Część rozmowy – emitowanej już w części internetowej formatu – dotyczyła dziennikarzy i zakazu pracy mediów w strefie stanu wyjątkowego. Jarosław Kaczyński dał do zrozumienia, że w jakiejś formule obostrzenia obowiązywać będą także po wygaśnięciu obecnie obowiązującego stanu wyjątkowego. „Można stan wyjątkowy przedłużać, tylko nie od razu (…) Konstytucja – niestety – tego nie przewiduje, co jest jej błędem. (…) Uważam, że lepiej stworzyć ustawę, bardziej odpowiadającą rzeczywistości” – mówił prezes PiS.
Kaczyński odpowiedział też na pytanie Ziemca: „Co zrobić z granicą, żeby ją uszczelnić, ale żeby zachować zasady humanitaryzmu?”
„Nie przeczę, że tego typu przypadki (ludzie w lesie, w fatalnej sytuacji – przyp. red.), z winy Łukaszenki, mogą się zdarzyć. I potrzebujący otrzymają pełną pomoc. Dzieci, ale i dorośli” – mówił Jarosław Kaczyński.
Część o dziennikarzach zaczęła się od przypomnienia sytuacji z ośrodka w Michałowie, kiedy niesłusznie oskarżono reporterów o prowokowanie dzieci.
„Jak widzę, jak reporterzy, fotografowie, rzucają cukierki i dzieci przybiegają, to wiem, że jakby podejść pod płot jakiegoś przedszkola i też rzucić cukierki – to dzieci też przybiegną” – mówił prezes PiS.
Krzysztof Ziemiec się wtrącił: „Oni twierdzą, że chcieli te dzieci nakarmić”.
Kaczyński: „Nie ma nic złego, żeby dziecku dać cukierek, pod warunkiem, że jest to odpowiedni cukierek, natomiast mi chodzi o to, żeby nie czynić z sytuacji wymyślonych – sytuacji faktycznych”.
Dalej Krzysztof Ziemiec wprost zapytał: „Widzi pan konieczność, potrzebę, wpuszczenia dziennikarzy? Na wielu frontach wojny bywali bardzo bisko walki, a tutaj im się nie pozwala?”
Kaczyński odparł: „Pan wie sporo – jak wszyscy ludzie, którzy coś wiedzą o świecie – o wojnie wietnamskiej. Ona właśnie została przegrana dzięki temu, że bardzo blisko pierwszej linii (…) byli dziennikarze.
Ziemiec: „Ale w Iraku, Afganistanie bywali”.
Kaczyński: „I też przegrane wojny”.
Jarosław Kaczyński pociągnął wątek dziennikarzy i języka debaty publicznej. Po tym, jak na powtórne pytanie o możliwość wpuszczenia dziennikarzy odpowiedział: „Nie widzę sensu i potrzeby” dodał: „Niestety jest tutaj bardzo dużo złej woli. Gdyby w Polsce było normalnie, gdyby nie było opozycji totalnej, (…) gdyby ten język nie był tak potwornie zdegradowany i zwulgaryzowany, gdybyśmy sami mogli normalnie rozmawiać…”
Ziemiec tu przerwał i stwierdził: „Ktoś powie, że to jest ograniczenie wolności mediów”. Na to Kaczyński odparł: „Granicą każdej wolności są elementy, które określają wolność innych. (…) To nie jest cenzura”.
Na koniec, snując opowieść o wolności Jarosław Kaczyński określił dziennikarzy jako przedstawicieli „zawodu skądinąd zacnego” i dodał, że to ludzie „często bardzo dzielni”.