Latem 1997 roku Krystyna Bochenek, dziennikarka Radia Katowice, wpada na pomysł wywiadów ze swoimi imienniczkami. Zaprasza do radia znane Krystyny. Ich imieniny wypadają trzy razy w roku: w marcu, lipcu i grudniu.
– Od słowa do słowa pojawił się pomysł: A może byśmy się tak wszystkie spotkały? Krystynie nie trzeba było dwa razy powtarzać. Jeśli uznawała, że coś jest ciekawe, dobre, podchwytywała myśl i ją realizowała. Zorganizowała spotkanie w Filharmonii Śląskiej. Były to nasze pierwsze imieniny. Podczas koncertu pojawiła się informacja, że w budynku jest bomba. Ewakuowano nas, do akcji wkroczyli policjanci. Czekałyśmy na zewnątrz. Były rozmowy, śpiewy. Oczywiście żadnej bomby nie było, a my żartowałyśmy, że to sprawka zazdrosnych Bożenek, które tak jak my mają imieniny 13 marca. Od razu wiedziałyśmy, że te spotkania trzeba powtórzyć, Wątpliwości nie miała też Krystyna, która zajęła się ich organizacją – wspomina Krystyna Papiernik z zarządu Stowarzyszenia Krystyn.
Na kolejne imieniny wybrano marzec. – Lipiec to czas urlopów, rodzinnych wyjazdów. Grudzień z kolei to przygotowania do Bożego Narodzenia. 13 marca był datą idealną – mówi Krystyna Klaczkowska, wieloletnia współpracownica Kazimierza Kutza.
Rozruszała kobiety
Piosenkarka Krystyna Giżowska ani razu nie opuściła imienin. – Zaryzykowałam spędzenie czasu z zupełnie obcymi kobietami. Na dzień moich imienin zrezygnowałam z przyjmowania gości, stania nad garami, zmywania. Na miejscu zastałam tłum kobiet, które myślały podobnie. Raz w roku zróbmy coś dla siebie. Każde imieniny to wyjazd do innego miasta. Na dwa, trzy dni. Koncerty, spotkania, wycieczki. Dowiedziałam się, że to wszystko przygotowuje Krysia Bochenek. Myślałam, jak ona znajduje na to czas. Musiała znaleźć sponsorów, dograć wszystko. Tytan pracy. A do tego zawsze uśmiechnięta – mówi Giżowska.
Zgodnie z ideą imienin wszystkie Krystyny są ze sobą na ty, bawią się, wspierają. – To było wielkie marzenie Krystyny. By stworzyć ruch kobiecy, płaszczyznę, która pozwoli się integrować. Profesorkom, artystkom, gospodyniom domowym. Z dużych miast, z zagranicy i z tych małych miejscowości, daleko od szosy. Pamiętam jedną z Kryś, która popłakała się na jednym z wyjazdów nad morze. Nie chciała mi powiedzieć dlaczego. W końcu wydusiła, że ma sześćdziesiątkę na karku, a pierwszy raz była nad morzem. Pracowała jako salowa w szpitalu – wspomina Klaczowska.
– Szybko nawiązały się przyjaźnie. Dzwonimy do siebie, odwiedzamy. Krystyna pokazała kobietom, że są ważne. Wiele zrozumiało, że drzemie w nich siła i niezależność – mówi Krystyna Szaraniec, była dyrektorka Teatru Śląskiego.
Polityczka ponad podziałami
Krystyny nie tylko dobrze się bawiły. – Krystyna uwielbiała pomagać. To była nieodłączna część jej natury. Chętnie angażowałyśmy się w akcje charytatywne. Wspierałyśmy Hospicjum Cordis, akcję w Lublinie „Pomóż dzieciom przetrwać zimę”. Miała w sobie urok, któremu trudno było się oprzeć. Bez problemów udało jej się namówić polityków, osoby z różnych środowisk, aby wystąpili w charytatywnym spektaklu „Królewna Śnieżka i siedmiu krasnoludków” w reżyserii Magdaleny Piekorz. Nikt inny nie zebrałby na scenie tak różnych osób – przypomina Papiernik. W przedstawieniu zagrali m.in. Kazimierz Kutz, Krystyna Doktorowicz, Jan Rzymełka, Genowefa Grabowska czy Jerzy Buzek.
Krystyna Bochenek sama zaangażowała się w politykę. Do senatu dostała się najpierw jako bezpartyjna, później z ramienia PO. – W polityce potrafiła działać ponad podziałami. Dla idei, ważnego pomysłu, rozmawiała, współpracowała z każdym. Aby załatwić coś dla Śląska, dla Katowic, rozmawiała z ludźmi z różnych opcji. Była otwarta na ludzi. Przez lata w radiu zajmowała się zdrowiem, propagowała zdrowy styl życia. Dzięki mężowi, Andrzejowi, znanemu kardiochirurgowi, miała doskonałe wyczucie tematyki. Zdrowie dotyczy nas wszystkich, więc dla Krystyny nie było podziałów. Ważny był człowiek – zauważa Klaczkowska.
– Dla Krysi nie było „jakoś”. W życiu nie słyszałam, żeby powiedziała „jakoś to będzie”. Zawsze miało być dobrze. Na bylejakość nie pozwała sobie w życiu codziennym. Zawsze elegancka, ze starannym makijażem – wspomina Szaraniec.
Nie ma Krysi, nie ma do kogo dzwonić
Krystyna Bochenek zginęła 10 kwietnia 2010 r. w katastrofie smoleńskiej. Wcześniej, 13 marca, Krystyny gościły w Szczecinie. – Wszystko mnie rozbolało po stracie Krysi. Po pewnym czasie zadałam sobie pytanie, czy jeszcze kiedyś wszystkie się razem spotkamy. Czy to w ogóle ma sens bez Krysi – wspomina Giżowska.
Kolejny zjazd Krystyn odbył się w Katowicach już bez udziału pomysłodawczyni. – Wszystko pociągnęły Krysie Papiernik i Szaraniec. Zaangażowała się też Magda, córka Krystyny. Spotkałyśmy się w Katowicach. Byłyśmy na grobie Krysi, wspominałyśmy ją. Było nas dużo, ale bez niej zrobiło się pusto. Wszystko tak samo, a jednak inaczej. To były smutne imieniny. Wtedy też obiecałyśmy sobie, że będziemy się spotykać co roku. Nasze imieniny to żywa pamięć o Krysi. Ona by sobie tego życzyła. Jeden problem, że nie zasilają nas nowe, młodsze uczestniczki. Nie wiedzieć czemu w pewnym momencie małe dziewczynki przestano nazywać Krysiami – mówi Giżowska.
Krystyna Szaraniec nie jest w stanie powiedzieć, ile razy przez ostatnie 10 lat łapała za komórkę, by zadzwonić do zmarłej koleżanki. – Najczęściej gdy widzę jakiś problem, coś mnie denerwuje. W sprawach katowickich i śląskich. Myślę, „ona to na pewno załatwi, na pewno pomoże”. Pierwszy odruch, telefon w ręce i refleksja: przecież jej nie ma. A nie znam innej takiej osoby, do której mogłabym zadzwonić – przyznaje Szaraniec.
Mural jak pomnik
Z powodu pandemii zeszłoroczny zjazd Krystyn odwołano. Tegoroczny odbędzie się 13 marca online.
– Wiem, że Krystyna patrzy na nas z góry, ale czuję pustkę, jaką zostawiła po sobie. Mówi się, że nie ma ludzi niezastąpionych. To nieprawda. Nie ma drugiej Krysi Bochenek – zauważa Klaczkowska.
– Udało nam się zarejestrować stowarzyszenie. Spotykamy się nie tylko raz w roku. Organizujemy wycieczki, spotkania świąteczne, wyjścia do teatru, angażujemy się charytatywnie. Mamy nadzieję, że w przyszłym roku na nasze 25-lecie będziemy mogły urządzić huczne imieniny – dodaje Papiernik.
10 kwietnia, w rocznicę śmierci Krystyny Bochenek, w Katowicach zostanie odsłonięty mural z jej wizerunkiem. Powstaje on we współpracy z Urzędem Miasta w Katowicach. Mural pojawi sie na elewacji budynku przy ul. Wojewódzkiej 48. Na podstawie zdjęcia autorstwa Bartka Barczyka z akcji „Krzesła do nauki”. Meble od znanych osób odnawiali znani artyści, a dochód z ich sprzedaży trafiał do zdolnych, ale ubogich studentów. Akcja również była pomysłem Krystyny Bochenek.