Premier zapowiada regulacje portali społecznościowych

Mateusz Morawiecki

W pierwszym kwartale br. rząd ma przygotować propozycje zmian w prawie regulującym kwestie internetu. – Zrobimy wszystko, by określić ramy funkcjonowania Facebooka, Twittera, Instagrama i innych podobnych platform – zapowiedział we wtorek premier Mateusz Morawiecki.

Serwisy społecznościowe Twitter i Facebook w ubiegłym tygodniu zablokowały konta prezydentowi USA Donaldowi Trumpowi. Mark Zuckerberg poinformował, że Trump przynajmniej przez najbliższe dwa tygodnie, do końca swojej kadencji jako prezydenta USA, nie będzie mógł publikować treści na profilach na Facebooku i Instagramie.

Stało się to w zeszły czwartek, dzień po tym, jak w Waszyngtonie wybuchły zamieszki – grupa zwolenników Trumpa wdarła się na Kapitol, gdzie trwały obrady zatwierdzające wybór Joe Bidena na kolejnego prezydenta Stanów Zjednoczonych. Przed gmachem amerykańskiego parlamentu protestowała duża grupa osób popierających Trumpa, odchodzący prezydent wygłosił do niech przemówienie, w którym kolejny raz powtarzał tezy o „ukradzionych wyborach”.

Premier: z niepokojem patrzymy na ograniczanie wolności

Mateusz Morawiecki we wtorek po południu napisał na Facebooku, że właściciele portali społecznościowych nie mogą działać ponad prawem, a polski rząd zrobi wszystko, by określić ramy funkcjonowania Facebooka, Twittera, Instagrama i innych podobnych platform. Projekt ustawy dotyczący takich regulacji zapowiedział też wcześniej minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro.

Szef rządu w swoim wpisie na Facebooku podkreślał, że w Polsce społeczeństwo jest przywiązane do wolności, a cenzura obowiązywała w okresie PRL-u przez 50 lat.

– Dlatego z takim niepokojem patrzymy na wszelkie próby ograniczania wolności. Jednym z synonimów wolności zawsze był dla nas internet. Najbardziej demokratyczne medium w historii, forum, na którym każdy może bez skrępowania zabrać głos – napisał premier.

– Swoboda związana z brakiem regulacji internetu ma wiele pozytywnych efektów. Ale są też negatywne: stopniowo zaczęły w nim dominować wielkie, ponadnarodowe korporacje, bogatsze i potężniejsze od wielu państw. Te korporacje zaczęły traktować naszą internetową aktywność tylko jako źródło zysku i wzmacniania globalnej dominacji. A także czuwać nad poprawnością polityczną tak, jak im się to podoba. I zwalczać tych, którzy się im sprzeciwiają – dodał.

„Nie ma zgody na cenzurę”

Szef rządu ocenił, że ostatnio coraz częściej w internecie dochodzi do „cenzurowania wolnego słowa”. – Domena totalitarnych i autorytarnych reżimów, powraca dziś w formie nowego, komercyjnego mechanizmu zwalczania tych, którzy myślą inaczej. Dyskusja polega na wymianie poglądów, a nie kneblowaniu ust. Nie musimy zgadzać się z tym, co piszą nasi przeciwnicy – ale nie możemy nikomu zabraniać głoszenia poglądów, które są zgodne z prawem – czytamy we wpisie.

– Nie ma, i nie może być, zgody na cenzurę. Ani państwową, ani prywatną, taką jaką próbuje się wprowadzać dziś. Wolność słowa jest solą demokracji – dlatego musimy jej bronić.

Premier zapowiedział zaproponowanie uregulowania działalności platform cyfrowych na poziomie UE. – Właściciele portali społecznościowych nie mogą działać ponad prawem. Dlatego zrobimy wszystko, by określić ramy funkcjonowania Facebooka, Twittera, Instagrama i innych podobnych platform – napisał szef polskiego rządu.

Andruszkiewicz: prace nad zmianą prawa w decydującej fazie

Podobne tezy w wywiadzie dla „Naszego Dziennika” przedstawił sekretarz stanu w kancelarii premiera Adam Andruszkiewicz. Ocenił, że blokada kont Trumpa w mediach społecznościowych jest posunięciem, którego nie można akceptować.

– Technologiczni giganci ewidentnie przekroczyli granicę, która została ustalona, gdy społeczność międzynarodowa umówiła się, że staje po stronie demokracji i że zapewnia każdej jednostce wolność – stwerdził.

Andruszkiewicz zapowiedział też zmiany w polskim prawie mające chronić internautów. – Musi powstać nowa ustawa. Trzeba stworzyć ramy prawne, w których giganci technologiczni będą musieli się poruszać. Kluczowa sprawa to ochrona danych wrażliwych użytkowników platform. Pobierane powinny być tylko te, które są konieczne – zapowiedział.

Dodał, że prace legislacyjne w tym zakresie wchodzą w decydującą fazę. – Myślę, że jeszcze w I kwartale tego roku będziemy mogli przedstawić wnioski i propozycje do zmian w prawie. To realny termin – ocenił sekretarz stanu.

Mistewicz: obudziliśmy się za późno, tempo – nierealne

Eryk Mistewicz, prezes Instytutu Nowych Mediów, specjalista ds. nowych mediów, mówi nam, że szanse na wprowadzenie zmian w pierwszym kwartale br. są znikome. – Te działania podejmowane są o wiele za późno, jesteśmy w niedoczasie i to w niedoczasie liczonym w latach. Mam na myśli nie tylko Polskę, nie tylko Europę, ale cały świat – mówi Wirtualnemedia.pl.

– Rozmowy o zmianach prawa na poziomie Komisji Europejskiej trwają już bardzo długo, utknęły tam właściwie. A nie wyobrażam sobie, aby doszło do jakichkolwiek rozstrzygnięć w Polsce bez zgody Komisji Europejskiej. Trzeba też pamiętać, że firmy nowych technologii mają doskonały lobbing, tak więc tempo zapowiadanych zmian w prawie nie wydaje się mi się prawdopodobne – komentuje Mistewicz.

W połowie grudnia KE przedstawiła projekt regulacji, zgodnie z którym amerykańskie firmy technologiczne będą zagrożone grzywną w wysokości do 10 proc. rocznego obrotu i mogą zostać podzielone, jeśli nie będą respektować regulacji UE.

Projekt regulacji „rynków cyfrowych” dotyczy firm o rocznym obrocie przekraczającym w Europie 6,5 mld euro w ciągu ostatnich trzech lat, o wartości rynkowej 65 mld euro i oferujących usługi w co najmniej trzech krajach UE. Proponowane przepisy określają listę nakazów (takich jak udostępnianie pewnych rodzajów danych rywalom i organom regulacyjnym) i zakazów, wśród których jest wymóg zaprzestania faworyzowania własnych usług na platformach należących do gigantów.

Blokada kont Trumpa na Facebooku i Twitterze budzi kontrowersje. Dorota Głowacka, prawniczka Fundacji Panoptykon w rozmowie z portalem Wirtualnemedia.pl przestrzegała, by z zablokowania Trumpa przez największe serwisy społecznościowe nie cieszyć się zbyt pochopnie.

– Ta sprawa ukazuje moim zdaniem dużo szerszy problem i dużo poważniejszy niż samo „uciszenie” Donalda Trumpa – ocenia. – Jest ilustracją ogromniej władzy dużych platform internetowych, w praktyce kilku prywatnych firm, nad obiegiem treści w sieci, z której w tej chwili korzystają w sposób bardzo arbitralny, bez żadnej kontroli. To bardzo niebezpieczna sytuacja dla nas – użytkowników, zwłaszcza w sytuacji, gdy dla wielu osób platformy stały się głównym źródłem, z którego czerpią informacje o świecie.

Trump był aktywny w social media

Profil twitterowy Donalda Trumpa miał przed likwidacją 88,7 mln obserwujących. Podczas jego kampanii wyborczych i kadencji prezydenckiej był jednym z głównym kanałów komunikacji prezydenta. Natomiast fanpage facebookowy Trumpa polubiły prawie 33 mln użytkowników.

Na początku listopada ub.r., nazajutrz po finale wyborów prezydenckich w USA, kanały CNBC i MSNBC przerwały transmisję przemówienia prezydenta USA Donalda Trumpa, który bez dowodów mówił o oszustwach wyborczych i zapewnił, że to on jest zwycięzcą.