Po oświadczeniu zespołu Ekspertów Konferencji Episkopatu Polski ds. Bioetycznych z bp. Józefem Wróblem na czele, pojawiły się pytania o to, w jaki sposób powstają szczepionki przeciw COVID-19. Bp Wróbel mówił: „W produkcji szczepionek AstraZeneca i Johnson&Johnson korzysta się z linii komórkowych stworzonych na materiale biologicznym pobranym od abortowanych płodów. To budzi sprzeciw moralny”. O tym, jak powstają szczepionki i co mają wspólnego i czy cokolwiek z aborcją, a także dlaczego katolicy powinni się szczepić mówi dr Tomasz Rożek, dziennikarz naukowy „Gościa Niedzielnego”, fizyk i popularyzator nauki, w rozmowie z Marią Olechą-Lisiecką.
- Rozmowa z dr. Tomaszem Rożkiem, dziennikarzem naukowym „Gościa Niedzielnego”, fizykiem, popularyzatorem nauki
- Dr Rożek wyjaśnia, jak powstają szczepionki i czy mają cokolwiek wspólnego z aborcją
- „Niektóre szczepionki – nie wszystkie – na konkretnych etapach produkcji wymagają ludzkich komórek. Te komórki nie są pobierane na bieżąco”
- Czym jest linia komórkowa i jaka jest jej rola w procesie wytwarzania szczepionki?
- „Nie jest prawdą, że firma farmaceutyczna, która chce wyprodukować szczepionkę, najpierw musiała się połączyć z jakąś kliniką aborcyjną, a dzieci zostały masowo abortowane”
***
Szczepionki powstają z abortowanych dzieci. Prawda czy fałsz?
Fałsz, bo w tym haśle pobrzmiewa twierdzenie, że po to, aby stworzyć szczepionkę, trzeba abortować dziecko, potem wyciągać coś z tego dziecka i wkładać do szczepionki. To jest nieprawda. Niektóre szczepionki – nie wszystkie – na konkretnych etapach produkcji wymagają ludzkich komórek. Te komórki nie są pobierane na bieżąco, a to pobrzmiewało w pani pytaniu, tylko są wykorzystywane komórki z tzw. linii komórkowych, które zostały zapoczątkowane kilka dekad temu przez pobranie materiału z ciała abortowanego dziecka.
Co zatem wspólnego – i czy cokolwiek – mają szczepionki, nie tylko te przeciwko COVID-19, ale też np. na różyczkę, z aborcją?
Po to, aby niektóre szczepionki mogły powstać, potrzebne są ludzkie linie komórkowe. Jednym ze standardów są dzisiaj linie komórkowe pochodzące sprzed kilku dekad, linie, których pierwsze komórki pochodziły od abortowanego dziecka. Aborcji nie dokonywano jednak po to, by tworzyć szczepionki. Komórki zostały pobrane do badań, a dopiero kilkanaście lat później zauważono, że można przy ich udziale produkować szczepionki. Jedne linie komórkowe są łatwiejsze do reprodukcji, inne trudniejsze, jedne mają takie cechy, drugie inne. Są takie linie komórkowe, które świetnie się namnażają, bardzo łatwo z nich można skorzystać w laboratoriach. I jedna z nich pochodzi sprzed 60 lat, od abortowanego dziecka. Dzisiaj każde laboratorium może taką linię zamówić i namnożyć u siebie komórki w tej linii komórek, może dowolnie je zmodyfikować. Właśnie dlatego dzisiaj te linie, o których mówimy, niewiele już mają wspólnego z pobranymi wtedy komórkami. Tak po prostu niektóre szczepionki powstają. Bo nie wszystkie szczepionki wymagają ludzkich linii komórkowych. Mogą być wykorzystywane komórki embrionalne kury, jak w przypadku szczepionki przeciwko odrze czy śwince.
Czym są linie komórkowe?
Linia komórkowa to inaczej hodowla komórek. W laboratoriach jest takich wiele. Mogą być zwierzęce, mogą być roślinne, no i także ludzkie. Te komórki można namnażać, można modyfikować, można na nich albo dzięki nim badać np. mechanizmy infekcji czy działania różnych leków. Linie komórkowe nie są tworzone w laboratoriach, ta pierwsza komórka musi zostać skądś pobrana. W przypadku linii ludzkich tym źródłem jest człowiek. Komórka to bardzo skomplikowany i złożony układ, dlatego wcześniej czy później każdy lek, który ma być podany człowiekowi, jest sprawdzany na ludzkich komórkach.
Bez linii komórkowych farmakologia i wirusologia by nie istniały?
Różne szczepionki potrzebują ludzkich komórek na różnych etapach. Nie wszystkie one pochodzą z aborcji. Szczepionki mRNA (np. szczepionki firm Pfizer czy Moderna przeciwko COVID-19 – red.) potrzebują ich tylko na początkowym etapie, etapie sprawdzania. Natomiast są takie szczepionki, które wymagają ludzkiej komórki, żeby w niej namnożył się wirus. Bez tego szczepionka nie powstanie wcale.
Aborcji nie dokonuje się więc po to, aby stworzyć szczepionkę.
Absolutnie nie po to. Co więcej, dzisiaj można taką linię komórkową stworzyć w sposób, który nie wiąże się z aborcją. Od lat 60. XX wieku niektóre linie komórkowe stały się po prostu standardem. Te komórki mają już niewiele wspólnego z komórkami wtedy pobranymi, bo były wielokrotnie modyfikowane, więc dzisiaj trudno mówić, że to są te same komórki czy sklonowane tamte komórki. Aby było jednak wygodniej, nazywa się je konkretnymi cyframi: to jest linia komórkowa i tu podaje się kod. I można zajrzeć, aby sprawdzić, jaki był początek tej linii komórkowej.
Z czego zatem wynika uproszczone myślenie: aby mogła powstać szczepionka przeciw COVID-19, abortowano masowo dzieci (płody)?
Nie wiem, z czego to wynika, mogę się jedynie domyślać. To moje przypuszczenia. Nie jestem socjologiem, nie robiłem takich badań. Nie jest absolutnie prawdą, a to pobrzmiewa w oświadczeniach czy komentarzach, że firma farmaceutyczna, która chce wyprodukować szczepionkę, najpierw musiała się połączyć z jakąś kliniką aborcyjną, dzieci zostały masowo abortowane, aby coś z nich wyciągać na bieżąco i pakować do szczepionek. To nieprawda. W szczepionkach nie ma żadnych komórek, ani ludzkich, ani żadnych innych. Ale te komórki – w zależności od rodzaju szczepionki – są potrzebne np. na etapie badań laboratoryjnych, gdy sprawdza się toksyczność preparatu, a w niektórych przypadkach ludzkie komórki potrzebne są także na etapie replikacji wirusa, który później będzie się znajdował w szczepionce.
Można być zatem przeciwnikiem aborcji i bez konfliktu sumienia szczepić się przeciwko COVID-19.
Nie jestem bioetykiem ani moralistą, jestem dziennikarzem naukowym. Przedstawiłem więc fakty na temat badania i produkcji szczepionek, chociaż wiele wątków naszej rozmowy dotyczy także produkcji innych leków. W sprawach moralnych proszę pozwolić, że oprę się o oficjalne dokumenty Stolicy Apostolskiej. One wielokrotnie stanowiły, że – bez zmiany jednoznacznie krytycznego stanowiska dotyczącego samej aborcji – jeżeli nie ma na rynku alternatywy, szczepiący się nie ponosi odpowiedzialności moralnej za zło, którego dokonano wiele lat wcześniej. Z dopuszczonych do obrotu szczepionek wszystkie w jakimś stopniu korzystają z ludzkich linii komórkowych.
Mówiąc wprost: ta aborcja dokonana w latach 60. w Stanach Zjednoczonych nie obciąża sumienia ludzi, którzy przyjmują szczepionkę przeciwko COVID-19.
Tak rozumiem stanowisko Stolicy Apostolskiej, ale także stanowisko polskiego Episkopatu wydane kilka miesięcy temu już w kontekście COVID-19. Pojawiające się w przestrzeni publicznej stwierdzenia, że każdy, kto się szczepi, popiera aborcję, uważam za obraźliwe dla elementarnej logiki. Z kolei stwierdzenia, że ci, którzy się szczepią, ponoszą moralną odpowiedzialność za tamto zło, moim zdaniem są sprzeczne z wieloma oficjalnymi dokumentami kościelnymi.
Stanowisko papieża Franciszka i Kongregacji Nauki Wiary jest bardzo klarowne i jednoznaczne.
Tak, dla mnie jednoznaczne.