Piotr Bakselerowicz, dziennikarz „Gazety Wyborczej” w Zielonej Górze, w czasie gdy wysłano mail grożący posłowi PiS, był na treningu koszykówki, co poświadczyć może osiem osób. „Policja przekonuje, że wysyłkę można zaplanować. Nie wiem, kto zrobił mi takie świństwo i w jakim celu” – mówi dziennikarz na łamach gazety.
W sobotę z mieszkania Piotra Bakselerowicza policjanci bez nakazu zabrali i zabezpieczyli jego służbowy laptop, prywatny komputer, smartfon oraz modem/router operatora internetu. Zażądali od Bakselerowicza wydania laptopa, ponieważ – jak mówili – z tego adresu IP były wysyłane groźby pod adresem polityka PiS. Policja informuje na Twitterze, że „sprawdzenie IP doprowadziło pod konkretny adres, a nie do konkretnej osoby. Dopiero pod tym adresem okazało się, że przebywa tam mało znany, lokalny dziennikarz”. Wyjaśnienie to jednak niczego nie zmienia.
Za dziennikarzem murem stoją redaktorzy naczelni „Gazety Wyborczej”. „Próbę zastraszenia Piotra Bakselerowicza traktujemy jako złamanie chronionej prawem tajemnicy dziennikarskiej – co bez orzeczenia sądu jest nielegalne. (…) My, redaktorzy naczelni i szefowie oddziałów lokalnych »Gazety Wyborczej«, oświadczamy, że użyjemy wszelkich środków prawnych, żeby bronić dziennikarzy przed szykanami ze strony autorytarnej władzy”, napisali w oświadczeniu. – Nasi prawnicy już przeprowadzili analizy i we wtorek złożymy do prokuratury zażalenie na działania policji w Zielonej Górze – mówi Mikołaj Chrzan, zastępca redaktora naczelnego „Gazety Wyborczej”.
Podobnie sprawę widzi Jacek Żakowski z „Polityki”. – Kiedy się dowiedzieli, powinni natychmiast przestać. Oczywiście teraz będą stawiali różne zasłony dymne ze względu na międzynarodową opinię publiczną, a także, żeby nas stopniowo przyzwyczajać do takich rzeczy. Dziś bardziej się tłumaczą, jutro będą mniej, a pojutrze jeszcze mniej – komentuje Żakowski.
O sobotnich działaniach policji w mieszkaniu dziennikarza Żakowski mówi: – To jeden z przejawów porzucania idei państwa liberalnego, w którym media mają szczególny obowiązek kontrolowania i oceniania władzy, na rzecz systemu jednolitej władzy państwowej, który buduje PiS, w którym media mają być jej narzędziem władzy, a nie jej sędzią czy kontrolerem. W takim systemie jest naturalne, że władza wykonawcza kontroluje, co dziennikarz ma w telefonie, co robi, co ma w komputerze. On ma służyć władzy – stwierdza publicysta i dodaje: – To jest kompletnie inna logika, według której działa PiS. Przymuszony przez różne okoliczności zachowuje pewne pozory respektowania dotychczasowego ustroju, ale w coraz mniejszym stopniu – i to jest bardzo dobrze widoczne.
Bakselerowicz już w sobotę zapewniał: „Na pewno nie wysłałem takiego maila. Nikomu nigdy nie groziłem. Dla mnie to prowokacja albo zemsta za pisanie niewygodnych artykułów” – oświadczył w Gazeta.pl.
– Tego typu działania policji powinny być ostatecznością i w tej sytuacji budzą one poważne wątpliwości – ocenia Konrad Siemaszko, prawnik z Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka. – Ochrona źródeł dziennikarskich nie jest absolutna, ale wszelkie działania władz, które uderzają w ochronę tajemnicy dziennikarskiej, muszą być stosowane tylko wtedy, gdy zawiodły mniej inwazyjne metody. Dziennikarz musi mieć także pewność, że udostępnienie tych materiałów będzie podlegało niezależnej kontroli sądowej. Mówiąc wprost: policja powinna rozważyć, czy istnieją inne metody pozwalające wyjaśnić sprawę rzekomych gróźb w sposób, który nie narażałby tajemnicy dziennikarskiej, a nie od razu zajmować sprzęt, który został wskazany jako zawierający informacje objęte tajemnicą dziennikarską – mówi Siemaszko.
– W sytuacji, kiedy policjanci dowiedzieli się, że chcą zająć służbowy laptop dziennikarza, zawierający materiały objęte tajemnicą zawodową, wskazane byłoby odstąpienie od działania i zbadanie, czy nie można sprawy rozwiązać inaczej – mówi Siemaszko.
Do sprawy odniosło się także Towarzystwo Dziennikarskie, które oskarża policję w Zielonej Górze o łamanie zasad demokracji.