Platformy OTT zastąpią sieci kablowe?

„Wiele razy grzebano nas w głębokim grobie”

Prezes PIKE Jerzy Straszewski podczas konferencji w Łodzi

W Łodzi zakończyła się konferencja Polskiej Izby Komunikacji Elektronicznej, organizacji zrzeszającej sieci kablowe. Jednym z dominujących tematów była rywalizacja operatorów z platformami streamingowymi. Szef KRRiT zasugerował, że powinno dojść do zmian w przepisach, które zakończyłyby „wyniszczającą wojnę”.

Uczestnicy konferencji podczas kilku dyskusji próbowali sobie wyobrazić jak może wyglądać rynek telewizyjny w 2025 roku. Niemal co miesiąc debiutują bowiem kolejne platformy streamingowe. W Polsce działa m.in. Netflix, Player, Polsat Box Go, Canal+ online, Viaplay, a w przyszłym roku dołączą do nich jeszcze HBO Max, Disney+ i SkyShowtime. Użytkownicy OTT mogą w dowolnym miejscu i czasie obejrzeć ulubiony program czy serial. Niektóre serwisy oferują też tradycyjne kanały telewizyjne, ale z cach up tv, czyli możliwością cofania o kilka godzin czy dni.

„Wieści hiobowe dla naszej branży nigdy się nie sprawdziły”

Z badania Rethink TV wynika, że w ciągu 4 lat operatorzy kablowi i platformy satelitarne mogą stracić nawet co trzeciego abonenta. Branża operatorów patrzy jednak optymistyczne na przyszłość. –

Wiele razy nas już grzebano w głębokim grobie, wieszcząc koniec telewizji linearnej, a więc także telewizji kablowej. Te „wieści hiobowe” dla naszej branży nigdy się nie sprawdziły. Dzisiaj rynek telewizji płatnej jest silniejszy niż kiedykolwiek. Decydują o tym różne czynniki. Pandemia dała nam inną perspektywę. Zamknęła ludzi w domu, a my otworzyliśmy się na naszych abonentów, dając im możliwości szersze niż wcześniej – mówił prezes PIKE Jerzy Straszewski.

Do tej pory jednym z głównych atutów operatorów kablowych było to, że bez oferowanego przez nich szerokopasmowego dostępu do internetu nie można korzystać z serwisów OTT. Inwestycje operatorów komórkowych w 5G mogą to zmienić.

– W roku 2025 zasiedlą się takie technologie jak 5G, OTT, ale czy one definitywnie i ostatecznie wykluczą nas z rynku? Ja uważam, że nie. Wręcz przeciwnie. Przecież światłowód najlepiej jest pociągnąć z naszych wszechobecnych w miastach sieci dostępowych. Platformy OTT można oferować jako zapakowaną, kompleksową paczkę nadawcy dla naszych abonentów. To jest chyba kierunek, w którym nasi operatorzy będą szli w przyszłości – prognozował Straszewski.

Przewodniczący KRRiT mówi o „wyniszczającej wojnie”

Witold Kołodziejski, przewodniczący Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji zwrócił uwagę na to, że w obecnych czasach coraz trudniej odróżnić nadawcę od operatora.

– Nie byłoby w tym nic złego, gdyby nadawcy nie wykorzystywali swojej pozycji. Nie starali się wykorzystać atutu nazywanego contentem do przeszkadzania, utrudniania innym dostępu do treści. Uważam, że to czy nadawca jest tylko nadawcą czy też operatorem, jaki ma wpływ na innych graczy na tym rynku, powinno zostać uregulowane w ustawie. Bez tych regulacji mamy bardzo wyniszczającą wojnę na rynku platform. Dzisiaj mamy do czynienia z mechanizmem, w którym nadawca rozwijający swoją platformę OTT blokuje innym operatorom dostęp do treści, próbując przejąć ten rynek i odbiorców. Nie sądzę, żeby to na dłuższą metę zakończyło się sukcesem, ale na pewno może szkodzić. Szczególnie użytkownikowi końcowemu, który nagle może być postawiony w bardzo trudnej sytuacji: być zmuszony do zakupu kilku platform na raz, żeby oglądać swoje ulubione programy – przekonywał Kołodziejski.

KRRiT uważa, że zgodnie z rozporządzeniem „must carry must offer” podstawowe kanały naziemne powinny być dostępne także w platformach streamingowych. Nadawcy zgód na to udzielają bardzo niechętnie. Telewizja Polska rozwija bowiem swoje serwisy TVP VoD i TVP Stream, TVN Grupa Discovery Player, natomiast Polsat usługę Polsat Box Go. Na przykład w serwisie Canal+ online nie ma stacji naziemnych TVP, TVN czy Polsatu, choć w ofercie satelitarnej można je już oglądać. Gdyby TVN i TVN7 były w tej ofercie, to więcej użytkowników zamiast subskrypcji Playera wykupiłoby podobną w Canal+ online.

– Tutaj stanowisko KRRiT zostało wydane jeszcze przez poprzedniego przewodniczącego KRRiT Jana Dworaka w sprawie respektowania zasady „must carry must offer” przez platformy OTT. W czasie mojej kadencji potwierdziliśmy i rozwinęliśmy to stanowisko. Mamy trzy wygrane sprawy sądowe z nadawcami. Opieraliśmy się o wyrok Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiego w sprawie francuskiej. Problem dalej nie jest rozwiązany. Dalej opór ze strony nadawców występuje. Nadawcy są też przedmiotem troski KRRiT. Chciałbym, żeby mieli jak największe możliwości rozwoju. Nie chodzi o to, żeby prowadzić spory sądowe, tylko o to, żeby wypracować model, w którym każdy może zarabiać, nie tracić. Wiemy, że kanały, których dotyczy „must carry” są oferowane w modelu dystrybucyjnym opartym o reklamy. Jak najszerszy zasięg powinien być w interesie każdego takiego nadawcy. Niestety motywacje są różne. Chyba, że chcą zapanować nad całym rynkiem, także w sferze dystrybucji. Tutaj KRRiT będzie przeciwko, bo konkurencja powinna być możliwa w każdym segmencie. Nie powinny się krzyżować różnego rodzaju działalności: dystrybucja, działalność nadawcza czy sprzedaż reklamy, czyli brokerska. Każdy może prowadzić takie biznesy i nikomu nie należy tego zakazywać. Chodzi tylko o ograniczenie tych wpływów albo poddanie ocenie Urzędu Konkurencji i Konsumentów, aby to gdzieś było monitorowane – apelował Kołodziejski.

Kolejne zmiany w ustawie o radiofonii i telewizji?

Sebastian Urban, radca prawny Kancelarii Media twierdził jednak, że sprawa jest bardziej złożona. – Problem polega na tym, że ustawa o radiofonii i telewizji i prawo telekomunikacyjne są dosyć niespójne w zakresie definicji. To znaczy nie jest jednoznaczne czy operatorzy OTT mogą korzystać z „must offer” i czy mają obowiązek „must carry”. Nowelizacja ustawy o rtv, która wchodzi w listopadzie nie rozwiązuje tego problemu. Europejski Kodeks Łączności Elektronicznej wydaje się nie harmonizować tych definicji. Pozostaje liczyć na KRRiT, która bardzo spójnie podchodzi do tego tematu. Orzeczenia sądów administracyjnych wydają się popierać linię, która mówi o tym, że „must carry” i „must offer” również dotyczy operatorów OTT – zauważył Urban.

Zdaniem szefa KRRiT rozwiązaniem byłyby tutaj zmiany w ustawie o radiofonii i telewizji lub samoregulacja rynku. – Tak określić te zasady, żeby wszyscy mieli pewność, że użytkownik końcowy miał z tego maksymalne i korzyści i żeby nie był narażony na niepotrzebny stres i dyskomfort. Nowelizacja ustawy o radiofonii i telewizji jest ostatnio popularnym tematem. Nie będę więc mówił o niej. Taka nowelizacja byłaby jednak przydatna. Nowe podejście do zasady „must carry”, „must offer”, zgoda na dzielenie reklam. Wszystko po to, żeby ten rynek bezpiecznie przeprowadzić przez duże zamieszanie wywołane rewolucją technologiczną, która na koniec przyniesie wiele korzyści – postulował Kołodziejski.

Nadawcy gotowi na zmiany w przepisach

Część nadawców ze zrozumieniem przyjęłoby ewentualne nowe regulacje w sprawie OTT, które uregulowałoby ten rynek. – Segment OTT nie jest jeszcze wystandaryzowany. Na pewno nam bardzo na tym zależy, bo to daje możliwość monetyzacji treści. Tak samo zależy nam na regulacji, która taką monetyzację zagwarantowałaby nadawcom. Dla nas jest to temat bardzo ważny – stwierdziła Dorota Żurkowska-Bytner, członek zarządu TVN Grupy Discovery. – Zgadzam się w pełni. Jeżeli mamy nowe kanały dystrybucji treści, możemy nasze treści umieszczać w tych kanałach i na tym zarabiać – przyznał Dariusz Dąbski, prezes telewizji Puls.

Zdaniem menadżera platformy streamingowe mają ułatwione zadanie w porównaniu z tradycyjnymi nadawcami. – Mamy przecież opłaty za częstotliwości, opłaty za koncesję, mamy różne ograniczenia, które powodują, że koszty stałe są dość wysokie. W internecie jest inaczej, są niższe. Również jestem za tym, żeby regulacja nadążała za rynkiem, bo to duży problem. Aby telewizja była konkurencyjna jako telewizja. Nie tylko jako telewizja wychodząca poza telewizję, ale telewizja jako telewizja – przekonywał Dąbski.

Szef telewizji Puls uważa, że ewentualne zmiany w przepisach mogą mieć znaczenie dla przyszłości tego rynku. – Telewizja dla mnie jest trampoliną, która działa, funkcjonuje, ma zasięgi i na tych zasięgach, funkcjonowaniu można wchodzić w inne biznesy, jak streaming, sprzedaż contentu, produkcja, współprodukcja. Tu jest wiele pól i synergii. Regulacja jest jednak potrzebna, żeby telewizja jako oddzielny biznes była konkurencyjna za 5-10 lat. To bardzo ważne – ocenił Dąbski.

Polska opóźniona pod względem serwisów OTT?

Choć co chwilę powstają nowe serwisy streamingowe, nawet bardzo ściśle sprofilowane, jak adresowane do fanów tureckich seriali, sportów walki czy koszyków, to Polsce daleko do światowych liderów streamingu. – OTT rośnie w siłę na całym świecie. W Stanach Zjednoczonych ponad 50 proc. treści jest odbieranych przez platformy OTT w grupie wiekowej poniżej 50 roku życia. To daje do myślenia. Zwłaszcza, że w tym roku prawdopodobnie ponad 40 krajów na świecie przekroczy ten próg. W Polsce to ciągle 15 proc., nie więcej. Widzimy jak OTT może na tym rynku zamieszać. Może to co mówię nie jest do końca zbieżne z interesami operatorów kablowych, ale dla nadawcy nie jest istotne jak na końcu do tego klienta dotrze. Jeżeli sieć dystrybucji już zbuduje, to najważniejsze jaki content ma w swojej ofercie i w jakim modelu te kanały zarabiają. OTT dla nas jest szansą. Też rozwijamy aplikację Filmbox+ i Dizi z tureckimi serialami, który ostatnio uruchomiliśmy. Z drugiej strony też widzimy, że klienci nie są w stanie utrzymać tyle subskrypcji, które mają – przekonywał Bogusław Kisielewski, prezes Kino Polska.

Zdaniem menadżera operatorzy kablowi powinni znaleźć sposób na udział w zyskach serwisów streamingowych. Szef Kino Polska uważa, że nie ma już odwrotu od rewolucji na rynku telewizyjnym. OTT go zdominuje. – To przyszłość rynku i uważam, że te platformy go zdominują. Są bardzo wygodne dla klienta, który może zabrać je gdziekolwiek. Nie ma ograniczenia do IP, miejsca – zauważył Kisielewski.

„Młodzi widzowie nie muszą mieć telewizora w salonie”

Streamingową rewolucję skomentował też prezes Emitela. – My się z tego bardzo cieszymy, bo uważamy, że to przenikanie się światów, konwergencja internetu i tradycyjnej telewizji jest atrakcyjna dla widza. To jest ich core business. Oni muszą wzbogacać swoją ofertę – stwierdził Andrzej Kozłowski.

Menadżer wyodrębnił też grupy odbiorców. Ich liczebność w najbliższych latach będzie się zmieniać, wraz z rosnącą popularnością streamingu.

– Patrząc na polski rynek, mamy trzy rodzaje widzów. Widzowie, którzy korzystają z telewizji tradycyjnej, linearnej. Mowa tutaj głównie o ludziach troszeczkę starszych, ale mieszkających w Polsce powiatowej, gdzie internet nie jest głównym medium. Tym głównym medium są tradycyjna telewizja czy radio. Jest grupa widzów, którzy są tu i tu. W telewizji oglądają treści linearne, w internecie szukają czegoś nowego. Jest też grupa widzów, często tych młodych, którzy często nie mają w domu telewizora. Jak kiedyś kupowało się mieszkanie, to projektowało się salon w zależności od tego, gdzie będzie stał telewizor. Dla tych młodych ludzi przestało to być istotne. My powinniśmy powalczyć o tego widza, żeby jednak zasiadł przed telewizorem. Tamte dwie pozostałe grupy będą natomiast migrowały. Będzie się to działo wtedy, kiedy połączymy te dwa światy, czyli internet i telewizję – prognozował Kozłowski.

Miszczak: „Others” w Nielsenie z największą oglądalnością, a to między innymi Netflix

Dyrektor programowy TVN Edward Miszczak zwrócił uwagę, że w ciągu kilkudziesięciu lat polski rynek telewizyjny zmienił się nie do poznania. Kiedyś królowały naziemne kanały telewizyjne, potem rosła rola tematycznych, a teraz nadeszły czasy serwisów OTT.

– Obecnie mniej ogląda się telewizji na telewizorach, a więcej na innych urządzeniach. Nawet na konsolach do gier. Precyzyjne badania telemetryczne skali tego zjawiska nie obejmują. Coraz więcej czasu widzowie poświęcają aplikacjom VoD. Kto dziś według Nielsena zajmuje pierwsze miejsce pod względem oglądalności? Są to kanały „others”, czyli inne. Tak naprawdę pod tym kryje się Netflix, Player, Amazon Prime Video, HBO Go i tak dalej. Wiemy, że nadciągają kolejne dywizjony. Disney+ już stoi u bram. Już odbywa się bardzo szeroki casting na polskim rynku – ocenił Miszczak.

Menadżer zapewnia, że TVN Grupa Discovery jest przygotowana na rewolucję technologiczną. W naszym przypadku wszystkie duże seriale mają premierę w Playerze, a telewizja stała się catch up’em. Wczoraj od jednego z właścicieli telewizji słyszałem, że można sobie coś w internecie obejrzeć jak się nie zdążyło w telewizji. My z góry zakładamy, że się nie zdąży do telewizji i najpierw emitujemy w Playerze, a potem w telewizji. To jest rewolucja. Nie wiedziałem, że muszę swoich producentów niemal siłą fizyczną zmuszać do zaakceptowania takiej sytuacji. To jest rewolucja wśród producentów telewizyjnych. Każdy chce mieć sławę, pieniądze. Wydawało się, że to załatwia duży kanał TVN. Nieprawda – zwrócił uwagę Miszczak.

Player z czterokrotnym wzrostem odpłatnych subskrypcji?

Na początku roku należąca do TVN Grupy Discovery platforma streamingowa zaczęła pobierać opłaty nawet za pakiet z reklamami. Miszczak nie zdradził jak to odbiło się na jej wynikach, ale zasugerował, że liczba osób wykupujących pakiet wzrosła czterokrotnie. Zapewnił, że stacja coraz bardziej dba o potrzeby użytkowników platformy streamingowej. – Mamy taką dyskusję w sprawie programu „19+”. O takich ludziach na granicy szkoły średniej, studiów. To bardzo dobrze szło na antenie TVN, potem TVN7. Jest jeszcze w Playerze. W siódemce nie robi specjalnych wyników. Za to rewelacyjnie ogląda się w Playerze. W dodatku przez taką kohortę, że jak im zabierzemy ten program, to ona w ogóle odejdzie z rynku telewizyjnego. Jak nasi księgowi nie są zadowoleni z tego co w telewizorze, to na szczęście mamy lepszych księgowych, którzy są zadowoleni z Playera. Tacy modniejsi księgowi. Program chyba dalej w tym Playerze zostanie – zapowiedział.

Zdaniem dyrektora programowego TVN mamy do czynienia ze złotą epoką w produkcji telewizyjnej. – Budżety rosną, zamawiających jest coraz więcej. To nie tylko polskie firmy, ale też światowi dostawcy, którzy wiedzą, że nie okopią się na polskim rynku bez lokalnych produkcji. Wiedzą, że jeśli nie zainwestują, to nie będą mieli dobrej oglądalności. Widać, że wiele tych nowych inicjatyw niekoniecznie wspiera się tylko serialami. Świętej Pamięci Showmax wprowadził na polski rynek „Saturday Night Live”, a wchodzący teraz Viaplay odświeżył stary jak świat format „Fort Boyard”. W dużych telewizjach to już nawet na recepcji wiedzą, że producentów Fort Boyard, nie przyjmują. Odkąd jestem w telewizji to ciągle przychodzono z tym formatem i ciągle on się nie znajdował w ramówce. Teraz duże, wielkie odkrycie. Jak oglądamy ten projekt, to Bundesliga jest Bundesligą, a Fort Boyard jest Fortem Boyard. Nie każde odświeżenie dobrze się sprawdza. Trzeba wiedzieć jakie danie odświeżyć, żeby było atrakcyjne – stwierdził Miszczak, nawiązując do oferty platformy Viaplay.