Zmiana w Kodeksie karnym ma ograniczyć dziennikarzom dostęp do akt umorzonych spraw

"To blokowanie prawa do informacji”

Do Sejmu trafiła propozycja zmiany w kodeksie karnym implementującej unijną dyrektywę w zakresie zwalczania terroryzmu. Jednak w projekcie znalazły się także zapisy, które mogą utrudnić dziennikarzom dostęp do akt spraw umorzonych przez prokuraturę. – Utrudnienia dotkną nie tylko reporterów, to kompletne pozbawianie obywateli prawa informacji – komentuje dziennikarz śledczy Piotr Pytlakowski z „Polityki”.

O przygotowywanych zmianach podał „Dziennik Gazeta Prawna”. Obecnie o tym, kto i na jakich zasadach ma dostęp do akt postępowań prokuratorskich, decyduje art. 156 par. 5 k.p.k. Można w nim wyczytać, że dostęp przysługuje stronom, obrońcom, pełnomocnikom i przedstawicielom ustawowym, a w wyjątkowych przypadkach prokurator może go także przyznać np. mediom (w przypadku gdy „nie zachodzi potrzeba zabezpieczenia prawidłowego toku postępowania lub ochrony ważnego interesu państwa”).

Zasady przyznawania dostępu do spraw umorzonych przez organ prokuratorski nie są uregulowane w kodeksie, więc dziennikarze dziś mogą o nie wystąpić w trybie ustawy o dostępie do informacji publicznej. W przypadku odmowy możliwa jest skarga do wojewódzkiego sądu administracyjnego, który może zobowiązać prokuraturę do udostępnienia informacji.

Tymczasem PiS proponuje wprowadzenie art. 156 par. 5b k.p.k., zgodnie z którym udostępnianie akt zakończonego postępowania będzie uregulowane przepisami kodeksu postępowania karnego. Na podstawie tego paragrafu prokurator będzie każdorazowo decydował, czy udostępnić dziennikarzowi akta danej sprawy, czy nie.

Pytlakowski: było trudno, będzie gorzej

Dziennikarz śledczy „Polityki”, Piotr Pytlakowski, podkreśla w rozmowie z portalem Wirtualnemedia.pl, że sytuacja po wprowadzeniu proponowanych zmian znacznie się skomplikuje.

– Do tej pory już bywało tak, że było trudno dobić się do prokuratury o akta umorzonych spraw, które były zamknięte w prokuratorskich biurkach. Ale było to możliwe. Pamiętam przypadek, kiedy prokuratura odmówiła mi, ale prokuratorka zrelacjonowała mi, co było w aktach, odpowiadając na pytania. Teraz za to będą mieli sposobność (i bez wątpienia ją wykorzystają), żeby dziennikarzy odciąć od informacji. Ale nie tylko przecież dziennikarzy, również organizacje zajmujące się prawami człowieka. W takich sprawach politycznych, jak sprawa dwóch wież – nigdy nie poznamy tła czynności, które wykonała prokuratura. Prawdopodobnie dowiedzielibyśmy się, bowiem, że prokuratura nie wykonała nic – tłumaczy.

Nasz rozmówca zwraca uwagę na jeszcze jeden aspekt: – Wyobraziłem sobie, że opisuję jakąś historię z lat 40-tych XX wieku, okaże się, że do akt tej sprawy nich nie będę miał dostępu. Tu chodzi nie tylko o utrudnianie pracy dziennikarzom, to jest kompletne pozbawienie obywateli prawa do informacji – kończy Piotr Pytlakowski.

„Władza ucieka od jawności”

Wojciech Czuchnowski z „Gazety Wyborczej” mówi, że jest to kolejny przykład utrudniania pracy dziennikarzom i ucieczki od jawności. – W porównaniu do krajów zachodu w tym USA, polscy dziennikarze natrafiają na coraz więcej przeszkód w zdobywaniu informacji, które gdzie indziej są dostępne bez problemu – ocenia.

– Jednak tak naprawdę będzie to usankcjonowanie praktyki, która funkcjonuje już od lat. Regularnie dostajemy od prokuratorów odmowy dostępu do akt. Można oczywiście składać na takie praktyki zażalenia, ale władza wychodzi z założenia, że nie reporterzy nie będą tego robili, choćby z braku czasu. Jesteśmy coraz bardziej bezsilni wobec takich praktyk – komentuje.

Dziennikarka „Dużego Formatu”, Katarzyna Włodkowska, odpowiadając na pytanie co zmieni się po wprowadzeniu noweli, przywołuje śledztwo w prawie śmierci prezydenta Gdańska, Pawła Adamowicza.

– Jeśli prokuratura postępowanie umorzy, nigdy nie poznamy motywu Stefana W., ani nie będziemy mogli zbadać, czy prokuratura postąpiła właściwie. Takiej możliwości nie będzie miał też sąd. Może to ta sprawa była impulsem do zaproponowania zmian w prawie? – zastanawia się reporterka.

Włodkowska od miesięcy jest zaangażowana w opisywanie sprawy śmierci Pawła Adamowicza. W styczniu 2020 roku zamieściła w „Dużym Formacie” tekst pt. „Zabójca Pawła Adamowicza: Posiedzę dwa lata i wyjdę”. Opisała w nim, że podejrzany o to morderstwo Stefan W. określał się jako przeciwnik Platformy Obywatelskiej, a także kalkulował, jak może wcześniej wyjść z więzienia. Przytoczyła też sądowe opinie psychiatryczno-psychologiczne na temat W. z akt śledztwa. Prokuratura wezwała dziennikarkę do ujawnienia informatora, lecz ta odmówiła. Ostatecznie w styczniu ub. roku Sąd Okręgowy w Gdańsku uchylił postanowienie prokuratury nakładające na Katarzynę Włodkowską 500-złotowej grzywny z tego tytułu.