Kolenda-Zaleska i Piasecki krytykowani za dociekliwe pytania pod adresem polityków opozycji

„Robię swoją robotę”

Katarzyna Kolenda - Zaleska

Katarzyna Kolenda-Zaleska i Konrad Piasecki – dziennikarze TVN24 – od kilku dni są krytykowani za rozmowy z politykami opozycji. Kolenda-Zaleska dopytywała Radosława Sikorskiego, Konrad Piasecki z kolei „dociskał” pytaniami Izabelę Leszczynę. – Robię swoją dziennikarską robotę – mówi portalowi Wirtualnemedia.pl Piasecki. – To pokazuje, w jakich warunkach pracują dziś dziennikarze – komentuje medioznawca, prof. Jacek Dąbała.

Katarzyna Kolenda-Zaleska rozmawiała z Sikorskim m.in. o tym, że „efekt Tuska” przeminął, a Koalicja Obywatelska wciąż nie może znaleźć sposobu ani pomysłu na pokonanie Zjednoczonej Prawicy. – Czy odpowiedzią na walkę z PiS jest piłowanie katolików i zamykanie szpitali? – pytała dziennikarka, nawiązując do niedawnej wypowiedzi Sławomira Nitrasa na Campus Polska. – Pan podważa istnienie opozycji – dociskała dziennikarka, gdy Radosław Sikorski kluczył, próbując znaleźć odpowiedź. – Czego pani od nas wymaga, stawania na głowie? – zapytał wreszcie zirytowany polityk. Dziennikarka potwierdziła.

Kolenda-Zaleska: „Upadek kultury demokratycznej”

Tuż po programie Sikorski skomentował na Twitterze: – Może trzeba było wytknąć Katarzynie Kolendzie-Zaleskiej, że słabi są, skoro *** (PiS) nie daje im koncesji. Taka była mniej więcej linia jej argumentacji. Przypominam, że przepowiedziałem, że jeszcze w drodze do pośredniaka nasi dzielni żurnaliści będą pomstować nie na zamordystów, lecz na opozycję.

Sikorskiemu wtórowali też dziennikarze, politycy i internauci. Jedni ostro, inni – łagodniej. – Pan zdecydowanie zbyt defensywny. Ale z drugiej strony, gdyby się jej Pan odwinął, dopiero by się podniósł wrzask. Więc w sumie chyba lepiej, że Pan tego nie zrobił – napisał Jerzy Skoczylas. – Widać, że coraz więcej dziennikarzy przyjmuje pozycję: PO nic nie robi – źle, PO podejmuje działania – jeszcze gorzej, bo psuje im przekaz, że przecież „PO nic nie robi” – skomentowała Alicja Defratyka.

W rozmowie z portalem Wirtualnemedia.pl Katarzyna Kolenda-Zaleska mówi, że sytuacja, w której jest krytykowana za rzetelną rozmowę z politykiem, jest absurdalna. – Nie biorę tego do siebie, lecz ubolewam nad upadkiem kultury demokratycznej. Bo skoro takie głosy się pojawiają, to znaczy, że z nasza kulturą demokratyczną jest nie tak. To zresztą wiadomo od dawna, ale teraz jest to już wyższy wymiar – podsumowała dziennikarka.

Piasecki: Nie przekroczyłem granicy

Krytykowany jest także Konrad Piasecki za to, że w rozmowie z Izabelą Leszczyną dopytywał polityczkę o zmianę tonu Platformy Obywatelskiej, która najpierw chciała, żeby Komisja Europejska dociskała PiS , a teraz -ustami swego szefa, Donalda Tuska, przekonuje, że „karanie Polski nie ma sensu”.

I na niego posypały się ostre słowa. – Oglądałem kawałek rozmowy Piaseckiego z Izabelą Leszczyną. Wczoraj Kasia Kolenda powtórzyła dwie kłamliwe tezy PiS-u, dzisiaj Piasecki dołożył co najmniej jedną (że gospodarcze założenia Polskiego Ładu Unia zaakceptowała). Po takiej dawce mam ochotę napisać ***** TVN – napisał Jerzy Skoczylas. – Politycy napędzają fanatyków, fanatycy tworzą bańkę, z którą politycy zaczynają się liczyć albo jej bać. I już nikt nie wie kto nakręca, a kto jest nakręcany. Im mocniej, radykalniej, brutalniej tym lepiej. Obłęd – skomentował Konrad Piasecki.

W rozmowie z nami dziennikarz podkreśla: – Robię swoją dziennikarską robotę. Czynię dziennikarską powinność, a powinnością dziennikarza jest zadawanie trudnych pytań. Tak się przeprowadza wywiady. Dla mnie normalne pytania to właśnie pytania trudne. Jeśli ktoś to ocenia jako zadawanie ZBYT trudnych pytań, bądź jako zadawanie trudnych pytań nie tym osobom, co trzeba – no to jest ich sumienie, ich postrzeganie polityki i postrzeganie dziennikarstwa, które jest mi głęboko obce.

Piasecki dodaje też, że rolą polityka jest „radzenie sobie z trudnymi pytaniami”. – Oczywiście widzę różnicę pomiędzy wywiadami „robionymi” bardzo agresywnie, ale nie mam poczucia, abym w tym przypadku przekraczał granice ofensywności czy agresji.

Dąbała: Bronię dziennikarzy

Medioznawca, prof. Jacek Dąbała, podkreśla, że obie sytuacje, w jakich znaleźli się publicyści TVN24, dają nam informację o tym, w jakich pracują dzisiaj dziennikarze w Polsce. – Mówimy o programach publicystycznych, a to jest bardzo szczególna, „cesarska” grupa dziennikarzy. Podziały polityczne i gorąca sytuacja, na które obie strony się nie godzą, sprawiają, że oczekuje się od dziennikarzy pewnego rodzaju postaw deklaratywnych. Używa się słowa „symetryści” w stosunku do tych, którzy starają się możliwie bezstronnie wykonywać swoją pracę. A my tutaj nie mówimy o dziennikarzach, którzy wykonują swoją pracę w sposób mdły, ich pracę trudno nazwać „symetryzmem”. Mówimy o publicystach zadających ostre pytania jednej i drugiej stronie.

Dąbała broni obojga dziennikarzy. – Tym bardziej staję w ich obronie, że nie uważam, iż zadają możliwie najostrzejsze pytania. Jest jeszcze szereg pytań, których nie zadali, a które mogłyby wybrzmieć o wiele ostrzej. I chcę każdemu, kto ma jakiejkolwiek pretensje do nich, przypomnieć, że dziennikarz ma obowiązek możliwie najbardziej bezstronnie stawiać możliwie najbardziej ostre pytania w interesie obywateli. Dziennikarz, który godzi się na „zalecanie się” do polityków, nie wykonuje dobrze swojej pracy. Więc każdy obywatel, który oczekuje od dziennikarza stronniczości politycznej, musi wiedzieć, że w ten sposób de facto reporter staje się propagandystą. Dobry dziennikarz to nie jest ktoś, kogo można oswoić, to nie wchodzi w grę. To nie jest profesjonalne dziennikarstwo.

Kreft: Dziennikarz ma być pasem transmisyjnym

Prof. Jan Kreft, medioznawca związany z Uniwersytetem Jagiellońskim, mówi nam, że ataki na Kolendę-Zaleską i Piaseckiego potwierdzają plemienność, istniejącą w naszej polityce i dzielącą scenę na dwie części. – Ale potwierdza to też „radosną gotowość” polityków do manifestowania postawy: „na końcu i na początku jestem ja”. Gdzieś tam na szarym końcu jest dziennikarz, który ma być zaledwie pasem transmisyjnym wiedzy polityka i jego wyjątkowości. To zresztą dotyczy wszystkich stron sceny politycznej.

Zdaniem naszego rozmówcy, należy w tym przypadku zwrócić uwagę na jeszcze jeden aspekt sprawy. – Widzę bowiem wyraźny rozdźwięk między tym, co jest głoszone na sztandarach wolności mediów, a tym, co jest praktykowane w studiach telewizyjnych przez polityków. Standardy są fasadowe, hasła – bez pokrycia, a praktyka – skrzeczy. To jest też przestroga dla wszystkich tych, którzy uważają, że obecny stan rzeczy na linii „dziennikarze mediów publicznych – politycy” jest wynaturzeniem i patologią. Ta „patologia” łatwo może obrócić się w drugą stronę – za obrotem sytuacji politycznej.

Udział TVN24 w rynku telewizyjnym wśród wszystkich widzów w 2020 roku wyniósł 5,36 proc.