Związek Przedsiębiorców i Pracodawców zlecił sondaż, w którym większość ankietowanych opowiedziała się przeciw rozszerzeniu opłaty reprograficznej. Organizacja przekonuje, że to pociągnie za sobą wzrost cen sprzętu elektronicznego. – Koncerny wydają miliony euro na propagandę przeciwko opłacie, która nie jest wynalazkiem polskim i funkcjonuje w innych państwach – komentuje Grzegorz Cydejko, wiceprezes stowarzyszenia Repropol.
Resort kultury zapowiedział rozszerzenie opłaty reprograficznej, która pobierana jest obecnie od producentów i importerów np. drukarek, sprzętów ksero czy płyt DVD (nie więcej niż 3 proc. ceny produktu, średni poziom opłat w Polsce wynosi 1,57 proc.). To, jakie urządzenia i nośniki podlegają opłacie, reguluje rozporządzenie ministra kultury. Ustala ono także, które organizacje mają prawo pobierać i dzielić opłaty.
Środowisko twórców i branża kreatywna postulują od lat rozszerzenie grupy tzw. czystych nośników o smartfony, tablety i czytniki. Obecnie są one wykorzystywane głównie do kopiowania książek czy filmów, a legislacja nie nadążała za zmianami technologicznymi w tym obszarze.
We wtorek ZPP zaprezentował wyniki sondażu z przełomu stycznia i lutego, który na grupie ponad 2,2 tys. respondentów przygotowała pracownia Social Changes. Na pytanie, jak oceniają wprowadzenie 6-procentowej dodatkowej opłaty od ceny sprzętu elektronicznego, 75 proc. badanych odpowiedziało negatywnie.
– Wprowadzanie tego dodatkowego obciążenia z jednej strony uderzy w konsumentów, zaś z drugiej strony w polskich przedsiębiorców, a co więcej – w jedną z niewielu branż, gdzie polskie podmioty wypracowały wiodącą pozycję – komentował Cezary Kaźmierczak, prezes ZPP podczas prezentacji sondażu. W spotkaniu uczestniczył również prezes Związku Cyfrowa Polska Michał Kanownik.
Koncerny lobbują
Grzegorz Cydejko, wiceprezes Stowarzyszenia Dziennikarzy i Wydawców Repropol, widzi w sondażu ZPP lobbing koncernów elektronicznych. – Wydają one miliony euro na propagandę przeciwko opłacie, która nie jest wynalazkiem polskim i funkcjonuje też w innych państwach – mówi „Press”.
Cydejko krytykuje autorów sondażu za nazywanie rozszerzonej opłaty reprograficznej „podatkiem od smartfonów”. – To nieprawda, bo opłata będzie pobierana od ceny hurtowej sprzętu elektronicznego i jego producenci nie muszą obciążać nią konsumentów – dodaje. Przyznaje, że mechanizm pobierania opłat od producentów sprzętu elektronicznego i służącego do kopiowania nie jest idealny. – Naszym zdaniem wtórny obrót prawami pokrewnymi powinien być jak najszerszy, a twórcy powinni być z niego sprawiedliwie wynagradzani. Proces rozdzielania środków z opłaty reprograficznej jest transparentny i nadzorowany ministerialnie – mówi Cydejko.
– Paneliści nie umieli odpowiedzieć na pytanie, dlaczego reprezentowane przez nich firmy w innych krajach wywiązują się ze swoich zobowiązań i wnoszą opłatę od nowoczesnych urządzeń, a w Polsce zaciekle ją torpedują. Nie umieli też wyjaśnić, czemu czterokrotnie mniejsze pod względem liczby ludności Węgry pozyskują dla twórców z opłaty od czystych nośników 10 razy więcej, a Francja niemal 100 razy więcej niż Polska. Natomiast chętnie powtarzali, że Polacy w wyniku opłaty będą kupować sprzęt w innych krajach lub wręcz zostaną wykluczeni cyfrowo – tak wtorkową prezentację sondażu komentuje Anna Klimczak z biura prasowego ZAiKS.
Klimczak dodaje, że doświadczenia innych państw w Europie pokazują, że ceny sprzętu elektronicznego nie wzrastały w wyniku opłaty reprograficznej.
Pod koniec lutego wiceszefowa resortu kultury Wanda Zwinogrodzka w rozmowie z „Tygodnikiem do Rzeczy” powiedziała, że zmiany w naliczaniu opłaty reprograficznej są jednym z „aspektów projektowanej ustawy o uprawnieniach artysty zawodowego”. Dodała, że oczekuje wpisania projektu do wykazu prac legislacyjnych rządu, a wysokość opłaty będzie przedmiotem konsultacji. Stowarzyszenie Autorów ZAiKS, jedna z organizacji zbiorowego zarządzania prawami pokrewnymi, postulowało, żeby opłata wyniosła do 6 proc. od ceny smartfona czy laptopa.