Policjanci u dziennikarza „Wyborczej”

„Groźby pod adresem polityka PiS”

Czterech nieumundurowanych policjantow weszło w sobotę do mieszkania dziennikarza „Gazety Wyborczej”. Zażądali wydania służbowego laptopa. Akcja ma związek z rzekomymi „groźbami pod adresem polityka PiS”. To absurd – komentuje wicenaczelny GW Mikołaj Chrzan.

Do mieszkania jednego z dziennikarzy „Gazety Wyborczej” w Zielonej Górze w sobotę rano przyszło czterech nieumundurowanych policjantów. Pokazali legitymacje i zażądali wydania laptopa.

Tłumaczyli, że – ich zdaniem – z tego adresu IP wysyłane były groźby pod adresem polityka PiS. Nie mieli żadnego nakazu.

– To oczywiście absurdalne insynuacje – przekazuje Press.pl Mikołaj Chrzan, zastępca redaktora naczelnego „Gazety Wyborczej”. – Nasz dziennikarz nikomu nie groził.

 – Na pewno nie wysyłałem takiego maila. Nikomu nigdy nie groziłem. Dla mnie to prowokacja albo zemsta za pisanie niewygodnych artykułów – oświadcza Piotr Bakselerowicz w GW.

Na miejsce przyjechali inni dziennikarze „Wyborczej” z Zielonej Góry oraz adwokat. Policjanci laptopa nie dostali. – Jak twierdzą, teraz „czekają na instrukcje” – przekazuje Chrzan.

Ostatecznie, jak podała „Gazeta Wyborcza”, „po godz. 12.30 na miejsce przyjechał piąty policjant. Trwa rekwirowanie sprzętu i sporządzanie protokołów. W protokole widnieje: „przymusowe odebranie”. Sprzęt zostanie zapakowany i wysłany do Warszawy”.

„Gazeta Wyborcza” wydała w sobotę po południu oświadczenie „w imieniu całej redakcji naczelnej”. Napisano w nim m.in: „Dziennikarza „Wyborczej” potraktowano bezceremonialnie, z góry jako podejrzanego. Rzetelne organy ścigania powinny postępować zupełnie inaczej. Można było dziennikarza wezwać wcześniej pisemnie na przesłuchanie i próbować zweryfikować, czy są jakiekolwiek podstawy do tak drastycznej decyzji jak zarekwirowanie służbowego sprzętu elektronicznego. Przede wszystkim należało sprawdzić, czy ktoś mógł korzystać z sieci wifi działającej w mieszkaniu Piotra Bakselerowicza, bo mogłoby to świadczyć, że ktoś wrabia dziennikarza w przestępstwo wysyłania gróźb karalnych. Złamanie zabezpieczeń domowej sieci nie jest szczególnie trudne. Policja doskonale o tym wie. (…) Próbę zastraszenia Piotra Bakselerowicza traktujemy jako złamanie chronionej prawem tajemnicy dziennikarskiej – co bez orzeczenia sądu jest nielegalne. Nie ma bowiem najmniejszej gwarancji, że policja czy prokuratura nie dobiorą się do źródeł informacji naszego dziennikarza. Co więcej, nie ma żadnej gwarancji, że służby partyjnego państwa PiS nie zainstalują na komputerze Piotra materiałów, które miałyby go skompromitować. (…) Skandal ten traktujemy również jako usiłowanie tłumienia krytyki prasowej – co także jest złamaniem prawa. (…) Celem tego rodzaju ataków jest wywołanie efektu mrożącego, czyli autocenzury. (…) My, redaktorzy naczelni i szefowie oddziałów lokalnych „Gazety Wyborczej”, oświadczamy, że użyjemy wszelkich środków prawnych, żeby bronić dziennikarzy przed szykanami ze strony autorytarnej władzy”.