Wypowiedź wicepremiera Glińskiego to pierwsza tak otwarta i jednoznaczna zapowiedź swego rodzaju nacjonalizacji mediów za odszkodowaniem. Tu już nie chodzi ogólnie o „repolonizację”, ale konkretnie o przejęcie mediów przez kapitał „związany z polskim rządem” – tak członek Rady Mediów Narodowych Juliusz Braun ocenia słowa wicepremiera Piotra Glińskiego. Ten w RMF FM przyznał, że spółki państwowe powinny kupować media, bo rynek trzeba spluralizować.
– Nie jest sytuacją normalną, żeby całość praktycznie prasy lokalnej w Polsce była w ręku po pierwsze – jednej korporacji, po drugie – korporacji niemieckiej – mówił we wtorek w RMF FM Piotr Gliński, wicepremier oraz minister kultury, dziedzictwa narodowego i sportu.
Uznał, że w Polsce „musimy tę sytuację zmienić”. – Tam, gdzie będzie to możliwe, najprawdopodobniej spółki państwowe powinny kupować media – podkreślił. Odniósł się w ten sposób do informacji „The Economist”, który informował ostatnio, że Orlen prowadzi rozmowy z niemieckim koncernem Verlagsgruppe Passau w sprawie kupna jego polskiego oddziału – Polska Press Grupy.
„Czy czeka nas orbanizacja mediów?” – pytał wicepremier w RMF FM Robert Mazurek. – Nie sądzę, żeby to było destrukcyjne dla rynku medialnego, że to będzie jakiś monopol z drugiej strony. W tej chwili jest olbrzymia przewaga mediów, które nie są w rękach kapitału związanego z polskim rządem. Więc niech się pan redaktor tak bardzo nie obawia – odpowiadał Piotr Gliński.
Sytuacja komfortowa dla rządu
Juliusz Braun, członek Rady Mediów Narodowych, uważa, że wypowiedź wicepremiera Glińskiego to pierwsza tak otwarta i jednoznaczna zapowiedź swego rodzaju „nacjonalizacji mediów za odszkodowaniem”. – Tu już nie chodzi ogólnie o „repolonizację”, ale konkretnie o przejęcie mediów przez kapitał „związany z polskim rządem” – mówi Braun. Jego zdaniem w wypowiedzi Glińskiego jest kilka zdumiewających wątków. – Pierwszy, podstawowy to fałszywy obraz polskiego rynku mediów. Nieprawda, że jest on zmonopolizowany. Przeciwnie – działa tu wiele różnych podmiotów, z których żaden nie ma pozycji dominującej. Drugi to podział mediów na „związane” i „niezwiązane” z rządem, a faktycznie z Prawem i Sprawiedliwością. Jeśli tych „niezwiązanych” jest więcej, to zdaniem prof. Glińskiego mają one monopol. To myślenie spiskowe wedle zasady: kto nie jest „nasz”, ten z definicji działa na naszą szkodę wedle jakiegoś wspólnego programu – podkreśla Braun.
Dziwi go też pomysł przejęcia mediów przez spółki skarbu państwa. – To właśnie jest faktyczna nacjonalizacja, bo wydawcy prasy, spółki radiowe, telewizyjne czy internetowe znalazłyby się w efekcie pod pośrednią kontrolą ministra skarbu państwa. To minister Jacek Sasin miałby rozstrzygający głos w sprawie decyzji kadrowych, a także linii programowej. Dla rządu byłaby to sytuacja komfortowa, bo ze strony mediów kontrolowanych przez skarb państwa nie mogłyby się pojawić żadne przykre niespodzianki – tłumaczy Braun.
„Orbanizacja”
Bogusław Chrabota, prezes Izby Wydawców Prasy i redaktor naczelny „Rzeczpospolitej”, zaznacza, że Orlen, jak każdy podmiot gospodarczy, może akwizować media. – To legalne i z perspektywy prawa unijnego trudne do zakwestionowania. Inną sprawą jest pytanie, czy wydawanie prasy mieści się w celach statutowych spółki. Ale to pytanie do rady nadzorczej i akcjonariuszy – mówi Chrabota. – Myślę, że ryzyko jest w tym, że Orlen jest już ważnym graczem na rynku dystrybucji, a przejmując Ruch będzie na rynku kolportażu. Przejmując tytuły może je uprzywilejowywać. To byłoby nie fair wobec innych wydawców. Może też – choć nie musi – wprowadzać w takich tytułach rygor polityczny swoich mocodawców. To byłaby już orbanizacja sfery komunikacji. I mam nadzieję, że do niej nie dojdzie – dodaje.
Z kolei Marcin Lewicki, prezes Press Club Polska, zwraca uwagę, że jedną z najważniejszych ról mediów w państwach demokratycznych jest funkcja kontrolna, czyli „potocznie rzecz ujmując – patrzenie na ręce wszystkim uczestnikom życia publicznego, w tym przede wszystkim politykom sprawującym władzę, niezależnie od tego, z której opcji się wywodzą”. – Kupowanie mediów przez spółki państwowe, a więc podmioty, w których rządzący mają decydujący głos, stawia pod znakiem zapytania możliwość dalszego sprawowania przez nie wspomnianej kontroli poczynań władzy. Osobną kwestią jest gospodarczy sens tych poczynań. Czy naprawdę zadaniem spółek paliwowych, energetycznych czy wydobywczych jest wchodzenie w rolę magnatów medialnych? Trudno nie odnieść wrażenia, że za pieniądze państwowych spółek rządzący usiłują poszerzyć swoje „medialne władztwo”. Jest to działanie nie tylko szkodliwe, ale także krótkowzroczne – stwierdza Lewicki.
Tadeusz Kowalski, medioznawca z Uniwersytetu Warszawskiego, zwraca uwagę, że Orlen nie jest spółką wydawniczą, nie ma doświadczenia w tym zakresie. – Orlen powinien skupić się na swoim core biznesie, na inwestycjach w branżę energetyczną. Wejście na rynek prasowy może oznaczać jedynie wprowadzanie na stanowiska zarządcze ludzi, którzy będą pilnowali nowej linii redakcyjnej. Może to być polityczne polecenie nabycia tytułów prasowych. A przecież prasa regionalna to ciężki kawałek chleba. Wielu czytelników może po prostu odwrócić się od takich „odświeżonych” tytułów. To jak można zniszczyć media zmianami w zarządzie pokazuje przykład TVP i PR, które straciły charakter mediów publicznych. Skutek wówczas będzie taki, że wiele z tych tytułów może upaść – ocenia Kowalski.
– Z drugiej strony jeśli Polska Press uzna, że polski rynek staje się bardzo trudny, także z powodu politycznej niechęci do niemieckiego wydawcy, to najlepiej będzie się wycofać. Polityczna potrzeba determinuje zmiany właścicielskie. Zatem jest możliwość uzyskania atrakcyjnej ceny za te tytuły – dodaje Kowalski.
Szansa dla niezależnych
Potencjalnej transakcji przyglądają się też przedstawiciele prasy lokalnej, jak Andrzej Andrysiak, wydawca „Gazety Radomszczańskiej”. – O tym, że obie strony robią podchody do tej transakcji, mówi się od dawna. I pewnie do niej dojdzie. Dla rządu to sposób, by przejąć potentata na rynku regionalnym i ograniczyć protesty ze strony Komisji Europejskiej. W końcu kupować PP ma spółka. Przedstawiciele rządu często używają słów „repolonizacja”, „dekoncentracja”, ale przecież wszyscy wiemy, że chodzi o orbanizację mediów, czyli objęcie ich kontrolą rządu – mówi Andrysiak.
– Czasy idą burzliwe, ale to też szansa dla wydawców niezależnych. Media mają dwa główne zadania: informowanie i patrzenie na ręce władzy. Żadnego z nich nie są w stanie zrealizować media rządowe – przestrzega Andrysiak.
Juliusz Braun z RMN uważa, że wychodząca z rządu zapowiedź przejmowania prywatnych mediów przez spółki skarbu państwa stanowi zagrożenie dla funkcjonowania rynku. – Można się w tej sytuacji spodziewać, że potencjalny sprzedający znajdzie się pod presją ze strony administracji państwowej by wybrał „właściwego” nabywcę – tłumaczy Braun.
Jego zdaniem Polska Press jest dla polityków PiS przykładem „czołowego monopolisty, w dodatku niemieckiego”. – Faktycznie jednak i ten wydawca nie jest monopolistą, bo nie ma czegoś takiego jak ogólnokrajowy rynek regionalny. Istnieje wiele rynków regionalnych; gdy ktoś kupuje codzienną gazetę w Szczecinie, to przecież nie kupuje jej w Rzeszowie. Gdyby jednak przyjąć rozumowanie mininistra Glińskiego, to zakup Polska Press przez Orlen tylko pogłębi patologię, bo nadal mielibyśmy monopolistę, tyle że polskiego i bezpośrednio powiązanego z rządem, a w dodatku po przejęciu Ruchu przez Orlen wydawca prasy miałby jednocześnie wyjątkową, jeśli nie formalnie dominującą pozycję na rynku dystrybucji – kończy Braun.
Orlen przejmie Ruch
Temat repolonizacji mediów, określanej też jako dekoncentracja kapitałowa, wrócił do debaty publicznej po wyborach prezydenckich. Pod koniec lipca w wywiadzie dla Polskiego Radia mówił o niej prezes Prawa i Sprawiedliwości, Jarosław Kaczyński. Zapowiedział, że w bieżącej kadencji Sejmu zostaną przyjęte przepisy dotyczące repolonizacji mediów. Nie powiedział jednak, ani jak będzie przebiegała repolonizacja, ani kiedy dokładnie do niej dojdzie.
W najbliższym czasie Orlen wejdzie na rynek dystrybucji prasy, przejmując firmę Ruch mającą wielomilionowe zaległe zobowiązania wobec wydawców prasowych i kredytującego ją Alior Banku. Ma już zgodę Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumenta na przejęcie Ruchu. Wkrótce po tej decyzji przelał pieniądze na spłatę wierzycieli zadłużonej spółce. Do spłaty na razie nie doszło, bo dalej są rozpatrywane są skargi na decyzje sądu o zatwierdzeniu porozumień układowych.
Polska Press Grupa wydaje ponad 170 tytułów W portfolio prasowym Polska Press Grupy jest ponad 20 dzienników regionalnych („Dziennik Bałtycki”, „Dziennik Łódzki”, „Dziennik Zachodni”, „Gazeta Krakowska”, Głos Wielkopolski”, „Kurier Lubelski”, „Polska Metropolia Warszawska”, „Express Ilustrowany”, „Gazeta Krakowska”, „Dziennik Polski”, „Gazeta Lubuska”, „Gazeta Pomorska”, „Kurier Poranny”, „Gazeta Współczesna”, „Nowa Trybuna Opolska”, „Echo Dnia”, „Gazeta Codzienna Nowiny”, „Głos Dziennik Pomorza”, „Express Bydgoski” i „Nowości Toruńskie”), a także prawie 150 tygodników lokalnych (m.in. „Nasza Historia”, „Moto Salon”, „Moto Salon Classic”, „Strefa Biznesu”, „Strefa Agro”) oraz bezpłatna gazeta „Naszemiasto.pl”.
Firma wydaje też szereg serwisów internetowych, głównie Naszemiasto.pl i portale poszczególnych tytułów prasowych. Jak analizowaliśmy szczegółowo w lipcu, grupa kapitałowa Polska Press w ub.r. zanotowała spadek przychodów sprzedażowych o 6,5 proc. do 398,44 mln zł oraz zysku netto z 9,64 do 8,59 mln zł.