Za ekstremistyczne białoruskie władze uznały stronę internetową Biełsatu oraz powiązane z nią kanały na Telegramie, Facebooku i Instagramie. Oznacza to, że za udostępnianie postów z tych źródeł grozi kara administracyjna.
– Uznano, że jesteśmy medium ekstremistycznym, którego nie można podawać dalej. Za repostowanie naszych treści grozi kara administracyjna, czyli np. 2 tygodnie aresztu (do miesiąca) albo grzywna. Jak cię zatrzymują na ulicy, to biorą telefon oraz sprawdzają, czy masz Telegram i jakie kanały obserwujesz – tłumaczy Agnieszka Romaszewska w rozmowie z „Press”. – Łapanki pewnie nasilą się w okolicach 9 sierpnia, czyli rok od wyborów, po których zaczęły się protesty – mówi Romaszewska i porównuje sytuację na Białorusi do czasu po stanie wojennym w Polsce. – Łukaszenka próbuje dokręcić śrubę i pokazać, że sankcje na niego nie wpłyną. Władza jest zdecydowanie słabsza niż kilka lat temu, dlatego jest zdecydowanie bardziej agresywna.
Zapytana o rolę polskich mediów Romaszewska podkreśla:
– Musimy mówić o tym, co się dzieje 200 km od naszej stolicy. Nie może być nam obojętne, jak zaraz przy granicy buduje się nam coś na kształt Korei Północnej. Mamy około 30 osób pracujących dla nas, które uciekły z Białorusi i tułają się w rozmaitych miejscach. Niestety mało kto pisał o ostatnich atakach na dziennikarzy.