„Szanowni Państwo, moja decyzja o opuszczeniu Prawa i Sprawiedliwości podyktowana jest troską o Polskę, której poświęciłem całe swoje dotychczasowe życie. PiS przestało być partią prawicową, a stało się ugrupowaniem neomarksistowskim. Na to nie ma zgody wśród Polaków” – miał napisać na Twitterze Lech Kołakowski. W rzeczywistości autorem wpisu był Napalony Wikary, twitterowy prowokator, który podszył się pod polityka.
Senator PiS odpowiedział na wpis, będąc przekonanym, że zwraca się do partyjnego kolegi: „Lechu. Przemyśl w spokoju. Weź urlop tygodniowy. Nasi przeciwnicy wypowiedzieli nam wojnę. I to jest prawdziwa wojna, wojna o fundamentalne wartości. Na wojnie nie ma remisów. Wygrywa jedna strona bądź druga. Zawsze byłeś po właściwej i niech tak pozostanie”. Gdy tylko zorientował się, że padł ofiarą prowokacji, wpis zniknął z jego profilu.
Zanim to się stało, TVN 24 pokazał na antenie zrzut twitterowej dyskusji. Na to zareagowali dziennikarze, którzy prowokatorowi zarzucili niestosowne zachowanie, szczególnie w czasach dezinformacji, a TVN 24 niesprawdzenie źródła. Sylwia Czubkowska, redaktor prowadząca Spider’s Web+, napisała, że takie sytuacje tylko napędzają dezinformację w sieci, a na końcu jest odbiorca, który przez fake newsy wszędzie węszy spiski. Opisała też, jak Facebook radzi sobie z takimi prowokacjami. „Fanpage i grupy, które nagle zmieniają nazwy, sprawdza i regularnie banuje właśnie za to, że mogą to być działania dezinformacyjne” – napisała na Twitterze Czubkowska.
Z kolei Adam Buła z Agencji Informacyjnej Polska Press napisał: „Napalony Wikary właśnie udowodnił, że największa w PL stacja informacyjna robi na praktykantach bez żadnego nadzoru i śladowej weryfikacji. Powinien dostać Grand Press za najlepszy reportaż wcieleniowy roku”.
Wkrótce po emisji zrzutu TVN 24 sprostował błąd i za niego przeprosił.