Kolejne dwa miesiące bez kontroli mediów na granicy z Białorusią

Stan wyjątkowy przy granicy polsko-białoruskiej został przedłużony o 60 dni

Po burzliwej debacie Sejm zgodził się, by stan wyjątkowy przy granicy z Białorusią obowiązywał o 60 dni dłużej, czyli maksymalny wymiar, o jakim mówi konstytucja. Na terenie przygranicznym nadal nie będą mogli pracować dziennikarze. – To marzenie każdej autorytarnej władzy: nie mieć żadnej kontroli – komentuje adwokat Michał Wawrykiewicz.

Za wyrażeniem zgody na przedłużenie stanu wyjątkowego zagłosowało 237 posłów, przeciw było 179, od głosu wstrzymało się 31. Wniosek o przedłużenie stanu wyjątkowego prezydent Andrzej Duda złożył w środę.

Decyzję Sejmu poprzedziła burzliwa dyskusja, podczas której podjęto m.in. temat zakazu wjazdu dziennikarzom na teren objęty stanem wyjątkowym.

– Wpuśćcie dziennikarzy na granicę! Wierzymy dziennikarzom, nie wam – woła Joanna Scheuring-Wielgus z Lewicy.

Z kolei poseł PiS Zdzisław Sipiera stwierdził, że dzięki wprowadzeniu stanu wyjątkowego przy granicy z Białorusią „zmniejszyło się epatowanie przekazem medialnym w celu nakręcenia spirali emocji”. Udało się też usprawnić pracę służb – dodał.

Szef MSWiA Mariusz Kamiński mówił w środę: „Rozumiem, że chcielibyście państwo ustawić kamery bezpośrednio na granicy. Niestety nie ma takich możliwości” – mówił. Argumentował, że wpuszczenie przedstawicieli mediów na teren objęty stanem wyjątkowym utrudniłoby pracę obecnym tam służbom i jak dodawał na sejmowej komisji administracji i spraw wewnętrznych – stanowiłoby zagrożenie. Na pytania posłów, czy zostanie wprowadzona możliwość akredytacji dla dziennikarzy, Kamiński zaprzeczył. „Teraz dziennikarzem może zostać każdy, wystarczy założyć blog. Oczywiście moglibyśmy dokonywać selekcji, ale nie chcemy tego” – mówił. „Nic złego się nie dzieje” – stwierdzał.

Według adwokata Michała Wawrykiewicza, współtwórcy inicjatywy Wolne Sądy, pogląd, że dostęp niezależnych mediów do terenu, na którym operuje wojsko i służba graniczna, jest zagrożeniem, to mentalność antydemokratyczna.

– To przecież zadanie wolnych mediów: kontrolować poczynania władzy – komentuje adwokat Michał Wawrykiewicz, współtwórca inicjatywy Wolne Sądy. – Jako obywatel chciałbym wiedzieć, jakie na granicy polsko-białoruskiej istnieje poważne zagrożenie bezpieczeństwa państwa i obywateli, którego nie można usunąć normalnymi środkami konstytucyjnymi. Nadal nie wiemy, co tam się dzieje i nie wiemy jakie naruszenia praw i wolności obywateli mogą się tam odbywać. W tym zakresie rząd osiągnął swój cel: odciął opinię publiczną od informacji poprzez brak kontroli sprawowanej przez niezależne media. To jest sytuacja anormalna w demokratycznym państwie prawa i jednocześnie marzenie każdej autorytarnej władzy: nie mieć żadnej kontroli – stwierdza Wawrykiewicz.

Dziennikarze zaopowiedzią dalszego odcięcia mediów od rejonu granicy są oburzeni, ale nie zaskoczeni. – Chodzi wyłącznie o wygodę władzy, żeby w tej części Polski mogła robić, co chce – mówi redaktor naczelny Onetu Bartosz Węglarczyk i dodaje: – Przedłużenie stanu wyjątkowego będą rekomendować tak długo, jak długo będą chcieli utrzymać dziennikarzy z daleka od tego terenu. Mogą to zarekomendować na dwa lata do przodu, jeśli nie będą sobie radzić, i konstytucja nie ma tu żadnego znaczenia. Konstytucja daje w Polsce wolność słowa, która w tej chwili jest ograniczana poprzez zakaz pracy dziennikarzy na części terytorium Polski – komentuje.

– Jest to skandaliczne łamanie prawa do dostępu do informacji. Nie możemy jako dziennikarze w sposób otwarty patrzeć władzy na ręce, a dzieją się tam rzeczy straszne – mówi Aleksandra Sobczak, zastępczyni redaktora naczelnego „Gazety Wyborczej”. I dodaje: – Sposób, w jaki władze mówią o uchodźcach, odbiera im godność. Normalną częścią naszej pracy powinno być pokazywanie postaci tych ludzi, rozmawianie z nimi. To także  gigantyczny problem dla społeczeństwa, które pozbawiono informacji.

Jak wynika z sondażu Ipsos przeprowadzonego 21-23 września, większość (59 proc.) Polaków jest przeciwna zakazowi pracy dziennikarzy przy granicy polsko-białoruskiej. Aprobata dla zakazu dominuje wyłącznie w jednej grupie – wyborców Prawa i Sprawiedliwości.

– Wyniki te pokazują zrozumienie Polaków, dlaczego obecność mediów na terenie stanu wyjątkowego jest taka istotna. Ludzie chcą i mają prawo wiedzieć, co tam się dzieje, bo ta sytuacja zwyczajnie budzi niepokój, niezależnie od tego, jaki ma się pogląd na temat tego, czy powinno się być bardzo otwartym wobec uchodźców czy mniej – uważa Sobczak.

Onet poinformował, że przy granicy polsko-białoruskiej zamarła kolejna, piąta już osoba – 16-letni Irakijczyk. O tym, że iracka rodzina przekroczyła polską granicę, Fundacja Ocalenie miała się dowiedzieć w piątek wieczorem od znajomej dziennikarki. W grupie tej był 16-latek, który wymiotował krwią. Zanim Fundacja zdołała do nich dotrzeć, rodzina miała zostać wypchnięta na Białoruś. Chłopak nie przeżył nocy.