– Pluralizm w polskich mediach już istnieje. Przymusowe rozdrobnienie mediów ograniczy wolność słowa, ponieważ przetrwają tylko państwowe i małe media. To nie jest dobry klimat inwestycyjny – to cenzura – tak ambasador USA w Polsce Goergette Mosbacher skomentowała zapowiedzi przepisów o dekoncentracji sektora mediów.
W piątek „Gazeta Wyborcza” poinformowała, że w obozie rządzącym analizowane są dwa warianty przepisów o dekoncentracji kapitałowej sektora mediów. Oba są oparte na rozwiązaniach prawnych funkcjonujących od lat we Francji i Niemczech.
Łagodniejszy wariant, wspierany przez Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego oraz premiera Mateusza Morawieckiego zakłada, że nowe przepisy nie będą działać wstecz, tylko wobec wszystkich transakcji i zmian rynkowych w przeszłości.
Natomiast politycy Solidarnej Polski uważają, że przepisy powinny też dotyczyć podmiotów i aktywów już obecnych na rynku. W konsekwencji firmy mają udział przekraczający limity wskazane w ustawie musiałyby sprzedać część swoich mediów.
Według „GW” przyjęcie przepisów w ostrzejszej wersji mogłoby spowodować napięcia nie tylko z krajami i instytucjami z Unii Europejskiej, lecz także Stanami Zjednoczonymi. Dziennik dowiedział się, że sekretarz stanu USA Mike Pompeo w czasie niedawnej wizyty w Warszawie dał mocno do zrozumienia politykom z obozu rządzącego, że działania władz szkodzące amerykańskim firmom spowodują reakcję USA.
W artykule zwrócono uwagę, że z amerykańskich koncernów w Polsce obecne jest nie tylko Discovery, które ponad dwa lata temu przejęło poprzedniego właściciela Grupy TVN, lecz także fundusz KKR, który rok temu przejął 43,5 proc. udziałów niemieckiego Ringier Axel Springer mającego z kolei 49 proc. udziałów Ringier Axel Springer Media, właściciela m.in. Onetu oraz grupy tytułów prasowych, m.in. „Faktu”, „Newsweeka” i „Przeglądu Sportowego”
Ambasadorka USA o ograniczaniu wolności słowa i cenzurze
W piątek po południu głos w tej sprawie zabrała na Twitterze Georgette Mosbacher, ambasadorka USA w Polsce. – Pluralizm w polskich mediach już istnieje. Przymusowe rozdrobnienie mediów ograniczy wolność słowa, ponieważ przetrwają tylko państwowe i małe media. Polskie społeczeństwo nie skorzystałoby na mniejszej liczbie różnorodnych głosów – napisała.
– Zmuszanie firm medialnych do sprzedaży akcji zmusi inwestorów do szukania innych rynków. To nie jest dobry klimat inwestycyjny – to cenzura. Przyciąganie inwestycji zagranicznych i silna gospodarka wymaga przewidywalności – oceniła.
Zmuszanie firm medialnych do sprzedaży akcji zmusi inwestorów do szukania innych rynków. To nie jest dobry klimat inwestycyjny – to cenzura. Przyciąganie inwestycji zagranicznych i silna gospodarka wymaga przewidywalności.
— Georgette Mosbacher (@USAmbPoland) August 28, 2020
Temat dekoncentracji wrócił po wyborach
Po wygranej Andrzeja Dudy w wyborach prezydenckich niektórzy politycy PiS wrócili do tematu repolonizacji mediów. – Czas na polskie media! – napisał na Twitterze wiceminister aktywów państwowych Janusz Kowalski.
O repolonizacji mediów mówił także tuż przed drugą turą wyborów w Radiu Maryja i Telewizji Trwam prezes PiS, Jarosław Kaczyński. – Nie mam wątpliwości co do tego, skąd się wziął TVN. Ale jeżeli ktoś sądzi, że z tego powodu można przeprowadzić nacjonalizację, to jest w błędzie. My i tak nie jesteśmy tym zainteresowani – zapewniał. O repolonizacji mediów mówił też Jacek Kurski w lipcowej rozmowie z tygodnikiem „Sieci”, zaznaczając, że w przypadku nie przeprowadzenia jej PiS nie będzie w stanie już wygrać wyborów. Zaś zajmujący się pracami nad dekoncentracją wiceminister kultury Paweł Lewandowski w rozmowie z portalem Wirtualnemedia.pl zapewniał, że wedle jego rozeznania jest ona „absolutnie możliwa”.
Joanna Lichocka, posłanka PiS i członek Rady Mediów Narodowych, w rozmowie zamieszczonej w czwartek w „Dzienniku Gazecie Prawnej” oceniła, że w kontekście dekoncentracji należy osobno patrzeć na cały rynek medialny i media publiczne. Lichocka uważa, że te ostatnie nie powinny one podlegać nowym przepisom dekoncentracyjnym. – Są mediami specjalnymi – podkreśliła. Zmianie powinno też ulec prawo koncesyjne. – Dzisiaj można koncesje sprzedawać. To się powinno zmienić, koncesje powinny być niezbywalne – powiedziała członkini RMN.
Czy po przeprowadzeniu dekoncentracji udziały w rozdrobnionych firmach medialnych będą kupowały spółki skarbu państwa? Lichocka uważa, że nie powinny. – Państwo ma już swoje media, to są media narodowe. Traktowanie mediów tylko jak przedsiębiorstwa handlowego jest nieporozumieniem. Media mają dawać Polakom informacje, różnorodność opinii, debatę – stwierdziła Lichocka.
Dziennikarze: to może zahamować plany dekoncentracji
Wpisy Georgette Mosbacher o planach dekoncetracji szybko skomentowali niektórzy dziennikarze aktywni na Twitterze. – Bardzo mocny statement – ocenił Michał Protaziuk z Onetu. – Dekoncentracja – idea skompromitowana w wywiadzie, jaki udzieliła DGP w czwartek Joanna Lichocka – #TangoDown? – spytał Tomasz Żółciak z „Dziennika Gazety Prawnej”. – Poczekałbym. Posłanka Mazurek jeszcze nie zabrała głosu. A i prof. Pawłowicz też już się pewnie telefon grzeje w ręce – ironizował Kamil Dziubka z Onetu. –
No i po dekoncentracji – skwitował Witold Głowacki z „Polska The Times”. – Ambasador Żorżeta wyjaśnia poseł Joannie dlaczego może zapomnieć o planach dekoncentracji mediów – stwierdziła Kataryna, felietonistka „Plusa Minusa”.
– Pięć minut po tym tweecie zadzwonił do mnie ziobrysta i powiedział, że dekoncentracją mediów zajmuje się Nowogrodzka – napisał Wojciech Szacki z Polityki Insight. – A tak na marginesie słów pani ambasador, z którymi zasadniczo się zgadzam, zastanawiam się, co by było, gdyby te same słowa napisał na TT ambasador innego kraju, dajmy na to Niemiec (załóżmy, że już by był) – skomentował Sławomir Wikariak z „Dziennika Gazety Prawnej”.
Zgodnie z logika pani L dekoncentracja jest potrzebna od 16 lat, bo tyle nie pracuję w TVN.😉
— Tomasz Lis (@lis_tomasz) August 28, 2020
Mosbacher broniła TVN
W połowie kwietnia w „Wiadomościach” TVP oraz programach TVP Info wyemitowano serię krytycznych materiałów o TVN i „Faktach”, podważające jej wiarygodność i niezależność. – „Fakty” TVN są częścią rodziny Discovery, amerykańskiej firmy notowanej na giełdzie papierów wartościowych w Nowym Jorku, której priorytetem jest przejrzystość, wolność słowa oraz niezależne i odpowiedzialne dziennikarstwo. Sugestie, że jest inaczej, są fałszywe – napisała Mosbacher na Twitterze.
– Dziennikarze Telewizji Polskiej są niezależni i nie poddają się naciskom politycznym. Niezależnie od tego kto wywiera tę presję – skomentował to Jarosław Olechowski, dyrektor Telewizyjnej Agencji Informacyjnej.
Na początku lipca br. Beata Mazurek, od połowy ub.r. europosłanka, a wcześniej m.in. wicemarszałek Sejmu i rzeczniczka prasowa PiS, skomentowała na Twitterze wpis informujący, że Rafał Trzaskowski nie weźmie udziału w poniedziałkowej debacie wyborczej organizowanej przez TVP.- Trzaskowski boi się debaty z Polakami. Woli ustawioną debatę w WSI 24 i niemieckim Onecie. To przykład pogardy dla wyborców z mniejszych miejscowości. Mieszkańcy Końskich i Polacy już niedługo wystawią mu rachunek – stwierdziła Mazurek.
– Dobrze Pani wie, że szerzy Pani coś, co jest absolutnym kłamstwem, sugerując że TVN to WSI. Powinna się Pani wstydzić. To jest poniżej godności osoby, która reprezentuje Polaków – odpowiedziała jej Georgette Mosbacher.
Z kolei w lipcu ub.r. Georgette Mosbacher skrytykowała na Twitterze dołączenie w „Gazecie Polskiej” nalepki z napisem „Strefa wolna od LGBT”. – Jestem rozczarowana i zaniepokojona tym, że pewne grupy wykorzystują naklejki do promowania nienawiści i nietolerancji. Szanujemy wolność słowa, ale musimy wspólnie stać po stronie takich wartości jak różnorodność i tolerancja – stwierdziła, dodając tag „#WszyscyJesteśmyRówni”.
– Wolność oznacza, że ja szanuje Pani poglądy a Pani moje. Sprzeciwiamy się jedynie narzucaniu poglądów siłą. Bycie działaczem ruchu gejowskiego nie czyni nikogo bardziej tolerancyjnym. Polacy kochają wolność i znają od wieków słowo tolerancja. Dlatego wspierali powstanie USA – odpowiedział jej Tomasz Sakiewicz.