Wielu publicystów skrytykowało to, że do Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich został przyjęty działacz narodowców i były ksiądz Jacek Międlar. – Podpisując kilkanaście legitymacji, tej Jacka Międlara nie zauważyłem. Jacek Międlar nie spełnia warunków Kodeksu Etyki Dziennikarskiej i nie powinien być członkiem SDP – stwierdził Krzysztof Skowroński, prezes zarządu głównego SDP.
O tym, że został przyjęty do Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich, Jacek Międlar poinformował w niedzielę w mediach społecznościowych, zamieszczając zdjęcie swojej legitymacji.
Podpisał ją 3 lutego br. Krzysztof Skowroński, prezes zarządu głównego SDP.
– Miło mi, dziękuję za docenienie i zaufanie – skomentował Międlar.
„Szambo, upadek SDP”
Przyjęcie Jacka Międlara do SDP krytycznie skomentowało wielu dziennikarzy aktywnych na Twitterze. – Niestety SDP od jakiegoś czasu reprezentuje głównie siebie, a nie środowisko – stwierdził Tomasz Żółciak z „Dziennika Gazety Prawnej”.
– Pomijając fakt, iż J. Międlar jest zwykłą antysemicką kreaturą, to jakim on jest dziennikarzem? Czy na legitymację SDP liczyć mogą wszyscy inni blogerzy? – spytał Jacek Harłukowicz z „Gazety Wyborczej”. – Mogą, wystarczy udokumentować działalność publicystyczną. Myślę, że też bym mogła. Co zabawne w kontekście Międlara, celach statutowych SDP jest dbanie o godność i etykę zawodu – odpowiedziała Kataryna, felietonistka „Plusa Minusa”.
– SDP nie mogło upaść niżej – ocenił Dominik Wilczewski z „Przeglądu Bałtyckiego”. – To stowarzyszenie powinno zostać rozwiązane, majątek zlicytowany a pieniądze w ten sposób uzyskane przekazane na jakiś szpital albo hospicjum. Dramat – napisał Łukasz Frątczak z TVN24. – W jakim wszechświecie równoległym ten Pan jest dziennikarzem? – spytał Marcin Makowski z Wirtualnej Polski.
– To, że Międlar został członkiem SDP świadczy wyłącznie o SDP. To po prostu nie jest żadna organizacja dziennikarska i tyle. Było to jasne od paru lat, ale teraz chyba nikt nie ma już wątpliwości. Niestety obecność pana Międlara nasuwa podejrzenie, że to organizacja innego rodzaju – skomentowała Dominika Długosz z „Newsweeka”. – Co za upadek! – podkreślił Hubert Biskupski z „Super Expressu”. – Podpis Krzysztofa Skowrońskiego pod legitymacją dziennikarską Jacka Międlara. Nic smutniejszego dzisiaj już nie zobaczę – stwierdziła Kataryna. – Ale szambo – stwierdziła Bianka Mikołajewska.
Zauważono też, że Jacek Międlar musiał uzyskać rekomendację od obecnych członków Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich. – Międlara musiała rekomendować jedna osoba – może Greniuch, który tez jest członkiem SPD? – ale do przyjęcia go niezbędna była opinia komisji członkowskiej oddziału oraz decyzja zarządu oddziału. To nie jest wypadek czy przeoczenie. To efekt całej procedury zakończonej podpisem KS – opisała Kataryna.
Skowroński: Międlar nie spełnia warunków etycznych
Późnym wieczorem sprawę skomentował Krzysztof Skowroński, prezes zarządu głównego Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich. – Procedura przyjmowania do SDP jest kompetencją oddziałów stowarzyszenia. Podpis prezesa jest formalnością – wyjaśnił. –
Podpisując kilkanaście legitymacji, tej Jacka Międlara nie zauważyłem. Jacek Międlar nie spełnia warunków Kodeksu Etyki Dziennikarskiej i nie powinien być członkiem SDP – przyznał.
– Dobrze, że szef SDP potrafi przyznać się do błędu i stwierdzić oczywisty fakt, że ktoś taki jak Jacek Międlar nie powinien być członkiem największego polskiego stowarzyszenia dziennikarskiego. Niemniej takie taśmowe podpisywanie legitymacji nie świadczy dobrze… – skomentował te wyjaśnienia Rafał Mrowicki z Radia Eska. – Nie wierzę… Wina oddziału? Kto podpisał rekomendację? – spytała Marzena Paczuska, w przeszłości m.in. szefowa „Wiadomości” i członkini zarządu Telewizji Polskiej.
– Pan się kompromituje i pogrąża coraz bardziej. A wydawało się to już niemożliwe, po tym jak zamieniono SDP w kółko adoracji władzy – napisała do Skowrońskiego Bianka Mikołajewska z OKO.press. – Prezes SDP jak obecny prezydent. Podpisuje, bo mu podsunęli. #CzasDługopisów – skomentował Marcin Celiński z Wydawnictwa Arbitror. – Ktoś SDP Międlara podrzucił – stwierdziła Dominika Długosz z „Newsweeka”.
– Ja też zawsze podpisuję wszystko, co mi rzucą na biurko. Na szczęście nie jestem przewodniczącym żadnej organizacji, ale nie każdy ma takie szczęście – żartował Łukasz Rogojsz z Gazeta.pl.
Kazania i artykuły Międlara zgłoszono do prokuratury
Jacek Międlar do jesieni 2016 roku był duchownym, należał do Zgromadzenia Księży Misjonarzy. W kwietniu 2016 roku wygłosił kazanie w czasie mszy świętej w Białymstoku w ramach obchodów rocznicy powstania Obozu Narodowo-Radykalnego. Mówił, że „największą przeszkodą na drodze ruchu wolnościowego zdążającego do umocnienia narodu nie są oligarchowie, mafia, establishment czy wrogowie, ale zwykłe tchórzostwo, żydowska pasywność”, a „ciemiężyciele i pasywny żydowski motłoch będzie chciał was rzucić na kolana, przeczołgać, przemielić, przełknąć, przetrawić, a na koniec będzie chciał was wypluć, bo jesteście niewygodni”.
Białostocka kuria przeprosiła za te wypowiedzi, a ks. Międlar dostał od przełożonych „całkowity zakaz wszelkiej aktywności w środkach masowego przekazu, w tym w środkach elektronicznych”. Do Prokuratury Okręgowej w Białymstoku skierowano zawiadomienie o podejrzeniu szerzenia przez niego nienawiści, śledczy analizowali pod tym kątem także jego wypowiedzi podczas demonstracji narodowców oraz artykuły w tygodniu „Polska Niepodległa”.
W grudniu ABW na polecenie prokuratury zatrzymało Międlara. Postępowanie śledczych w sprawie jego tekstów i wypowiedzi zostało trzy razy umorzone.
Wydawca pism „Polska Niepodległa” i „Warszawska Gazeta” zakończył współpracę z Jackiem Międlarem, po tym jak były duchowny zagrał epizodyczną rolę w serialu fabularno-dokumentalnym „Policjanci i policjantki” w TV4.
W 2017 roku Jacek Międlar dwukrotnie nie został wpuszczony do Wielkiej Brytanii (chciał tam uczestniczyć w wydarzeniach antyislamskich), zatrzymały go policja i służby graniczne.