Naczelni rzadko korzystają z art. 36 Prawa prasowego, by nie publikować reklam

Według art. 36 Prawa prasowego prasa może zamieszczać odpłatne ogłoszenia i reklamy, jednak muszą one być zgodne z prawem i zasadami współżycia społecznego

Jest to przepis rzadko wykorzystywany, ale potrzebny – mówią naczelni, którzy po sytuacji, jaka miała miejsce w „Dzienniku Bałtyckim”, ocenili art. 36.4 Prawa prasowego. Przepis ten pozwala redakcji na niepublikowanie zleconych reklam i ogłoszeń.

Urząd Marszałkowski Województwa Pomorskiego nie doczekał się publikacji w „Dzienniku Bałtyckim” (Polska Press) rozmowy z marszałkiem województwa na temat niedawnego wyroku Trybunału Konstytucyjnego dotyczącego unijnego prawa (tekst zatytułowany był: „PiS zaczyna wyprowadzać Polskę z Unii”). Materiał reklamowy w formie wywiadu został odrzucony przez redaktora naczelnego „DB” Artura Kiełbasińskiego. Naczelny powołał się właśnie na art. 36.4 Prawa prasowego.

Cały art. 36 Prawa prasowego dotyczy „ogłoszeń i reklamy” i ma 5 punktów. Mówi o tym, że prasa może zamieszczać odpłatne ogłoszenia i reklamy, jednak muszą one być zgodne z prawem i zasadami współżycia społecznego. Treści reklamowe i ogłoszeniowe muszą być oznaczone w sposób niebudzący wątpliwości, iż nie stanowią one materiału redakcyjnego. Punkt 4 stanowi, że „Wydawca i redaktor mają prawo odmówić zamieszczenia ogłoszenia i reklamy, jeżeli ich treść lub forma jest sprzeczna z linią programową bądź charakterem publikacji” (art. 36.4).

Pytani przez nas redaktorzy naczelni tłumaczą, że nie korzystają z tego przepisu często, ale zdarzało im się odmawiać publikacji. Redaktor naczelny „Rzeczpospolitej” Bogusław Chrabota: – Odmawiałem promocji reżimowi antydemokratycznemu. W jednym z krajów podejmowano bardzo ostre represje wobec środowiska dziennikarskiego, a potem ten sam kraj intensywnie działał na rzecz poprawy wizerunku poprzez odpłatne artykuły. Nie chciałem uczestniczyć w tej hipokryzji – tłumaczy decyzję Chrabota. Dodaje, że inne sytuacje dotyczyły m.in. reklam wizerunkowych firm.

Jerzy Jurecki, redaktor naczelny „Tygodnika Podhalańskiego”, przyznaje, że odmawiał publikacji, gdy ogłoszenia nie wpisywały się w politykę medium lub mogły wyrządzić szkodę ludziom, którzy postanowiliby skorzystać z usług ogłoszeniodawcy. – Odmawialiśmy już firmom bukmacherskim i salonom masażu intymnego, nie chcieliśmy też publikacji ogłoszeń, w których szkalowano inne osoby. Bywają też reklamy cudownych preparatów oraz bioenergoterapeutów. Na nie też źle patrzymy – wymienia Jurecki. – Pamiętam, że musiałem wycofać reklamę o koreańskim sposobie na leczenie raka.

Z kolei Krzysztof Zyzik, były redaktor naczelny „Nowej Trybuny Opolskiej”, powiedział, że zdarzało mu się zdejmować reklamy parafarmaceutyków, które mogły wprowadzać w błąd lub nawet zaszkodzić.

Redaktorzy zwracają uwagę, że reklamy, które zawierają ewidentną nieprawdę, mogą kogoś pomówić, lub są sprzeczne z dobrym obyczajem albo dobrym smakiem, zatrzymywane są także na poziomie biur ogłoszeń i działów handlowych – takie zlecenia nie są po prostu przyjmowane i nawet nie trafiają do redakcji.