W środę odbyło się spotkanie naczelnych „Gazety Wyborczej” (Agora) z pracownikami, a później także walne zebranie jej czytelników. Padły słowa o konflikcie między kierownictwem redakcji a zarządem Agory. – Chcemy to naprawić, ale to oznacza zasadnicze zmiany strukturalne. Jeżeli nasi koledzy z zarządu nie chcą zapisać się w historii jako ci, co zamordowali najważniejszy dziennik w tej części świata, to powinni zrozumieć, że tak jak dotąd rządzić się „Gazetą” nie da – mówił Adam Michnik.
W środę o 12.45 odbyło się spotkanie kierownictwa redakcji „Gazety Wyborczej” z pracownikami. Naczelny tytułu Adam Michnik mówił do nich m.in. że jeśli doprowadzą do upadku „Wyborczej”, będzie to ich „życiowa klęska”.
W spotkaniu, w większości zdalnie, uczestniczyło ok. 400 osób.
O godz. 20 tego samego dnia odbyło się Walne Zebranie Czytelników i Zespołu „Gazety Wyborczej” transmitowane online na Facebooku Wyborcza.pl. W spotkaniu wziął naczelny Adam Michnik i jego zastępcy: Jarosław Kurski (I zastępca), Aleksandra Sobczak, Bartosz T. Wieliński, Roman Imielski i Mikołaj Chrzan, a także naczelna „Wysokich Obcasów” Aleksandra Klich, zastępczyni wydawcy „Wyborczej” Joanna Mosiej-Sitek oraz dziennikarka Dorota Wysocka-Schnepf.
Michnik mówił m.in. o procesie komercjalizacji mediów. – Troska o prawdę jest wypierana przez to, co przynosi zysk, jest nacisk reklamodawców, żebyśmy pisali o nich tylko dobrze. Dla nas argument, który słyszymy czasami od pionu biznesowego, żeby nie pisać krytycznie o jakimś filmie, dlatego że to uderzy nas po kieszeni w warstwie reklamowej albo żeby koniecznie pisać pozytywnie o innym filmie, który się tym cechuje, że jest beznadziejny artystycznie i historycznie zakłamany, generuje konflikt, którego pewne elementy obserwujemy w relacjach między zarządem Agory a redakcją „Gazety Wyborczej” – mówił Michnik podczas spotkania.
– Nie chcemy zaostrzenia tego konfliktu, ale mamy poczucie, że coś się stało już bardzo niedobrego. Chcemy to naprawić, ale to oznacza zasadnicze zmiany strukturalne. Jeżeli nasi koledzy z zarządu nie chcą zapisać się w historii jako ci, co zamordowali najważniejszy dziennik w tej części świata, to powinni zrozumieć, że tak jak dotąd rządzić się „Gazetą” nie da – podkreślał naczelny tytułu.
Kurski: Nie zawsze to, co się opłaca akcjonariuszom, jest korzystne dla redakcji
W spotkaniu padły też słowa o atakach rządu na „Wyborczą” i o jej procesie cyfryzacji. – Dopiero za ludźmi i dobrymi treściami może iść reklama. Dzięki modelowi subskrypcyjnemu jesteśmy niezależni – zaznaczał Jarosław Kurski. Na pytanie od czytelnika, czy redakcja ma cele sprzeczne z biznesowymi notowanej na giełdzie spółki, odpowiadał: Te cele bywają sprzeczne. Chodzi o to, żeby znaleźć modus vivendi. Obecność Agory na giełdzie nie jest modelem optymalnym, bo akcjonariusze chcą po prostu mieć zysk, po to inwestują. Nie zawsze to, co się opłaca akcjonariuszom, jest korzystne dla redakcji. Te dwie sprzeczne rzeczy trzeba ze sobą godzić, to jest w dużej mierze tło naszego sporu z zarządem. Ale nie ma go sensu w tej chwili za bardzo wyolbrzymiać – dodawał Kurski.
Inny czytelnik pytał, czy za konfliktem może stać Jarosław Kaczyński lub jego ludzie. – Jestem przeciwnikiem spiskowych wizji historii – mówił Michnik. – Ten zbieg okoliczności się narzuca, nie mam żadnych poważnych przesłanek oprócz plotek, że coś tutaj jest nieczystego i niejasnego. Zobaczymy, jak będzie wyglądało teraz postępowanie zarządu. Jeśli zrozumie on, co jest niszczycielskie dla „Gazety” i będzie się starał znaleźć porozumienie, by temu zapobiec, będzie to dowód, że nie ma tu żadnych ukrytych demonicznych sił. Ale tego na sto procent się nie da wykluczyć – powiedział naczelny „Wyborczej”.
Czytelnicy pytali także o możliwość przejścia „Wyborczej” całkowicie do internetu i rezygnacji z papierowego wydania tytułu. – Nie wyobrażam sobie takiej sytuacji w tej chwili – mówiła Aleksandra Sobczak. – Trudno powiedzieć, jak to będzie wyglądało za dekadę lub dwie – dodawała jednak. Roman Imielski stwierdził natomiast z przekonaniem: Ja uważam, że papier nigdy nie zniknie.
Konflikt naczelnych „Wyborczej” z zarządem Agory
Zarząd Agory 9 czerwca poinformował, że zamierza połączyć segment prasowy spółki (obejmujący głównie „Gazetę Wyborczą” i Wyborcza.pl) i pion Gazeta.pl w jeden obszar biznesowy „realizujący wspólny cel wzrostu subskrypcji cyfrowych oraz wpływów reklamowych ze wszystkich powierzchni serwisów internetowych Agory S.A.”. Firma zaczyna przegląd opcji strategicznych dotyczących działalności internetowej. W mailu do pracowników zarząd tłumaczy ruch „konfliktem modeli biznesowych” i „wewnętrzną konkurencją”.
Przeciwko planowanemu połączeniu i zwolnieniu wydawcy „Wyborczej” Jerzego Wójcika zaprotestowali naczelni tytułu i część dziennikarzy. Pod listem dziennikarzy podpisało się 321 osób. Kierownictwo skierowało do zarządu propozycję resetu relacji. Dodało, że chce tego połączenia, ale nie robionego „znienacka” i za jego plecami.
Zarząd Agory odpowiedział, że jest „zdumiony i zaniepokojony” działaniami, służącymi „pogłębieniu podziałów” w firmie. Kierownictwo tytułu słowa zarządu odebrało jako groźbę i oświadczyło, że nie będzie współpracować z członkinią zarządu Agnieszką Sadowską, która w ich przekonaniu „skrycie przygotowała plan integracji”.
Jeden z właścicieli Agory, spółka Agora Holding w liście do pracowników zaznaczyła, że chce być „gwarantem bezpieczeństwa obu stron” procesu integracji Wyborcza.pl i Gazeta.pl.
Głos zabrało również kierownictwo Gazeta.pl, sprzeciwiając się „narracji koleżanek i kolegów z »Gazety Wyborczej«” i wyrażając zdumienie „próbami wpływania na skład Zarządu Agory S.A. i chęcią zniwelowania zaproponowanego na początku kompromisu”.
Rada Redakcyjna „Gazety Wyborczej” oświadczyła, że połączenie Gazeta.pl i Wyborcza.pl nie może odbyć się „ze szkodą dla obydwu zespołów redakcyjnych”, czyli ze zwolnieniami. Rada poparła postulaty naczelnych tytułu, m.in. reset relacji z zarządem Agory.
Eksperci od PR twierdzą, że konflikt to „rozpraszanie kapitału ludzkiego”, który może uczynić „wyłom w lojalności”.
W pierwszym kwartale br. przychody sprzedażowe grupy Agora zmalały rok do roku o 49,6 proc. do 146 mln zł, a strata netto pogłębiła się z 47,1 do 59,4 mln zł.