Znajdująca się w Czeskim Cieszynie siedziba redakcji „Głosu”, gazety Polaków w Republice Czeskiej, została zaatakowana przez wandali. Sprawcy włamali się do budynku Polskiego Związku Kulturalno-Oświatowego (PZKO) oraz sąsiadującego z nim hotelu „Piast”. Najbardziej splądrowana i zniszczona została jednak redakcja „Głosu”, w której ściany i sprzęt pomalowano tuszem i gaśnicą. – Uważam, że to po prostu wandalizm. Nie doszukiwałabym się w tym czegoś więcej – komentuje Helena Legowicz, prezes Zarządu Głównego PZKO.
Do włamania doszło w nocy z soboty na niedzielę (7/8 listopada). Wiele wskazuje, że sprawca lub sprawcy do budynku Polskiego Związku Kulturalno-Oświatowego przy ul. Strzelniczej w Czeskim Cieszynie weszli, wspinając się po rusztowaniach i rozbijając szyby w oknach.
– Kiedy w niedzielny wieczór przekroczyłem progi redakcji, nogi się pode mną ugięły. Wielkość strat była tak duża, że zaszkliły się oczy. Redakcja wyglądała jak po wybuchu – mówi Tomasz Wolff, redaktor naczelny „Głosu”, wydawanej w Czeskim Cieszynie gazety Polaków w Republice Czeskiej.
Siedziba polskiej redakcji wyremontowana za duże pieniądze z Fundacji „Pomoc Polakom na Wschodzie” została zdewastowana. Dywany i sprzęty pokrywała warstwa białego proszku, bo sprawcy spryskali pomieszczenia gaśnicą proszkową. Proszek mieszał się z tuszem, jaki został rozlany na biurkach, drzwiach i sprzętach redakcyjnych.
Z redakcji „Głosu” zostały skradzione dwa aparaty fotograficzne i kluczyki do samochodu. Zniszczony został jeden z monitorów, w sekretariacie uszkodzono komputer, drukarkę oraz dyktafon. Meble w jednym z pokojów zostały pobrudzone tuszem z drukarki. Sprawca lub sprawcy wyłamali też zamki w drzwiach, uszkodzili skrzynki i rozbili szufladę w jednym z biurek. A w kuchence zostawili siekierę, młotek oraz inne narzędzia, którymi plądrowali redakcję polskiej gazety.
Co ciekawe, nie zginęły ani pieniądze, które znajdowały się w biurku w sekretariacie, ani bony żywnościowe, które można spieniężyć anonimowo w każdej czeskiej restauracji (ich szacowana wartość to ok. 2 tys. zł).
Zdemolowana została także znajdująca się na poddaszu salka „Bajka”, w której odbywają się zebrania i szkolenia. Policja czeska prowadzi dochodzenie w tej sprawie, ale na razie nie udziela szczegółowych informacji.
Wiadomo jednak, że ze względu na trwający w Czechach stan wyjątkowy, sprawcy lub sprawcom tego włamania może grozić nawet do ośmiu lat więzienia.
Redakcja „Głosu” do budynku Polskiego Związku Kulturalno-Oświatowego przy ul. Strzelniczej przeniosła się latem 2018 roku. W redakcji przypominają, że to nie pierwszy takie zdarzenie w ich siedzibie – w listopadzie 2018 roku złodzieje ukradli z biura redakcji dwa laptopy i aparat fotograficzny.
Motywy ostatniego włamania nie są znane. – Uważam, że to po prostu wandalizm. Nie doszukiwałabym się w tym czegoś więcej – stwierdziła Helena Legowicz, prezes Zarządu Głównego PZKO, cytowana przez redakcję „Głosu”.
Tomasz Wolff, naczelny „Głosu zaapelował o wstrzymanie się z ferowaniem wyroków w sprawie motywów tego włamania.
– Niektórzy z nas wyciągną prosty wniosek: skoro ktoś włamał się do budynku, gdzie bije polskie serce, był to atak na polskość. Ktoś inny powie: to atak na wolną prasę… Przyznam się, że po głowie kotłują się pytania bez odpowiedzi: dlaczego przestępcy nie ukradli na przykład pieniędzy, ale połasili się na dwa aparaty, a mój dyktafon zmiażdżyli młotkiem? Dlaczego wylali tusz z tonera i rozpylili proszek z redakcji po redakcji, dzięki czemu wygląda dziś jak po wybuchu? Wstrzymajmy się jednak z ferowaniem wyroków. Dajmy policji spokojnie wykonać to, co do niej należy – podkreśla Tomasz Wolff.