Prokurator generalny Zbigniew Ziobro wniósł do Sądu Najwyższego skargę nadzwyczajną od wyroku skazującego czwórkę dziennikarzy „Wprost” za zniesławienie Kamila Durczoka. Chodzi o artykuły z początku 2015, w których Durczokowi zarzucono mobbing i molestowanie podwładnych w redakcji „Faktów” TVN. Prawomocny wyrok w tej sprawie zapadł w połowie ub.r.
Zbigniew Ziobro wniósł do Sądu Najwyższego o wyroku i przekazanie sprawy do ponownego rozpoznania.
W oświadczeniu przekazanym portalowi TVP.info prokuratura uważa, że „materiały sprawy wskazują, iż dziennikarze dochowali należytej staranności i rzetelności”.
– Wielokrotnie i na różne sposoby weryfikowali twierdzenia dziennikarki, która miała paść ofiarą molestowania seksualnego, a o niestosownych wypowiedziach o seksualnym podtekście, które kierował pod jej adresem redaktor naczelny, mówili też przed sądem świadkowie. Ponadto autorzy publikacji – zgodnie z wymogami prawa prasowego – próbowali zweryfikować informacje u samego zainteresowanego, ale przerwał on telefoniczną rozmowę i nie odpowiedział na wiadomość e-mail – wylicza prokuratura.
Dziennikarze „Wprost” skazani na grzywny i nawiązki
Kamil Durczok wytoczył czwórce ówczesnych dziennikarzy „Wprost” proces karny z art. 212 w sprawie artykułów „Ukryta prawda” i „Nietykalny” zamieszczonych w tygodniu w lutym 2015 roku. W tekstach na podstawie relacji anonimowych pracowników „Faktów” zarzucono Durczokowi stosowanie mobbingu i molestowania seksualnego wobec podwładnych z redakcji.
Oskarżeni o zniesławienie dziennikarza zostali Sylwester Latkowski (do wiosny 2015 roku redaktor naczelny „Wprost”, Michał Majewski, Marcin Dzierżanowski i Olga Wasilewska.
Sąd pierwszej instancji w lipcu 2019 roku uznał dziennikarzy za winnych, skazując ich na grzywny i nawiązki. I tak Sylwester Latkowski miał zapłacić grzywnę w wysokości 8,8 tys. zł, Michał Majewski – 7,2 tys. zł, Marcin Dzierżanowski – 8 tys. zł, Olga Wasilewska – 3 tys. zł. Ponadto sąd zasądził od Sylwestra Latkowskiego, Olgi Wasilewskiej i Marcina Dzierżanowskiego nawiązki w kwocie po 10 tys. zł, a od Michała Majewskiego w kwocie 9 tys. zł. Pieniądze miały być wpłacone na rzecz Stowarzyszenia dla kobiet i dzieci im. Marii Niepokalanej „Pomoc” w Katowicach.
Ponadto dziennikarzom nakazano opublikować na swój koszt treść wyroku we „Wprost” oraz na stronie internetowej, na której ma być widoczny przez 15 dni.
Skazani się odwołali, a pod koniec czerwca ub.r. Sąd Okręgowy w Warszawie w całości utrzymał wyrok, o czym portal Wirtualnemedia.pl poinformował jako pierwszy.
– Powstała dosyć humorystyczna sytuacja, bo w sprawie o rzekome molestowanie seksualne toczyły się dwa postępowania – jedno o zniesławienie (sprawa karna), a drugie o ochronę dóbr osobistych (sprawa cywilna). W sprawie cywilnej sąd oddalił powództwo w 2019 r., ale wyrok jest nieprawomocny – przypomniał mecenas Jacek Dubois, pełnomocnik prawny Kamila Durczoka. – W sądzie karnym dziennikarze zostali skazani, a teraz nastąpiło to prawomocnie w drugiej instancji. Orzeczenia sądów cywilnego i karnego poszły różnymi drogami, ale jest to korzystne dla Kamila Durczoka, bo sąd cywilny jest związany orzeczeniami sądu karnego – ocenił.
Paulina Piaszczyk, szefowa działu prawnego wydającej „Wprost” spółki PMPG Polskie Media, zwróciła uwagę, że sąd drugiej instancji nie zakwestionował prawdziwości cytowanych w tekstach wypowiedzi pracownic „Faktów”, które zarzuciły Kamilowi Durczokowi molestowanie.
– Sąd Apelacyjny w ustnych motywach wyroku stwierdził, że dziennikarze nie dochowali należytej staranności ponieważ, rozmowa z molestowaną dziennikarką odbyła się trzy lata przed publikacją artykułu i dziennikarze powinni bezpośrednio przed publikacją, jeszcze raz z nią porozmawiać – zaznaczyła.
Durczok wygrał i przegrał procesy cywilne z „Wprost”
W lutym 2015 roku oprócz tekstów zarzucających Durczokowi mobbingowanie i molestowanie podlegających mu pracowników opublikowano artykuł opisujący pobyt dziennikarza w mieszkaniu znajomej, w którym interweniowała policja, a na zdjęciach pokazano jego rzeczy osobiste.
Po publikacji pierwszego z tych tekstów TVN powołał komisję wewnętrzną, która po rozmowach z wieloma pracownikami ustaliła, że w redakcji „Faktów” były trzy przypadki stosowania mobbingu i molestowania. Nie wskazano, że sprawcą był Kamil Durczok, ale jednocześnie za porozumieniem stron rozwiązano z nim umowę, a poszkodowanym zapłacono rekompensatę.
Durczok w pozwie przeciw wydawcy i dziennikarzom „Wprost” domagał się przeprosin i 2 mln zł odszkodowania. W procesie jako świadkowie zeznawało wielu obecnych i byłych pracowników TVN, m.in. dziennikarze oraz Adam Pieczyński, członek zarządu firmy kierujący pionem informacyjnym.
W maju 2018 roku Sąd Okręgowy w Warszawie w całości oddalił pozew Durczoka. „Wprost” poinformował o tym w artykule promowanym na okładce, zaznaczając, że w trakcie procesu była pracownica TVN potwierdziła, że dziennikarz proponował jej seks, przy czym użył nieco innych słów niż te zacytowane w artykule tygodnika. – Sąd dał jej wiarę, bo uznał (na podstawie raportu komisji TVN oraz zeznań innych świadków), że Durczok w podobnie niestosowny sposób zachowywał się także wobec innych pracownic – zaznaczono w tygodniku.
Durczok wygrał natomiast proces dotyczący artykułu o pobycie w mieszkaniu znajomej. W pozwie domagał się publikacji przeprosin na okładce tygodnika i trzech kolejnych stronach „Wprost” oraz 7 mln zł zadośćuczynienia. W maju 2016 roku Sąd Okręgowy w Warszawie orzekł o zamieszczeniu przeprosin we wskazanej formie i zapłacie 500 tys. zł. Wydawca tygodnika złożył apelację, a sąd drugiej instancji w kwietniu ub.r. utrzymał wyrok w zakresie przeprosin, obniżając kwotę zadośćuczynienia do 150 tys. zł.
W lutym 2019 roku „Wprost” zamieścił przeprosiny w zasądzonej formie. Przy czym tygodnik ukazał się z podwójną pierwszą stroną, na drugiej zamiast przeprosin pojawiło się pytanie do Durczoka: „Sąd ustalił: Molestował! Dlaczego nie przeprasza ofiar?”.
– Tak się kończą kłamstwa i oszczerstwa. Oczywiście WPROST już wyje i tłumaczy, że przeprasza ale nie przeprasza, bo inny proces wygrał. Niczego nie wygrał! – skomentował to Kamil Durczok na Twitterze. – Więcej: to smutna wiadomość – Wprost nie rozróżnia wyroku prawomocnego od nieprawomocnego. Ale ich musi boleć – dodał.
W TVN Kamil Durczok pracował w latach 2006-2015, wcześniej przez 13 lat był związany z Telewizją Polską. W obu firmach prowadził najważniejsze programy informacyjne i niektóre publicystyczne, w TVN był dodatkowo szefem „Faktów”.