhalańskiego” z Zakopanego pojechał na drugi koniec Polski, bo „im bardziej władza chce tam coś ukryć, tym bardziej my musimy tam być. I to wszystko jedno, czy jesteś dziennikarzem z Warszawy, z Oławy czy z Zakopanego”.

„Tygodnik Podhalański” od wczoraj promuje ten reportaż na Twitterze. Dziś materiał ukazał się w najnowszym wydaniu „TP”. „Z daleka, od strony wschodniej ktoś zagwizdał. Chwilą potem docieramy na miejsce. Pięciu mężczyzn siedzi skulonych w krzakach. Dwóch z nich leży. Widać, że są na skraju wytrzymałości. Trzęsą się z zimna. (…) Mężczyzna, leżący po kocem termicznym, ma zamknięte oczy. Blady, na czole kropelki potu. Jego stan jest chyba najgorszy. Próbuję porozmawiać z mężczyzną obok, który mówi, że z powodu głodu już nie ma siły iść. Nagle zaczyna płakać…” – Jurecki opisuje sytuację uchodźców, ale i wysłuchuje miejscowych: co myślą, czy chcą pomagać, czy się boją?

„Komunikacja między aktywistami, medykami i dziennikarzami odbywa się wyłącznie w ten sposób. Signal ma dobrą opinię dot. zabezpieczeń. Przyłączam się do kilku fotoreporterów, którzy podobnie jak ja idą według wskazówek google maps” – pisze w tekście.

– Kursowałem między Siemiatyczami a Hajnówką. Na północy Podlasia idzie piękna pomoc, południe słabiej – mówi nam Jurecki. Gdy nie mógł korzystać z samochodu, wsiadał na rower. Dzięki temu miał więcej szans na rozmowy z mieszkańcami. Czy wchodził w obszar stanu wyjątkowego? – Nie wiem, nie dbałem za bardzo o to. Zresztą w puszczy są miejsca gdzie GPS głupieje – mówi nam.

Na północy Podlasia idzie piękna pomoc, południe słabiej – mówi nam Jurecki.

Na miejscu odwiedził też redakcję Kuriera Podlaskiego Głosu Siemiatycz, mieszczącą się w niewielkim pokoju. – Ten świetny, niezależny, prywatny tygodnik ukazuje się tu już ponad 30 lat. To m.in. felieton naczelnego Jerzego Nowickiego, który pojawił się ostatnio w gazecie, porwał do działania mieszkańców miasta – zauważa Jerzy Jurecki i przytacza słowa, które później powtarzało pół Polski: „Ci ludzie chcieli trafić do lepszego świata, a trafili do kolejnego piekła… Pusty talerz na wigilijnym stole dla zbłąkanego wędrowca już nigdy nie będzie taki sam”.

Jerzy Jurecki deklaruje, że niedługo wróci nad granicę polsko-białoruską. Planuje bowiem stworzenie filmu. – W takich sytuacjach nie jestem w stanie spokojnie siedzieć w redakcji – mówi.