Eksperci: Polska spóźni się z wdrożeniem dyrektywy ws. praw autorskich

Polski rząd do 6 czerwca powinien przyjąć ustawę implementującą przepisy unijnej dyrektywy ws. praw autorskich do krajowego prawa. Zdaniem ekspertów tak się jednak nie stanie, bo nie ma nawet projektu takiej ustawy.

We wtorek podczas konferencji „Dyrektywa w sprawie praw autorskich na jednolitym rynku cyfrowym – czas na implementację” zorganizowaną przez Stowarzyszenie Kreatywna Polska eksperci zastanawiali się, jak implementacja dyrektywy wpłynie na sytuację użytkowników czy twórców treści w Polsce.

– Polski przemysł kreatywny i sektor polskiej kultury od lat jest niedofinansowany – mówił Jerzy Kornowicz, prezes Stowarzyszenia Kreatywna Polska i dyrektor Międzynarodowego Festiwalu Muzyki Współczesnej „Warszawska Jesień”. Zaznaczał, że jest mniej konkurencyjny niż w innych europejskich krajach. – Jeśli dyrektywa nie przejdzie, ten stan będzie utrzymany – dodał Kornowicz.

– Degradacja kultury postępowałaby cały czas – wtórował mu mec. Jacek Wojtaś, koordynator ds. europejskich Izby Wydawców Prasy. – Mamy do czynienia z zachwianą równowagą rynkową, gdzie twórcy i producenci stoją na przegranej pozycji wobec gigantów. Dyrektywa daje szansę, żeby tę równowagę naprawić. A zupełnie trywialnie: jeżeli dyrektywa nie zostanie zaimplementowana, do czego państwa członkowskie są zobowiązane, grozi to kilkusettysięcznymi karami dziennie, które będzie trzeba płacić do budżetu Unii – zaznaczał Wojtaś.

Prelegenci nie mieli jednak złudzeń, że Polska zaimplementuje dyrektywę w terminie. – To jest niewykonalne, bo nie został opublikowany projekt stosownej ustawy. Będziemy pewnie musieli poczekać na niego do jesieni – mówił mec. Dominik Skoczek, dyrektor Związku Autorów i Producentów Audiowizualnych przy Stowarzyszeniu Filmowców Polskich i wiceprezes Stowarzyszenia Kreatywna Polska.

Implementacja sprawi, że to producent treści będzie najważniejszym podmiotem

Uczestnicy konferencji zaznaczali, że dyrektywa przenosiłaby odpowiedzialność za treści z udostępniających użytkowników na właściciela serwisu (jak YouTube, Chomikuj czy CDA). – Właściciel będzie musiał podpisywać licencje z twórcami i nie dopuszczać do pojawienia się danego utworu, do którego nie ma praw, w przyszłości – mówił Skoczek.

Teresa Wierzbowska, prezeska Stowarzyszenia Sygnał i członkini zarządu Stowarzyszenia Kreatywna Polska, zwracała uwagę, że bez implementacji dyrektywy twórcy będą mieli wyższe koszty działalności związane z ochroną treści. – W innych krajach europejskich podmiot musi uszanować, jeżeli dostanie informację, że dane treści należą do innego podmiotu i nie powinny być dystrybuowane – mówiła. Jak dodawała, w Polsce nie ma praw, które efektywnie by to zapewniały.

W przypadku implementacji dyrektywy użytkownik przestanie ponosić odpowiedzialność za udostępnianą twórczość. – Dyrektywa zmienia optykę. Najważniejszym podmiotem de facto staje się producent treści, taki jak YouTuber, on będzie mógł w bardziej zdecydowany negocjować warunki – mówił Wojtaś. Będzie mógł uczestniczyć w zyskach z reklam właścicieli platform. Jak zaznaczał, IWP chciałaby, aby beneficjentami rekompensat w równej części byli dziennikarze i wydawcy. – Dzięki rekompensatom będzie więcej treści – dodawał Wojtaś.

Prelegenci dodawali, że dyrektywa dotyczy tylko usługodawców zarabiających na udostępnianiu treści, a nie dotknie zwykłych użytkowników internetu czy sfery prac naukowych. Wbrew popularnym fake newsom, nikt nie będzie obarczony podatkiem od linkowania – podkreślali.

Dyrektywa o prawach autorskich na jednolitym rynku cyfrowym została przyjęta przez państwa członkowskie Unii Europejskiej w 2019 roku. Za dyrektywą opowiedziało się 19 krajów, m.in. Niemcy i Francja. Przeciw było sześć państw: Polska, Finlandia, Włochy, Luksemburg, Holandia i Szwecja. Natomiast Belgia, Estonia i Słowenia wstrzymały się od głosu.

Polska złożyła do Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej skargę na zapisy dyrektywy. Minister kultury mówił, że jej artykuły zagrażają wolności w internecie.

Najważniejsze zapisy dyrektywy

Dyrektywa ws. praw autorskich na jednolitym rynku cyfrowym ma zmienić przepisy w zakresie praw autorskich, żeby dostosować je do obecnego poziomu rozwoju technologicznego mediów, zwłaszcza w internecie. Jej projekt jesienią 2016 r. przedstawiła Komisja Europejska. W dyskusjach nad dyrektywą najwięcej uwagi poświęca się dwóm przepisom: art. 11 i art. 13.

Ten pierwszy ma wprowadzić dodatkowe prawo pokrewne dla wydawców oraz licencjonowanie treści (nieobejmujące cytowania pojedynczych słów z innej publikacji), co może mocno zmienić model biznesowy większości agregatorów treści i aplikacji informacyjnych. Z kolei artykuł 13 mówi o monitorowaniu treści oraz odpowiedzialności prawnej dostawców usług internetowych za treści zamieszczane przez ich użytkowników.

Parlament Europejski i Rada Europejska podkreślały, że dyrektywa ma na celu zapewnienie, że „prawa i obowiązki wynikające z przepisów o prawie autorskim będą miały również zastosowanie do internetu”. PE zaznaczał, że ustawodawcy dążyli również do tego, aby internet pozostawał przestrzenią wolności słowa. W dalszym ciągu będą mogły być udostępniane fragmenty artykułów, podobnie jak GIF-y i memy.

Giganci technologiczni podzielą się przychodami z artystami i wydawcami

Porozumienie ma na celu zwiększenie szans właścicieli praw autorskich, w szczególności muzyków, wykonawców i autorów scenariuszy, a także wydawców wiadomości, na wynegocjowanie lepszych wynagrodzeń za korzystanie z ich utworów zamieszczanych na platformach internetowych. Według uzgodnionego projektu udostępnianie fragmentów artykułów nie będzie obejmowało praw firmy mediowej, która przygotowała udostępniony artykuł.

Dyrektywa zawiera również postanowienia, które pozwolą uniknąć nadużywania tego wyjątku przez serwisy informacyjne. W związku z tym fragment może w dalszym ciągu pojawiać się na przykład w wiadomościach Google News czy na Facebooku pod warunkiem, że jest „bardzo krótki”.