Prezes TVP o porównywaniu sprawców wydarzeń na Kapitolu do polskiej opozycji

Jacek Kurski

Prezes TVP uznał, że porównania protestujących, którzy wdarli się na Kapitol w Waszyngtonie, do polskiej opozycji „wymagają dużej odwagi i dalekowzroczności”.

Zdaniem Jacka Kurskiego wydarzenia w USA przypominają sytuację z 2016 roku, kiedy „doszło do próby manipulowania tłumem i pobudzenia go do ataku na Sejm przez fałszywą informację o ofiarach śmiertelnych”.

Relacjonując na początku stycznia protesty w Waszyngtonie i wdarcie się zwolenników Donalda Trumpa do Kapitolu, TVP Info napisała na Twitterze: „Zamieszki na Kapitolu. Część demonstrantów zaczęła zachowywać się na sali obrad jak polska opozycja”. Skargę do Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji w tej sprawie złożyli posłowie Koalicji Obywatelskiej.

Rzecznik praw obywatelskich wystosował wniosek do prezesa TVP, by wyciągnął służbowe sankcje wobec odpowiedzialnych za tweet. Zdaniem Adama Bodnara „agresywnego zachowania uzbrojonych osób z pewnością nie można porównać do zachowań polskiej opozycji. Tym samym wskazana informacja, nawet jeśli uznać ją za opinię, nie jest rzetelna i adekwatna. W związku z czym wprowadza ona w błąd obywateli”. Zdaniem rzecznika takie działania mogą prowadzić do agresji wobec polityków opozycji i ich sympatyków.

Jacek Kurski odpowiedział, że nie znajduje powodów do zaniepokojenia, sankcji służbowych ani przeprosin. „Takie bowiem analogie i skojarzenia, będące w istocie przestrogą, wymagają dużej odwagi i dalekowzroczności, szczególnie gdy nie tracimy z oczu dobra przyszłych pokoleń” – dodał prezes TVP.

Nawiązał do wydarzeń w Sejmie z 2016 roku (opozycja blokowała wtedy salę plenarną), „gdy przemocą próbowano uniemożliwić pracę posłom. Przebieg zdarzeń miał wówczas tę samą logikę, co ostatnie, smutne i dramatyczne wydarzenia w Stanach Zjednoczonych”. Zdaniem Kurskiego „doszło do próby manipulowania tłumem i pobudzenia go do ataku na Sejm przez fałszywą informację o ofiarach śmiertelnych”. Zabitego, jak dodaje, miał udawać wtedy mąż jednej z przedstawicielek KO.

RPO poprosił o zbadanie sprawy Krajową Radę Radiofonii i Telewizji.