Kim jest Łukasz Ciechański, który przyszedł do Trójki „żuć gumę i orać konkurencję”?

Łukasz Ciechański

„Jestem zwykłym, szarym ludzikiem. Mam dosyć wiecznego zbierania wpie…olu” – pisze nam Łukasz Ciechański, gospodarz porannej audycji w Trójce. Jej słuchalność jest najniższa w historii.

12 września 2020 roku. Polskie Radio ogłasza: Łukasz Ciechański dołącza do Trójki. Komunikat składa się głównie z wypowiedzi „Ciechana”, jak przedstawia go publiczny nadawca. Ostatnie cytowane tam zdanie Łukasza Ciechańskiego brzmi: „Przyszedłem tutaj żuć gumę i orać konkurencję. I właśnie skończyła mi się guma”.

Ten fragment do dziś jest wytykany przez dawnych słuchaczy Programu Trzeciego, którzy nie pogodzili się z tym, co zrobiono z ich ulubioną stacją radiową. Jednym tchem wspominają jeszcze inną wypowiedź Ciechańskiego.

12 czerwca 2020 roku. Cztery tygodnie po ostatnim wydaniu Listy Przebojów Trójki. Na swoim kanale w serwisie YouTube Łukasz Ciechański odpowiada na pytania widzów: „Grzegorz pyta: co myślisz o Liście Trójki? Nic nie myślę, bo nigdy w życiu tego nie słuchałem. Tak samo, jak nigdy w życiu nie słuchałem radiowej Trójki. Nie czułem takiej potrzeby. Ilekroć to włączałem, to mnie to po prostu nudziło. Nic nie myślę na temat Trójki. Trzeba to zaorać”.

– Jeśli ktoś krytykuje rozgłośnię, do której później przychodzi, to znaczy, że albo jest przekonany, że uda mu się zreformować tę stację, albo decyduje się na podjęcie pracy ze względów finansowych – mówi portalowi Wirtualnemedia.pl Maciej Myśliwiec, medioznawca z Akademii Górniczo-Hutniczej w Krakowie. I dodaje, że film nagrany przez Ciechańskiego był „niestosowny wobec milionów dotychczasowych słuchaczy Trójki”.

Słuchacze doznali szoku

1 października Łukasz Ciechański oficjalnie rozpoczyna pracę na antenie Programu Trzeciego. Pojawia się w nowym porannym paśmie „Pora na Trójkę”. To nowa nazwa. Po kilkudziesięciu latach znika poprzednia – „Zapraszamy do Trójki” (później zostaje przywrócone pod tą nazwą tylko jej popołudniowe wydanie). 2 października ze stacji odchodzi jej wieloletni gospodarz Marcin Łukawski.

Spójrzmy na liczby. Z raportu Radio Track Kantar Polska wynika, że w okresie październik – grudzień 2020 Trójka ma średni udział słuchania między godz. 6 a 9 na poziomie 2,3 proc. Rok wcześniej w analogicznym okresie wynosił 5,6 proc. Trójka notuje wówczas największy spadek w zestawieniu i z pozycji piątej wśród najchętniej słuchanych stacji radiowych o poranku ląduje na miejscu 12. W kolejnych miesiącach piszemy o „największym spadku słuchalności Trójki o poranku”.

Czy w związku z tym nie udało się „oranie konkurencji”? – Zobaczmy, do czego tego typu narracja może doprowadzić. Jeśli chcemy zachować słuchacza przy sobie, to powinniśmy przynajmniej na początku utrzymać się w pewnej konwencji po to, by ci słuchacze nie doznali szoku – zwraca uwagę Maciej Myśliwiec. Przypomina, że podobny błąd popełniono kilka lat wcześniej, gdy z dnia na dzień zmieniono właścicieli tygodnika „Wprost”. – I z dnia na dzień pismo stało się mocno prawicowe, a dotychczasowi czytelnicy nie wiedzieli, co się dzieje. Nagle dowiadywali się, że świat jest zupełnie inny. To samo zafundowano słuchaczom Trójki. Polecałbym panu Łukaszowi zaznajomić się z ich profilem. Trójkowi słuchacze nie byli przyzwyczajeni do tego rodzaju dyskursu. Widać to choćby po tym, jak ogromny nastąpił ich odpływ od początku zmian w Programie Trzecim.

Tu medioznawca zwraca uwagę na sukces obu stacji internetowych, które stworzyli byli dziennikarze Trójki. – Radio Nowy Świat i radio 357 mają swoich oddanych słuchaczy, którzy szukają tam tego, co przez lata dostawali w Trójce. Chodzi o specyficzny klimat prowadzenia audycji, którego nie da się podrobić. To charakterystyczne poczucie humoru, estetyka mówienia, kultura wypowiedzi. Łukasz Ciechański nie pasuje do tamtej formuły – uważa Maciej Myśliwiec.

Publiczne żale na pracodawcę

Zanim Łukasz Ciechański trafił do Programu Trzeciego, pracował w Rock Radiu. Jego przyjście do tej stacji reklamował krótki film. Widać na nim, jak do podziemnego garażu w budynku Agory, właściciela Rock Radia, wjeżdża ciemne, sportowe auto. Wysiada z niego Łukasz Ciechański. W tle słychać jego głos: „Gdzieś widziałem podpisany obrazek, że w życiu każdego żółwia przychodzi taki moment, że musi dać komuś w mordę. Chyba tak to jest, że czasem trzeba coś zmienić. Schować się na chwilę, odpocząć. I już jestem”. W Rock Radiu spędził ponad dwa lata. Odchodząc napisał na Facebooku: „Nie mam przypadkiem wśród znajomych kogoś, kto chciałby mnie zatrudnić w radiu? Od 1 września jestem wolny. „Formuła się wyczerpała” jak to mówią w korpo xD”. W rozmowie z portalem Wirtualnemedia.pl opowiedział wówczas znacznie więcej o rozstaniu z Rock Radiem: – Otrzymałem maila od szefowej anteny z prośbą o przygotowanie nowych pomysłów do jesiennej ramówki. W odpowiedzi napisałem, że zanim przejdziemy do ustalania tematyki moich jesiennych programów, chciałbym wyjaśnić kwestię ingerowania w treść moich wcześniej nagrywanych programów (nie zgadzałem się na taką formę cenzury). Drugi temat, który chciałem wyjaśnić to fakt, że kiedy odchodziłem z porannego programu, umówiliśmy się, że będę zastępował obecnego prowadzącego poranne pasmo, kiedy on nie będzie mógł przyjść na program (urlop i tym podobne). Poprosiłem o wyjaśnienie, dlaczego mimo ustaleń Janka Bajorka zastępuje ktoś inny. W odpowiedzi na te dwa pytania poproszono mnie o przyjście na spotkanie. Nalegałem, aby na tym spotkaniu był dyrektor programowy Piotr Jaroszewski, z którym dotychczasowo ustalałem wszystko i z którym współpracę oceniam na wzorową. Niestety: po dotarciu na spotkanie okazało się, że dyrektora programowego nie ma, była natomiast szefowa anteny, która wręczyła mi dokument rozwiązujący naszą współpracę z miesięcznym okresem wypowiedzenia. Jak takie zachowanie ocenia medioznawca? – Jeśli ktoś odchodzi z pracy i podejmuje decyzję o absolutnej krytyce tego miejsca, musi spodziewać się, że więcej nie będzie mógł tam wrócić. Taka sytuacja powinna być dzwonkiem alarmowym dla szefa każdej stacji, który chciałby zatrudnić tę osobę w przyszłości. Jeśli ktoś odchodzi w złej atmosferze z pracy i pozwala sobie wyciągnąć na wierzch wszelkie brudy, to być może zrobi to samo następnym razem.

Parówki na 10 kwietnia

W jednym z filmów o pracy w radiu w serwisie YouTube Łukasz Ciechański mówi wprost: – Ja tym kanałem pozamykałem sobie wiele drzwi i mam tego pełną świadomość, dlatego, że opowiadam tu rzeczy z zaplecza radiowego. Wielu ludzi z branży ma pretensje, że mówię publicznie takie rzeczy i zdradzam tajemnice, bo ludzie boją się o swoje dupy. A ja po prostu zaspokajam własne ego.

W Trójce doceniają rolę Łukasza Ciechańskiego. W wiosennej ramówce pojawiły się jego dwie nowe audycje: „Muzyczne podróże” i „Departament rytmu”. Nadal prowadzi też poranne pasmo. Od stycznia odpowiada również za muzykę graną w ciągu dnia na antenie. Szefom Polskiego Radia nie przeszkadzało nawet to, że w 2017 r., gdy Ciechański pracował w Antyradiu, w siódmą rocznicę katastrofy smoleńskiej zamieścił na Facebooku stacji wpis o „wyjątkowych parówkach na 10 kwietnia”. Później przepraszał za ten post na antenie. W oświadczeniu przesłanym portalowi Wirtualnemedia.pl, redakcja Antyradia stwierdziła, że „czuje się zażenowana umieszczonym postem” i przeprosiła ” za sytuację, która nie powinna mieć miejsca”. Dodano, że „wobec redaktora, który umieścił wpis na FB, zostaną wyciągnięte konsekwencje służbowe”. Rok później Ciechański rozstał się z Antyradiem. Napisał: „Była to w 100% moja, jednostronna decyzja. Dziękuję Wam za te 9 lat na antenie”.

O Łukaszu Ciechańskim nie chcieli z nami rozmawiać szefowie Antyradia i Rock Radia ani obecni dziennikarze radiowej Trójki. Bohater tego tekstu także nie zgodził się na rozmowę. Odpisał tylko: „Jedyne o czym marzę, to żebyście już nic nie pisali na mój temat. Mam dosyć wiecznego zbierania wpie…olu od Was. Nic Wam ani nikomu z Wirtualnych Mediów nie zrobiłem, a tylko czytam o sobie w negatywnym kontekście (..) Żaden z nas nie ma, jak się bronić, bo mamy zakaz wystąpień w mediach i mogę sobie tylko czytać jak albo Wy po mnie jeździcie albo jest to robione w komentarzach pod artykułami na Waszej stronie. Ja jestem zwykłym, szarym ludzikiem, który akurat pracuje w radiu. Nic więcej. A o te teksty o „oraniu” to pytajcie gościa, który je napisał i Wam wysłał, nie mnie, bo nie przypominam sobie, żebym udzielił tego typu wypowiedzi”.

Wypowiedź o „oraniu” nadal dostępna jest na stronie Polskiego Radia.