Jest już gotowa nowelizacja Prawa prasowego, którą przygotowała Reduta Dobrego Imienia. Od września organizacja zaczyna kampanię informacyjną i zbieranie podpisów pod projektem. Chodzi o zlikwidowanie art. 212 Kodeksu karnego, ale nie tylko. – Więzienia są dla bandytów, nie dla dziennikarzy – mówi Wirtualnemedia.pl Maciej Świrski, autor projektu.
Reduta Dobrego Imienia przygotowała projekt nowelizacji ustawy Prawa prasowego. Bezpośrednim powodem do zmian – zdaniem fundacji – są „fake newsy, medialne kampanie „character assassination”, czyli nagonki medialne, podawanie nieprawdziwych informacji, których ostatecznym efektem jest deprecjacja wizerunku Polski, czy bezkrytyczne powielanie informacji wytworzonych przez obce służby”.
Fundacja chce, aby sprawy o sprostowanie rozstrzygał sąd w trybie 24-godzinnym, tak jak to się odbywa w czasie kampanii wyborczej. Zdaniem fundacji, proponowane zmiany będą zapobiegać przewlekłości postępowań w sprawach o sprostowanie nieprawdziwych informacji oraz utrudnią rozprzestrzenianie się fake newsów.
W projekcie doprecyzowano, że czas na sprostowanie to 24 godziny od momentu, gdy sprostowanie wpłynie do redaktora naczelnego. Wprowadzono też możliwość przekazywania sprostowań w formie hybrydowej, tj. oryginał sprostowania mógłby być przesyłany drogą tradycyjną, a skan podpisanego dokumentu sprostowania wraz z dowodem nadania – drogą cyfrową na adres e-mail właściwej redakcji. „Ma to na celu skrócenie czasu oczekiwania na ewentualne sprostowanie fake newsów. Przy czym mianem fake newsa – zgodnie z definicją Słownika Języka Polskiego – należy określić: „nieprawdziwe, fałszywe wiadomości, najczęściej rozpowszechniane (…) w celu wywołania sensacji, bądź zniesławienia kogoś (najczęściej polityka)” – napisano w uzasadnieniu.
„Chodzi o spazmy paniki moralnej”
Zgodnie z projektem, oprócz sprostowania zainteresowany podmiot może też żądać zakazu rozpowszechniania informacji, usunięcia informacji, a także nakazania zobowiązanemu, by poinformował o treści sprostowania te media, które dokonały przedruku. Wprowadzono też przepisy przyspieszające czas rozpoznawania sprawy przez sąd, tzw. „szybką ścieżkę sądową” wzorowaną na rozpoznawaniu spraw w trybie wyborczym. Cały proces o nakazanie opublikowania sprostowania – od momentu wpłynięcia pozwu do sądu do momentu wydania wyroku – ma być przeprowadzony w terminie 48 godzin w sądzie pierwszej instancji oraz w terminie 24 godzin w sądzie drugiej instancji.
W projekcie zapisano też uchylenie artykułu 212 Kodeksu Karnego przewidującego kary za zniesławienie – z tego artykułu pozywani są często dziennikarze.
– Zaczniemy zbierać podpisy, kiedy sytuacja epidemiczna na to pozwoli. Niestety, polskie prawo dotyczące inicjatyw społecznych tego typu nie pozwala na zbieranie podpisów w formie elektronicznej, nawet z podpisem ePUAP. To dość duże logistyczne przedsięwzięcie i trzeba się do niego przygotować. Planujemy kampanię informacyjną na temat projektu w mediach społecznościowych, bo wydaje mi się, że odpowiada on na zasadnicze bolączki polskich mediów, chodzi o tzw. tygodniówki, pewnego rodzaju spazmy paniki moralnej, które polegają na steku fake newsów i rozmaitych akcjach, które wynikają ze złej woli lub chęci klikbajtów – mówi portalowi Wirtualnemedia.pl Maciej Świrski, prezes Reduty Dobrego Imienia i były wiceszef Polskiej Fundacji Narodowej.
„Chcemy przyspieszenia procedury sprostowania”
– Z naszego punktu widzenia najważniejsze jest przyspieszenie procedury sprostowania do trybu podobnego do wyborczego. Sprawy sądowe wleką się miesiącami, na końcu nie wiadomo, o co komu chodziło, a do człowieka sprawy przylgnęły, mimo że jest niewinny. Typowym przykładem jest minister Romuald Szeremietiew [wiceminister obrony w rządzie Jerzego Buzka został odwołany z tej funkcji na skutek publikacji w „Rzeczpospolitej” zarzucającej mu korupcję, przekroczenie uprawnień i działanie na szkodę interesu publicznego; w 2008 i 2010 r. sądy uniewinniły go ze wszystkich zarzutów – red.]. W naszym projekcie procedura sprostowania będzie przyspieszona, zamknie się w 4-7 dniach, co pozwoli zrównoważyć przekaz. Mamy teraz bardzo potężne media i osoby czy instytucje, które są opisywane, praktycznie nie mają szansy na obronę przed pomówienia – tłumaczy Maciej Świrski.
Jego zdaniem, w projekcie ważne są też rozwiązania „z punktu widzenia obrony polskiej historii”.
– Chodzi o nadanie legitymacji czynnej organizacjom społecznym, które mają zadania związane z propagowaniem polskiej historii czy dobrego imienia Polski, tak jak Reduta. Ostatni przykład to Onet, który w stulecie Bitwy Warszawskiej zamieścił na swojej głównej stronie artykuły rodem z propagandy sowieckiej mające równoważyć winę za Katyń – o sowieckich jeńcach, którzy rzekomo byli źle traktowani. Takie sprawy nie mają w prawie prasowym w ogóle możliwości sprostowania, dlatego, że nie ma osoby zainteresowanej – wszyscy, którzy brali udział w tamtych wydarzeniach – nie żyją. Nie ma więc możliwości prostowania takich kalumni i kłamstw – wyjaśnia Maciej Świrski.
„Nie jestem antysemitą”
– Kiedyś Onet zamieścił zdjęcie, na którym kobiety prowadzone na rozstrzelanie w Palmirach były ilustracją do artykułu o romansach Polek z Niemcami i prostytucji w czasie okupacji. Wraz z Krystianem Brodackim, którego mama była na tym zdjęciu, wygraliśmy proces z Onetem w sierpniu rok temu, portal musiał zapłacić mu 100 tys. zł zadośćuczynienia i przeprosić na swojej stronie. Gdyby nie Krystian Brodacki, który ma legitymację czynną, nie moglibyśmy tej sprawy sprostować i ludzie by myśleli, że te kobiety idące na rozstrzelanie 14 czerwca 1940 roku to prostytutki prowadzone pod ramię przez żołnierzy w niemieckich mundurach. Opisałem tę historię w rozmowie z dziennikarką „The New Yorkera”, która chciała zrobić ze mną wywiad jako z naczelnym antysemistą i faszystą w Polsce. Oczywiście, zdziwiła się, że nie mam żadnych tego typu symptomów. Jak opowiedziałem jej tę historię, zrozumiała, jaki jest ład medialny w Polsce, dlaczego są takie zarzuty wobec mediów w Polsce. Była tym zbulwersowana do tego stopnia, że żaden artykuł, który sobie zaplanowała z taką tezą, nie ukazał się. Pojawiło się potem parę tekstów, w których dokładnie było to, co jej mówiłem o polskiej historii, bo nic o niej nie wiedziała. Tego rodzaju sprostowania mają tez pedagogiczną funkcję – wyjaśnia nam prezes Reduty Dobrego Imienia.
W projekcie ustawy jest mowa o tym, że w sprostowaniu można żądać poinformowania mediów, które powieliły nieścisłą, fałszywą informację o tym, iż takie sprostowanie jest.
– Jeżeli mówimy o mediach zagranicznych, np. tych fałszywych informacjach o strefach wolnych od LGBT, które są fake newsem, spreparowanym przez Barta Staszewskiego, więc wtedy media, które powieliły te informacje, musiałyby być poinformowane o prawdzie – wyjaśnia Świrski.
Jego zdaniem, te przepisy zapobiegną „rozprzestrzenianiu się fałszywych informacji, na co chyba zależy wszystkim dziennikarzom” – Żeby media były uczciwe i informacje były prawdziwe i informacje oddzielić od opinii, a ta zasada jest w Polsce nagminnie łamana – mówi nam prezes Reduty.
„Czekam na sygnały od głównych aktorów politycznych”
Maciej Świrski przyznaje, że nie ma oficjalnego poparcia dla swojego projektu ze strony Zjednoczonej Prawicy.
– Oficjalnych poparć nie ma i nawet nie zabiegałem o to, jesteśmy organizacją ponad podziałami, oczywiście kojarzeniami jesteśmy z tą patriotyczną częścią polskiego świata publicznego o konserwatywnych poglądach. To są poglądy bardziej solidarystyczne i antykomunistyczne niż prawicowe, natomiast czekam na sygnały ze strony głównych aktorów politycznych, jak się do tego projektu odniosą. Moim zdaniem, to jest projekt wychodzący naprzeciw zapotrzebowaniu społecznemu ze wszystkich stron. Nie tylko ze strony prawicy, ale też uczciwej lewicy, której powinno zależeć na Polsce. To projekt, który rozszerza wolność słowa – podkreśla Maciej Świrski.
– Likwidacja art. 212 Kodeksu karnego to jest wzmocnienie pozycji dziennikarzy w stosunku do różnych oligarchów, którzy jak wiemy – w tym postkomunistycznym ustroju – jeszcze funkcjonują w różnych zakątkach, w mniejszych ośrodkach. Jestem zwolennikiem całkowitej wolności słowa, ludzie odpowiadają za swoje czyny, więzienia są dla bandytów, nie dla dziennikarzy, którzy wykonuj ą swoją pracę, to zawód zaufania publicznego i powinni mieć ochronę – dodaje prezes Reduty Dobrego Imienia.