Największym przewinieniem zawieszonego w poniedziałek przez TVN dziennikarza Krzysztofa Skórzyńskiego, było kłamanie w sprawie kontaktów z ministrem Michałem Dworczykiem – uważają dziennikarze pytani przez Wirtualnemedia.pl. Niemal zgodnie jednak podkreślają: to dobry reporter i należy mu się druga szansa.
– Ponura historia – mówi Bartosz Węglarczyk, redaktor naczelny portalu Onet.pl, gdy pytamy go o komentarz do sprawy Skórzyńskiego. W poniedziałek wyciekły kolejne maile, z których wynika, że Dworczyk przekazał Skórzyńskiemu trzyakapitowy komunikat o zapisach seniorów na szczepienia przeciw koronawirusowi. Kilka minut później dziennikarz odesłał politykowi ten komunikat ze swoimi poprawkami: w dwóch pierwszych akapitach zmienił niektóre stwierdzenia, a przy trzecim napisał: „to już jest wiadome i nie wiem, czy warto to jeszcze powtarzać”.
Kilka dni wcześniej, gdy pojawił się pierwszy screen korespondencji między Skórzyńskim a Dworczykiem, reporter zaprzeczył tej współpracy. – Nigdy nie wymieniałem w tej sprawie maili z ministrem Dworczykiem. Nigdy także, w żaden, podkreślam – w żaden sposób – nie „doradzałem” ani ministrowi Dworczykowi, ani jakiemukolwiek innemu politykowi, w jakiejkolwiek sprawie! Podkreślam – NIGDY! – zapewnił.
W poniedziałek po południu TVN poinformował, że w obliczu nowych informacji zawiesza Skórzyńskiego w wykonywaniu obowiązków do czasu wyjaśnienia sprawy. Natomiast Krzysztof Skórzyński w poniedziałek nie odniósł się do nowych z ujawnionych maili.
Węglarczyk: Dziennikarz ma prawo do błędu
Bartosz Węglarczyk, redaktor naczelny Onetu, pytany o zdanie w tej sprawie wzdycha głęboko, a potem mówi: – To naprawdę ponura historia. Krzysiek miał w zeszłym tygodniu szansę powiedzieć prawdę i nie powiedział tej prawdy. To, czegośmy się dzisiaj dowiedzieli, jest skrajnie ponure. Mam dużą wyrozumiałość dla dziennikarzy, którzy z kimś prywatnie się znają, jak rozumiem znajomość Krzysztofa z ministrem Dworczykiem sięga wielu lat wstecz, jest prywatną przyjaźnią.
Nasz rozmówca akcentuje, że dopuszcza, iż – z drugiej strony rzecz ujmując – dziennikarz ma prawo popełniać błędy, bo jest tylko człowiekiem.
– Jednak Krzysiek powinien w zeszłym tygodniu powiedzieć wszystko na ten temat, być może uratowałby wtedy skórę. Tego, że skłamał w kwestii doradzania, nie da się obronić. Jestem jednak przekonany, że jeśli TVN się z nim pożegna, dostanie propozycję pracy i nie będzie bezrobotny. Myślę tu o pracy w mediach prorządowych, lub takich, które walczą o przychylność władzy – ocenia Węglarczyk.
Chrabota: dałbym drugą szansę
Redaktor naczelny „Rzeczpospolitej”, Bogusław Chrabota, podobniej jak Węglarczyk mówi, że najgorsze w sprawie było kłamstwo dziennikarza. – Najbardziej poraża mnie to, że on skłamał w brutalny sposób, twierdząc, że nie otwierał maili od ministra Dworczyka. To wydawało mi się od początku nieprawdopodobne – bo niby dlaczego miałby ich nie otwierać? Pachniało mi to fałszem, kiedy dziennikarz twierdził publicznie, że nie otwierał maila od szefa Kancelarii Premiera. Dzisiaj wiemy, że jakieś tam maile od niego jednak otwierał. Niestety: kłamstwo na dłuższą metę kompromituje dziennikarza i uderza bardzo w jego wiarygodność.
Szef „Rzeczpospolitej” podkreśla: – Nie jestem człowiekiem, który nie dałby drugiej szansy. Zapewne bym ją dał tak doświadczonemu reporterowi, po złożeniu gruntownego zobowiązania. To jest teraz w rękach jego przełożonych. Gdyby to się u mnie wydarzyło na pewno musiałbym poznać wszystkie szczegóły tych rozmówi i współpracy, i dopiero w takiej sytuacji podejmowałbym decyzję. Obciąża go kłamstwo, trochę to dyskwalifikuje na krótszą metę jego wiarygodność – ale ja bym dał mu drugą szansę.
Wójcik: Skórzyński przekroczył granicę
Wydawca „Gazety Wyborczej”, Jerzy Wójcik, mówi że reakcja szefostwa TVN na sprawę Skórzyńskiego jest jak najbardziej sensowna.
– Zawieszają dziennikarza, bo są wątpliwości – jeśli nie dowody, to przynajmniej jakieś poszlaki – na jego zaangażowanie we współpracę z rządem. Tym czy innym, dla naszego zawodu to nie ma znaczenia. Pikanterii dodaje fakt, że wszystko to dzieje się w obliczu sytuacji mediów w Polsce, gdy władza na wszelkie sposoby próbuje stłamsić tych kilka dużych, niezależnych mediów – w tym TVN. Współpraca – i tak naganna – w tej sytuacji nabiera jeszcze poważniejszego znaczenia. Dla całej naszej grupy zawodowej to jest zwyczajnie przekroczenie – komentuje.
Wójcik mówi, że zawsze pracuje z ludźmi, którym ufa, a jeśli są uwagi do ich pracy czy zachowania, najpierw sprawdza bardzo dokładnie co się kryje za podszewką danej sytuacji. – Zawsze stosuję zasadę „domniemanej niewinności” i zakładam niewinność „swojego” dziennikarza, bo inaczej nie można pracować w tym zawodzie. Zakładam, że TVN stosuje podobną zasadę. Wydawanie łatwych wyroków jest niedobre, byłbym więc ostrożny z ocenianiem z zewnątrz tego, co zrobił Skórzyński. Nie mam pojęcia, co bym zrobił w podobnej sytuacji. W zasadzie wszystkim jej uczestnikom trochę współczuję. Ostatnia rzecz, jakiej dzisiaj potrzebujemy to takie brewerie. Zakładam dobre intencje: może dziennikarz działał w imię dobra państwa polskiego, jednak i tak przekroczył granicę.
Wydawca „GW” akcentuje, że Krzysztof Skórzyński ma na swoim koncie bardzo dużo dobrych materiałów, więc w takiej sytuacji jeden błąd nie powinien go przekreślać ani jako człowieka, ani dziennikarza.
– Sytuacja ta jednak powinna być ostrzeżeniem dla całego towarzystwa dziennikarskiego. W momencie, kiedy media publiczne są upartyjnione, partia „ugłaskała” sobie Polsat, mamy Polska Press zamienioną w sieć partyjnych gazet lokalnych, pojawia się „problem Skórzyńskiego”. Trzeba w tej sytuacji znaleźć właściwe proporcje: to jest oczywiście błąd, ale stacja sobie poradzi tak czy inaczej z tą sytuacją, a dziennikarza nie należy przekreślać – uważa Jerzy Wójcik.
Żakowski: poważne wykroczenie
Publicysta Jacek Żakowski mówi nam: – To straszna strata. Mam nadzieję, że coś się wyjaśni – że np. Krzysztof Skórzyński był swoistym „koniem trojańskim”. Jestem w szoku, mówiąc szczerze, gdyż uważałem go za jedną z jaśniejszych postaci dziennikarstwa polskiego, ale może ja się po prostu nie znam na ludziach? Będzie mu na pewno bardzo trudno, na pewno zostawi to cień jego karierze dziennikarskiej. To bardzo, bardzo przykre. Moim zdaniem to poważne wykroczenie.
Nasz rozmówca podkreśla, że nie ma wątpliwości, iż „aktywny polityczny dziennikarz nie powinien doradzać aktywnym politykom, zwłaszcza politykom władzy”. – Gdyby chodziło o polityków opozycji to jest troszkę mniejsze przekroczenie, lecz jeśli chodzi o władzę to zupełnie inna sprawa. Nie ma tak wielu talentów w naszym zawodzie, żeby tak je marnować – a to na pewno był talent. Może jednak trafi się druga szansa, którą Skórzyński będzie mógł wykorzystać. Czasem trafiają się takie przypadki, ale jest to bardzo, bardzo trudne.
Skórzyński w TVN od 15 lat
Krzysztof Skórzyński pracuje w TVN od początku 2006 roku. Najpierw był związany z TVN24, gdzie przygotowywał m.in. materiały i wejścia na żywo z Sejmu. W 2010 roku dołączył do zespołu „Faktów” TVN. Od jesieni 2020 roku jest gospodarzem „Sprawdzam”, emitowanego w TVN24 w piątki o godz. 20.
Średnia widownia cyklu w sezonie 2020/2021 wyniosła 572 tys. osób, co przełożyło się na 4,20 proc. udziału TVN24 wśród wszystkich widzów, 2,42 proc. w grupie komercyjnej 16-49 i 2,52 proc. w grupie 16-59 – wynika z danych Nielsen Audience Measurement przygotowanych dla Wirtualnemedia.pl.
Udział TVN24 w rynku telewizyjnym wśród wszystkich widzów w 2020 roku wyniósł 5,36 proc.