Dziennikarze komentują, nawet nie znając szczegółów sprawy

Dziennikarze stanowczo krytykowali w mediach społecznościowych policjantów, którzy siłą wyprowadzili z miejskiego autobusu w Jeleniej Górze pasażera przewożącego elektryczną hulajnogę. Robili to, zanim poznali wersje obu stron.

30 sierpnia jeleniogórska policja zatrzymała 35-latka, który przewoził elektryczną hulajnogę autobusem MZK. Policja uznała, że robił to niezgodnie z regulaminem przewoźnika, a sytuację służbom zgłosił kierowca. Na upublicznionym dzień później nagraniu wideo zrobionym smartfonem widać końcowy fragment interwencji funkcjonariuszy, którzy przewracają mężczyznę, skuwają go i wyprowadzają z pojazdu przy rozpaczliwym płaczu dzieci. Zachowanie policji szeroko komentowano w mediach społecznościowych, a do krytyki działań funkcjonariuszy dołączyli dziennikarze.

Dwa dni później dolnośląska policja opublikowała nagranie (bez dźwięku) z umieszczonej w autobusie kamery, na którym widać minuty poprzedzające interwencję policji. Mężczyzna m.in. popija coś z butelki (której część zawartości wylewa wcześniej przez drzwi autobusu), otwiera także awaryjnie drzwi. Policja zaznacza, że funkcjonariusze bezskutecznie przez dziewięć minut usiłowali przekonać mężczyznę do opuszczenia autobusu, miał też znieważyć funkcjonariuszy i im grozić. Sam 35-latek w rozmowie z Polsat News opowiadał, że rozładowała mu się hulajnoga i podkreślał, że tego dnia nie pił alkoholu.

Po pierwszym wideo interwencję funkcjonariuszy krytykowali na Twitterze m.in. Jacek Nizinkiewicz z „Rzeczpospolitej”, Tomasz Żółciak z „Dziennika Gazety Prawnej” czy Jacek Czarnecki z Radia Zet. Ten ostatni po opublikowaniu drugiego filmu przeprosił policję. – Pospieszyłem się. Na drugim filmie zobaczyliśmy, że ten człowiek źle zachowywał się w autobusie, sam otwierał drzwi, dlatego napisałem, że przepraszam policję – przyzna Czarnecki. Podkreśla jednak, że nie komentował sytuacji na Twitterze jako dziennikarz. – To było w moim czasie wolnym. Tweety, które piszę jako dziennikarz, oznaczam kontem Radia Zet – dodaje.

Konrad Piasecki z TVN 24 sprawę komentował dopiero po publikacji obu nagrań. „Wolę policjantów, którzy są w stanie użyć siły, gdy ktoś ich lekceważy, niż takich, którzy boją się/nie umieją zareagować” – napisał na Twitterze. Jednak dla kolegów, którzy szybko rzucili się do krytykowania działań policji, znajduje dużo zrozumienia.

– Siła wrażenia, które robiło pierwsze nagranie, mogła niektórych pchnąć do nadto szybkiego komentarza. Ale to też urok Twittera. Ważne, żeby napisawszy jedną rzecz, umieć się zreflektować, jak obejrzy się sytuację z innej strony – mówi Piasecki. Przyznaje, że sam też często szybko komentuje wydarzenie, po czym okazuje się, że ma ono drugie dno. – Patrząc na to z punktu widzenia tradycyjnego podejścia do mediów, sprawa powinna zostać poznana, zanim zostanie skomentowana. Warto poczekać na komentarze policji, MZK i samego zainteresowanego. Ale w świecie szybkich mediów komentujemy coś na gorąco, a potem to coś odsłania inne oblicza. Większym problemem jest, jeśli ktoś, niezależnie od tego, co się okazuje, brnie i nie zmienia zdania – dodaje Piasecki.

Publicysta „Tygodnika do Rzeczy” Łukasz Warzecha od początku krytykował zachowanie policji i zdania nie zmienił także po opublikowaniu wideo z monitoringu. – Nie mam zaufania do policji tam, gdzie jej stwierdzenia opierają się wyłącznie na tym, co przekazują funkcjonariusze. Jeżeli mówią, że czuć było woń alkoholu, to tylko ich opinia. Może służyć temu, by obraz sytuacji był korzystniejszy dla nich. Zwykle w takich sytuacjach policja przedstawia wynik badania na zawartość alkoholu we krwi. Tu nie mamy w ogóle informacji, czy mężczyzna był pod wpływem alkoholu – argumentuje Warzecha. Jego zdaniem podobnie sprawa ma się z oskarżeniami o znieważenie funkcjonariuszy i próbę skłonienia ich do odstąpienia od działań. – Często policja uciekała się do tej metody przy kontrowersyjnych interwencjach, by osłabić wiarygodność osoby zarzucającej im niewłaściwe postępowanie. Tu nie mamy nagrania audio, które potwierdzałoby, że mężczyzna był werbalnie agresywny wobec funkcjonariuszy – podkreśla Warzecha.

Warzecha podkreśla, że jego krytyka policji nie jest obroną 35-latka. – W wielu aspektach zachowywał się niezgodnie z normami, ale jego działania nie mogą być uzasadnieniem czy usprawiedliwieniem zachowania policjantów. Środki przymusu bezpośredniego nie są karą za cokolwiek. Czy był pijany, czy się awanturował, czy obrażał policjantów: to nie ma znaczenia. Nie był fizycznie agresywny, to widać na filmie. Został wyprowadzony słusznie, ale nie powinni go rzucać na ziemię, klękać na nim i skuwać na ziemi. Zaskakuje mnie, że wielu dziennikarzy, którzy z założenia powinni być sceptyczni, ten sceptycyzm straciło. Jako dziennikarze mamy obowiązek być nieufni również wobec stwierdzeń policjantów – zaznacza Warzecha.