Po poprawce Konferedacji Rada Mediów Narodowych stanie się zbędna?

"Odchodzi kapralski styl komenderowania mediami"

Zgłoszona przez Konfederację poprawka ustawy o radiofonii i telewizji, zmieniająca tryb wyboru zarządów mediów publicznych, jest nieprzejrzysta i niechlujnie przygotowana, a jednak wywraca do góry nogami medialną układankę, składaną od lat przez PiS – twierdzą dwaj członkowie Rady Mediów Narodowych, Robert Kwiatkowski i Juliusz Braun. – Na pewno coś się kończy i zmienia – podkreśla Kwiatkowski.

W środę wieczorem w ramach nowelizacji ustawy o radiofonii i telewizji w Sejmie przegłosowano także – zgłoszoną przez Konfederację – poprawkę stanowiącą, że członków zarządów mediów publicznych znów będzie powoływała Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji, a nie działająca od pięciu lat Rada Mediów Narodowych. Ponadto zmienić ma się sposób powoływania członków KRRiT. Zaproponowane przez Konfederację przepisy zakładają powołanie pięciu członków do rady przez prezydenta RP za zgodą Sejmu i Senatu na wniosek marszałka Sejmu albo grupy 35 posłów.

Szczegółowy tryb zgłaszania kandydatów do Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji określałaby uchwała Sejmu. Na wybór członków KRRiT zgodę musiałby wyrazić Sejm, a następnie Senat. Poprawka zakłada wykreślenie z ustawy przepisu stanowiącego, że członków zarządów Telewizji Polskiej, Polskiego Radia i regionalnych rozgłośni publicznych „powołuje i odwołuje Rada Mediów Narodowych”.

Braun: RMN? Nie wiadomo, co ma robić

Juliusz Braun, członek Rady Mediów Narodowych, w rozmowie z nami podkreśla, że nowy zapis może się utrzymać. – Jeśli Senat będzie chciał odrzucić ustawę w całości, a na pewno będzie chciał tak zrobić, a PiS przeforsuje ją w Sejmie – tym samym ten zapis się utrzyma. Nie wiadomo jednak, czy ten nowy przepis (o ile wejdzie) znosi dotychczasowe prawo w tym zakresie. To są dwie sprzeczne ustawy, t nie ulega wątpliwości. Można przyjmować zasadę, że nowszy przepis unieważnia stary – ale to jest wciąż bardzo niejasne.

Braun podkreśla, że po wprowadzeniu w życie poprawki Rada Mediów Narodowych staje się zbędna. – Będzie miała szczątkowe kompetencje, bo nie wiadomo, czym miałaby się zajmować. Właściwie mogłaby się rozwiązać. Ktoś bardzo niechlujnie napisał tę poprawkę. Poza tym ona – jeśli idzie o uprawnienia KRRiT – niczego nie rozstrzyga, zaś jeśli chodzi o sens dalszego istnienia RMN – to nie wiadomo, po co ją zostawiać, nic nie jest tu wyjaśnione. Co więcej: sposób powoływania członków KRRiT już na pierwszy rzut oka jest niekonstytucyjny.

Zdaniem naszego rozmówcy, poprawka jest „bardzo poważnie niedopracowana”. – Zadziała dokładnie odwrotnie, niż poseł Dziambor sobie wyobraża. Spowoduje bowiem, że – gdy za rok skończy się kadencja KRRiT, PiS zgłosi kandydatów, którzy nie zyskają akceptacji w Senacie i skład Rady zostanie aż do końca kadencji PiS niezmieniony. Rządzący nie będą mieli interesu, by dopuścić kogoś kompromisowego do Rady. Tak naprawdę więc poprawka utrwala skład KRRiT w obecnym kształcie, który utrzyma się tak długo, jak długo PiS będzie rządził.

Kwiatkowski: odchodzi kapralski styl komenderowania mediami

Inny członek RMN, Robert Kwiatkowski ocenia: – Tego nie da się spointować z perspektywy branżowej. Bo to kompletne wywrócenie do góry nogami świata, który PiS z takim mozołem przez lata konstruował. Z politycznej perspektywy to jest dowód na to, żeśmy weszli jako kraj w etap kompletnej niestabilności. Każde głosowanie w Sejmie może przynieść dowolny wynik, co oznacza przy tej ilości głosowań jaka jest – zupełny chaos.

Kwiatkowski akcentuje, że sytuacja jest ciekawa ze względu na to, że poprawka posła Dziambora jest częścią „lex TVN”, więc większej całości, nad która trwają polityczne spory. – Co może teraz zrobić Senat? Może odrzucić ją w całości, z powodu TVN. Jeśli tak się stanie – to po stronie PiSu pojawi się diabelski wybór: czy dalej atakować TVN, co moim zdaniem skazane jest na porażkę (poprawka Suskiego na to wskazuje). Jeśli natomiast chodzi o powoływanie członków KRRiT – to sprawa się pogorszy. Odsyłam do epopei z powoływaniem Rzecznika Praw Obywatelskich, bo to wymagałoby osiągnięcia podobnego konsensusu. Trwałoby to – per analogiam – bardzo długo. Całościowo wszystko to oznacza, że kapralski styl komenderowania mediami, jaki ostatnimi czasy zafundował nam PiS, odchodzi w niepamięć i to w niesławie. Na pewno coś się kończy, coś się już nawet skończyło. Coś się teraz zacznie, ale co – to czas pokaże.

Na mocy obecnych zapisów ustawy o radiofonii i telewizji, Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji składa się z pięciorga członków. Po dwie osoby powołuje Sejm i prezydent RP, a jedną Senat. Członkowie są powoływani na 6-letnią kadencję „spośród osób wyróżniających się wiedzą i doświadczeniem w zakresie środków społecznego przekazu”.

Obecny skład KRRiT wybrano w połowie 2016 roku. W lipcu Sejm powołał Witolda Kołodziejskiego (został przewodniczącym Krajowej Rady) i Elżbietę Więcławskę-Sauk, a Senat – Teresę Bochwic (jest wiceprzewodniczącą), natomiast we wrześniu prezydent Andrzej Duda mianował Janusza Kaweckiego i Andrzeja Sabatowskiego. Kadencja obecnych członków Krajowej Rady upłynie w połowie 2022 roku.

Kompetencje Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji dotyczące powoływania i odwoływania władz Telewizji Polskiej, Polskiego Radia i regionalnych rozgłośni publicznych przejęła utworzona w połowie 2016 roku Rada Mediów Narodowych. W jej skład wchodzą politycy PiS: były poseł Krzysztof Czabański (jest przewodniczącym), posłanka Joanna Lichocka i europosłanka Elżbieta Kruk, a także Juliusz Braun (z rekomendacji PO) i powołany pod koniec ub.r. poseł Robert Kwiatkowski (z rekomendacji Lewicy).