Wojciech Mann: Trójki już nie ma

Została zadeptana, zniszczona i rozjechana prymitywnym walcem

Wojciech Mann

W ostatnim roku z Trójki odeszło wiele radiowych ikon i legendarnych głosów. Wojciech Mann zrezygnował dokładnie rok temu – w marcu 2020 roku. W Trójce pracował ponad 50 lat. Miesiąc później pojawiła się informacja, że postanowiono uruchomić projekt internetowego Radia Nowy Świat, które w całości będzie się utrzymywać z wpłata od patronów.

Radio Nowy Świat ruszyło 10 lipca 2020 roku o godzinie 6.00, pierwszy za mikrofonem zasiadł właśnie Wojciech Mann. Jest także jednym z udziałowców rozgłośni. Obecnie RNŚ na Patronite.pl wspiera 31,8 tys. patronów. Miesięcznie to kwota 676,5 tys. zł. W sumie zebrano 7,75 mln zł.

Podoba się panu robienie radia w internecie?

Wojciech Mann: Dla mnie to jest po prostu robienia radia. Nie zastanawiam się nad tym czy to, co nadaję i układam, leci do słuchaczy przez fale radiowe czy łączami internetowymi. Dla mnie to forma działalności, którą robię od ponad 50 lat. I nic się nie zmieniło w moim odczuciu. Mam świadomość, niezależnie w którym momencie życia byłem, jakie mam audytorium, do kogo trafiam, to mi weryfikuje sposób działania. Ale to jest drugorzędne. Może tylko tyle, że Internet na pewno daje mi poczucie ogromnego zasięgu.

Prowadzi pan w RNŚ „Poranną mannę”, „Małą kawę” i „Manniaka po omacku”, a wcześniej „Bez kolejki”. Inaczej podchodzi pan do ich prowadzenia skoro cała działalność radia jest teraz finansowana przez patronów-słuchaczy?

Audycja „Bez kolejki” ma nowy tytuł – „Manniak po omacku”. Zmieniłem go po tym, jak dowiedziałem się, że Polskie Radio wpadło na kretyński pomysł zastrzeżenia tytułów tych autorów, którzy odeszli, w tym mojego, „Manniak po ciemku”. Teraz czekam, czy okaże się, że mędrcy z centrali powiedzą, że mają też prawa do mojego nazwiska. A co do Pańskiego pytania, to chcę powiedzieć, że podejmując za każdym razem działalność przed mikrofonem praktycznie biorąc wyłączam wszelkie kalkulacje, jakie temu mogą towarzyszyć. Dlatego nie widzę różnicy. Przykładowo: jeśli byłbym stolarzem to tak samo porządnie wykonałbym stół dla sąsiada, jak i dla zleceniodawcy z zagranicy. Faktem jest, że radio, w którym dziś występuję jest czysto publiczne, bo tu nie ma żadnych właścicieli czy sponsorów dyktujących, czego chcą. Tu są ludzie, którzy chcieli posłuchać dobrych audycji, a jak im się nie spodoba to się wycofają.

Co pan pomyślał, gdy pierwszy raz usłyszał o idei powołania internetowego Radia Nowy Świat?

Pierwsza myśl związana była z niedowierzaniem. Bo jeśli ktoś przez większość swojego życia pracuje w radiu państwowym, w radiu z przypisanym budżetem, na umowie, które daje gwarancję wszelkich zusów, szmusów, ubezpieczeń, a nagle pojawia się taka partyzantka, zupełnie nieznane wody, to musi pojawić się pewne zdziwienie związane z tym czy się da to zrobić. Doskonale wiedziałem o przedsięwzięciach internetowych, ale to były raczej radyjka niż radia. Inicjatywy prywatne, niewielkie inwestycje. A w momencie, kiedy zrealizowano pomysł na Radio Nowy Świat to mamy faktyczne radio. Nie mam odczucia, że to drutem wiązana chałupnicza robota.

Kilka miesięcy działalności mają państwo za sobą. Jak pan to ocenia? Udało się?

Stawia mnie pan w trudnej sytuacji. Jak to się mówi: każda sójka swój ogonek chwali. A ja staram się być zawsze dość krytyczny, bo chciałbym, żeby było lepiej. Gdybym miał się zmobilizować do obiektywnej oceny, to powiedziałbym, że w bardzo krótkim czasie udało się stworzyć radio na dobrym poziomie. Ale tu mała dygresja: na początku działalności spotykałem się z komentarzami „życzliwych”, że rusza Radio Emeryt albo Radio Dom Starców. Tymczasem od początku położyliśmy nacisk na stworzenie młodego zespołu. Jak sobie ostatnio policzyłem to jestem rzeczywiście najstarszy w tym towarzystwie. Dojrzałych głosów jest parę, ale całość to wielka grupa debiutantów czy ludzi po rozgłośniach studenckich, lokalnych. Ze średnią wieku w okolicach 30-tki. I to niesamowicie cieszy. To z jednej strony daje okazję „wstrzyknąć” sobie trochę ich entuzjazmu, a z drugiej tych, którzy tego chcą, paru warsztatowych rzeczy nauczyć.

Ale ostatnie miesiące to także sporo zawirowań wokół RNŚ. Odeszli jedni z założycieli, Patrycja Macjon i Piotr Jedliński. Ten ostatni dziś mocno krytykuje radio za brak rozwoju. Pan jest udziałowcem RNŚ. Może pan wytłumaczyć te nagłe zmiany? Gorącą atmosferę? Słuchacze mają powód do niepokoju?

To zależy, o co się niepokoją.

O przyszłą działalność RNŚ.

Działalność zależy od nich. I tego czy będą mieli ochotę podtrzymywać swój akces, jako patroni radia. Jeśli już pan pyta o współzałożycieli, tych ludzi, którzy ten pierwszy impuls rzeczywiście dali, to odpowiem porównaniem: jeżeli taka elita intelektualna jak rządząca prawica ma w swoim łonie różne nieporozumienia, to, co dopiero taka mała grupa tworząca radio od zera. Były różnice dotyczące sposobu tworzenia tego radia, nawet nie jego ukierunkowania, bo to była zbyt wczesna faza. Przyznaję, że nie brałem udziału w tych dyskusjach. Mnie interesowała jakość produktu, tego co ma się pojawić na antenie, wszelkiego rodzaju sporne kwestie istniały obok mnie. Niepokoiłem się tylko o to, czy intensywność tych dyskusji nie rozwali projektu. Wydaje mi się, że wygrała idea robienia dobrego radia. Pan Jedliński i pani Patrycja złożyli ofertę odstąpienia swoich udziałów. W tej chwili mamy więc nadzieję na jak najlepszy rozwój.

To oznacza, że znowu obejmie pan część udziałów RNŚ?

W ogóle o tym nie myślę. Sprawa udziałów czy biznesowego podejścia jest dla mnie kompletną fatamorganą. To jest radio, które nie ma przychodów poza tym, co spływa z Patronite. Traktuje to jako inicjatywę, która na stare lata pozwoli mi pogadać do radia w miłym towarzystwie.

Z ciekawości zapytam: słuchał pana audycji Marka Niedźwieckiego w 357 lub jakiejś innej audycji tej stacji?

A wie pan, że nie słuchałem. Ale to nie wynika z poczucia niechęci. Nie wiem jak dalece przyjmie pan to za szczere wyznanie, ale ze wstydem muszę powiedzieć, że mniej niż powinienem słucham Radia Nowy Świat. To jest rzeczywiście dla mnie zaskoczenie. Myślałem, że będę miał tu trochę takie pół-wakacje. Zrobię jedną czy drugą audycję, a potem będę miał czas wolny na wszelkiego rodzaju rozrywki. Tymczasem pozaantenowa działalność, wymyślanie różnych rzeczy, przygotowywanie nowych projektów, tak mnie absorbują, że łącznie z weekendami, kiedy mam audycje, mam zajęcie. Nie słucham więc jedynie z tego powodu, że po prostu nie mam czasu.

Wszyscy są przekonani, że jesteście dla siebie konkurencją. Na tej linii też pojawiły się między wami napięcia.

Pan tego wszystkiego co tu nagadam pewnie nie pomieści. Ale postaram się w miarę rzetelnie odpowiedzieć. W momencie, kiedy wszyscy byliśmy w Trójce, istniała dosyć niebezpieczna dla mentalności poszczególnych autorów świadomość, że jesteśmy w radiu wyjątkowym. Wpajano nam też z zewnątrz do głowy, że ta stacja wychowała pokolenia. Padały hasła: misja dziejowa, wysoki poziom, kultura. Trójka rzeczywiście była inna, podtrzymywała swój status radia – nie lubię tego słowa – kultowego. Radio się jednak rozpadło, bo kilka osób o zupełnie niezrozumiałym dla mnie sposobie myślenia, postanowiło zdemolować Trójkę. Szybko i skutecznie. I pewien zespół ambitnych ludzi, którzy czują się wciąż zawodowcami, rozpada się na dwie grupy. Siłą rzeczy patrzymy na siebie nie jak koledzy z korytarza, ale ci którzy weszli na pole, na którym obowiązuje konkurencja. Trójka nie miała konkurencji, a teraz tworzą się dwa zespoły z porównywalnej kategorii wagowej. Zatem rzeczywiście przyglądamy się, które pomysły są fajniejsze. Cel jest jeden: mieć słuchacza. Ja nie robię tego przecież dla majątku czy dywidendy. Oczywiście z tego można żyć, ale najważniejszy jest dobry produkt.

Ale tu wrzucę kamyczek do pańskiego ogródka. Nasze działania to także pole dla dziennikarzy zajmujących się opisywaniem obu inicjatyw do podkręcenia atmosfery. Jeśli z radia X odchodzi przykładowo Zofia Gruszeczka odpowiedzialna za kontakt z klientami i obsługę sekretariatu, to tytuł prostego newsa powinien brzmieć „Pani Zofia Gruszeczka odeszła z radia X”. Jeżeli następuje intencja, to tytuł zmienia się w „Kryzys w Radiu X. Odeszła pani Zofia Gruszeczka”. A gdyby ktoś bardziej chciał stacji dołożyć to napisze „Kolejny kryzys w Radiu X, odeszła pani Gruszeczka”. Ten początkowo mało istotny fakt nabiera po trzecim tytule takiego znaczenia, że czytelnik jedynie może pomyśleć: no to jeszcze dwa tygodnie i będzie po nich.

Postaram się w pełni przekazać pana słowa. Internet nie ogranicza pojemności, więc zabieg powinien się udać.

No dobrze, dobrze.

Na start Radiu 357 życzył pan spełnienia marzeń. Czego życzy pan dzisiaj Trójce?

Pan mnie wykończy. Bo to dla mnie bolesne, trudne i bardzo osobiste. Spróbuję uciec od odpowiedzi mówiąc najprościej: Trójki już nie ma. Została zadeptana, zniszczona i rozjechana prymitywnym walcem. Stoi budynek, wisi neon, może nawet świeci. Ale nie ma Trójki. Dlatego mogę życzyć wszystkim mediom w Polsce, żeby zniknęła opresyjna, beznadziejna, tępa, propagandowa władza. I wtedy zobaczymy, czy na gruzach tego dziadostwa co nabudowali, pakowania wszędzie tej ohydnej propagandy, da się odbudować coś, co będzie miało klasę i format dawanych mediów.

Pracuje pan w mediach ponad pół wieku. A lubi pan w ogóle te obecne?

Na szczęście mogę się wślizgnąć do Internetu. To trochę jak zabawa w czasach harcerstwa, gdzie robiło się nocne podchody, żeby trafić na właściwy szlak. Bo można tam znaleźć tyle samo brudu i kłamstwa, co prawdy i fajnych ludzi. Gdybym się ograniczył do przyjmowania informacji tylko z jednej czy drugiej strony tzw. barykady, byłbym podświadomie poddany presji doboru faktów. Moi bliscy często się złoszczą, że oglądam różne przeciwstawne stacje. Ale mnie ciekawi z różnych względów, jak one tę samą sprawę prezentują. Uważam, że na tyle jestem dorosły, że mogą wyrobić swoje zdanie na podstawie kumulacji informacji z różnych stron. Ale jeśli ktoś ma podejście bierne, ograniczy się do jednego kanału, to poddaje się stopniowej zombifikacji. Wierzy we wszystko, nie ma wątpliwości. Tego każdy obywatel powinien unikać. Ja zaglądam do TVP. Ale przyznaję odrzuca mnie. Niedawno z ciekawości obejrzałem jej nowy program kabaretowy. Zapowiedzi były szumne, a ja przecież w swojej działalności również zahaczałem o kabaret i satyrę. Tak nieśmiesznego widowiska, opakowanego w błyski, światła i kolorowe reflektory, już dawno nie widziałem. Obejrzałem ten pierwszy wieczór i byłem kompletnie przygnębiony.

Jak informowała Magdalena Jethon, redaktor naczelna RNŚ, średnia słuchalność dzienna stacji waha się między 420 a 460 tys. osób. Najczęściej radia słuchają w dużych polskich miastach: Warszawie, Katowicach, Wrocławiu, Krakowie, Poznaniu, Gdańsku.

Aplikację RNŚ ściągnięto do tej pory ok. 450 tys. razy, ale Jethon zaznacza, że korzysta z niej jedynie ok 5-10 proc. słuchaczy. – Pozostali słuchają, albo z innych aplikacji np. z Patronite, albo bezpośrednio z naszej strony internetowej. Ci ostatni stanowią największą grupę, bo 68-70 proc. wszystkich naszych słuchaczy – zaznacza szefowa Radia Nowy Świat.

Obecnie zespół ma liczyć 74 osoby, to zarówno dziennikarze, jak i pracownicy działu technicznego, ds. promocji, marketingu, mediów społecznościowych czy obsługi strony internetowej.